Drużyna Gryffindoru siedziała przy stole w Wielkiej Sali lekko spięta. Podeszłam do bliźniaków od tyłu i dotknęłam ich pleców. Podskoczyli, a większość naszego stołu zaczęła się śmiać.-O ty mendo! -Powiedzieli jednocześnie. Puściłam im oczko i pocałowałam Freda w policzek.
-Macie ich rozwalić. -Powiedziałam i usadowiłam się między nimi biorąc jabłko.
-Jasna sprawa. Zobaczymy jak sobie poradzą NOWE OSOBY. -Powiedział George z naciskiem na dwa ostatnie słowa. Spojrzeliśmy jednocześnie na Rona. Jego twarz była praktycznie zielona.
-Dobrze się czujesz Ron? -Zapytałam z troską w głosie.
-Ttt-tak. -Mruknął cicho.
-Dasz radę! Wierzę w ciebie! -Próbowałam dodać mu otuchy. Przytaknął głową. -Jadłeś coś?
-Nie.. -O luju.. Ron nic nie jadł! RON!
-Na pewno dobrze się czujesz? -Nałożyłam mu na talerz kilka tostów. -Zjedz coś..
-Nie dzięki.. -Odparł.
***
Nasz drużyna wygrała z tymi zielonymi glonami! Zerwałam się szybko ze swojego miejsca i poleciałam na dół pogratulować zawodnikom i pomóc Harry'emu, który oberwał tłuczkiem od głupiego Crabbea.
-Fred odpuść mu.. -Mówiła Angelina odciągając mojego chłopaka wraz z Katy od Malfoy'a. Podbiegłam do Georga, który w tym samym czasie wyrywał się Harry'emu.
-George luzuj.. -Mówiłam do przyjaciele.
-A może ty po prostu pamiętasz Potter jak cuchnął dom TWOJEJ matki i ten chlew Weasley'ów przypomina Ci.. -Harry puścił Georga. Przez to gwałtowne popchnięcie upadłam na trawę. Chłopcy rzucili się na Malfoy'a.
-George, Harry przestańcie! -Podniosłam się szybko. -IMPEDIMENTO! -Krzyknęłam na tyle głośno ile miałam siły w płucach.
-Potter, Weasley co wy wyprawiacie?! -Krzyknęła Pani Hooch. -Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zachowania.. wracajcie natychmiast do zamku, obaj, i zameldujcie się u swoich opiekunów! No już! -George miał spuchniętą wargę, Harry podbite oko, a Malfoy zwijał się z bólu. Chłopcy niechętnie ruszyli do zamku.
-Ale z ciebie debil Malfoy. -Mruknęłam w stronę Ślizgona.
***
-Co za wredna, pierdolnięta, głupia małpa! -Krążyłam po pokoju wspólnym obrażając Umbridge na tysiące różnych sposobów. Ta wredna sucz wywaliła Harry'ego i bliźniaków z drużyny! Dała im dożywotni zakaz! Usiadłam na kanapie między bliźniakami. Zamiast świętować zwycięstwo wszyscy byli pogrążeni w smutku. -Nie mogę idę się przejść. -Mruknęłam.
-Meg nie idź. -Wychrypiał Fred.
-Wrócę za niedługo. -Odparłam i wyrwałam dłoń z uścisku Freda. Wyszłam z wieży Gryffindoru. Szłam prosto przed siebie. Nie wiedziałam gdzie konkretnie idę. Za oknami było już ciemno. Prawdopodobnie zbliżała się północ. Opuściłam dormitorium po ciszy nocnej..
-Hej Meg.. -Usłyszałam bełkot za swoimi plecami. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Braian. Nie wyglądał dobrze.. Był jakby.. Podpity? Nietrzeźwy. Zdecydowanie lepiej pasuje.
-Czego chcesz Curtis? Chodź zaprowadzę Cię do pokoju wspólnego Puchonów..
-Nie. -Odparł twierdząco.
-Nie wyglądasz najlepiej. Zaprowadzę Cię..
-Nie. Rozbieraj się. -Warknął.
-Co? -Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie połączone z przerażeniem.
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanficZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...