Dwa dni, minęły dwa dni od kiedy wylądowałam w łóżku po użyciu Exitusa. Z mojego życia uszło cenne czterdzieści osiem godzin by zapobiec kontaktu z Voldemortem. Do tego wszystkiego doszła dziwna, ciemna blizna oplatająca całe ciało. Nie była wyraźna, ale można było zobaczyć lekkie zarysy.
-Nie zrobię tego więcej. -Powiedziałam stanowczo ogrzewając sobie ręce gorąca czekolada w moim ulubionym kubku, który dostałam od Harry'ego na Święta.
-Ale..
-Nie. -Przerwałam Hermionie, która przygotowała dla mnie ten cudowny napój.
-Według mnie te skutki nie są aż tak złe. -Mruknął Harry i podrapał się po karku. Od razu przeszły mnie ciarki. -Sorry.. -Powiedział po zauważeniu mojej reakcji.
-Spoczko foczko.. (tekst, który jest w mojej klasie strasznie często używany) -Odparłam, żeby jakoś rozluźnić sytuację.
-Czas wracać do szkoły, więc ja może już..
-Mogłabyś poleżeć jeszcze jeden dzień. Nie wyglądasz najlepiej. -Miona spojrzała na mnie z zmartwieniem w oczach.
-Dwa dni nieobecności są podejrzane. Wracam dzisiaj na zajęcia i koniec. -Powiedziałam stanowczo i wypiłam czekoladę do końca. Odstawiłam kubek na szafkę nocną i wygrzebałam się z kołdry.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. -Mruknął Ron po raz pierwszy odkąd przyszedł mnie odwiedzić.
-Idźcie już na zajęcia, dojdę do was. -Usłyszałam tylko głośne wydechy trójki przyjaciół i trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam na zegarek. Była ósma pięćdziesiąt pięć, czyli za pięć minut zaczynała się obrona przed czarną magią. Zarzuciłam na siebie szybo pierwsze lepsze ubranie i szatę. Chwyciłam torbę z książkami i ruszyłam na dół po schodach. Nieszczęście chciało, że musiałam się potknąć i zaczęłam lecieć w dół. Zamknęłam oczy szykując się na najgorsze. Moja twarz jednak nie zderzyła się ze schodami. Jakaś magiczna siła podtrzymywała mnie w powietrzu.
-Nie sądziłem, ze aż tak na mnie lecisz. -Usłyszałam ten okropnie wkurzający głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam Cormaca z różdżką w ręce.
-Chciałbyś. -Fuknęłam
-Bądź milsza, bo dziwnym trafem możesz zaliczyć jeszcze te schody. -Posłał mi ten swój ohydny uśmiech, stanęłam normalnie.
-Powtórz, bo się nierówno oplułeś. -Odparłam przywołując na twarz sztuczny uśmiech Umbridge i ominęłam Gryfona z Klubu Puchońskich Gwałcicieli.
-Ka bum tssss chuju! -Annabeth udała, że gra na perkusji i pokazała zdziwionemu chłopakowi fuckera.
-Dawno się nie odzywałaś. -Szepnęłam do duchowej formy mojego sumienia i szybkim krokiem ruszyłam na zajęcia.
-Nie było ku temu okazji. -Puściła do mnie oczko i rozpłynęła się tak szybko jak się pojawiła. Biegiem ruszyłam do sali lekcyjnej. Spóźnienie u Snapea jest równe śmierci, więc gnałam ile sił w nogach. Byłam już prawie przed salą, kiedy zaczęłam zwalniać. Moja głowa zrobiła się strasznie ciężka, a świat pomimo okularów rozmazał się w jedną wielką kolorową plamą.
-Meghan! Meghan! -Usłyszałam głos mojego przyjaciela.
-Draco..? -Upadłam i straciłam przytomność..
~~~~
Diggory: *Śmieje się i podaje paluszka*
Diggory: *bierze paluszka i próbuje nie wybuchnąć gniewem*
Draco:
1.Ja się od Ciebie nie odsunę.
2. Masz już kogoś 'na oku'?
Draco:
1. Eeeee.. taaa..
2. Mam..
Fred: Yay!
Fred: Skaczmy, radujmy się!
Meghan:
1. Nie wstydź się!
2. W-Y-J-D-Ź Z A-N-O-R-E-K-S-J-I
Meghan:
1. Okej? *przytakuje głową*
2. P-R-Ó-B-U-J-Ę
Harry: Wiem że to nie jest proste. Po prostu wszyscy czytelnicy znają zakończenie tej serii. Być może... Nie! Powiem Ci KIEDYŚ ale NIE TERAZ, ok?
Harry: Coś wątpię byś znała zakończenie..
Hermiona: Jak tam z Ronem?
Hermiona: *rumieni się*
Lily Evans-Potter&James Potter: Macie bardzo dzielnego syna.
Lily: Też tak myślę *uśmiecha się promiennie, a James ją przytula od tyłu*
George: Kiedy nowy kawał? Czekam na kolejny napad śmiechu xD!
George: Kawał? Ja cały czas robię kawały!
Wszyscy: Teraz powiedzcie mi ELLO!
Wszyscy: ELLLLLO!
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
Fiksi PenggemarZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...