Przez chwilę miałem wrażenie, że moje serce przestało bić. Pod wpływem jej głosu, zatrzymałem się momentalnie w miejscu. Obróciłem się powoli w jej stronę.
I w końcu ujrzałem ją.
Stała wpatrując się we mnie trochę przestraszonym wzrokiem. Jej długie, falowane, jasne blond włosy opadały na ramiona i pięknie odznaczały się w ciemności, jaka panowała wokół. Ubrała szarą bluzę bez kaptura, czarne spodnie, buty i dżinsową kurtkę. Była tak piękna... Nie mogłem nacieszyć się tym widokiem, ciągle wpatrywałem się w jej drobną sylwetkę. Zacząłem iść w jej stronę, będąc cholernie zdenerwowanym. Miałem wbity wzrok tylko i wyłącznie w nią. Nic się teraz nie liczyło. Wyłącznie ona.
Kiedy byłem wystarczająco blisko, dostrzegłem jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w bardzo szybkim tempie. Chciałem do niej coś powiedzieć... Ale miałem blokadę. Nie miałem pojęcia co mógłbym wydusić. Mam najpierw przeprosić? Czy może poinformować ją o wszystkim? Spytać co u niej? Jak sobie radzi? Czy kiedykolwiek mi wybaczy? Od czego miałem zacząć?
Machinalnie, poprawiłem kosmyk jej włosów, który opadał jej na twarz. Na ten ruch delikatnie przegryzła wargę, wpatrując się w moja twarz, jakby czekała na moje dalsze poczynania. Ja niestety stałem się bezradny.
Patrząc w jej oczy, coś we mnie pękło. Pełne tęsknoty, niepewności, bólu... Pierwszy raz je takie widzę. Zbliżyłem się do niej i chwyciłem ostrożnie jej twarz w obie moje dłonie. Głaskałem kciukami jej policzki, a ona się uśmiechała. Nareszcie. Warto było czekać na taki widok, nawet tę parę przeklętych miesięcy.
- Melissa... Jesteś na liście poszukiwanych przez Ministerstwo Magii - wyszeptałem w jej stronę, a ona wybałuszyła na mnie oczy.
- C-Co? Szukają mnie? - przełknęła głośno ślinę, a ja spuściłem wzrok. Jakby nie patrzeć, jestem po złej stronie barykady. Nie da się zaprzeczyć, że nie należę do ludzi którzy jej szukają. W końcu mam ten przeklęty Mroczny Znak. Najchętniej odrąbałbym sobie tę rękę, by nie musieć na nią dłużej patrzeć.
- Melissa, musisz uważać. Szmalcownicy mają cię na swojej liście. Nie chcę, żeby coś ci się stało - Po ostatnim zdaniu, rzuciła mi się na szyje, a ja objąłem ją ramionami, nie chcąc już nigdy wypuszczać z uścisku.
W końcu mogłem ją dotknąć. Pokazać, że czuje do niej nadal tyle samo co wcześniej. Mogłem ją przytulać, cieszyć się, że ta niezwykle silna i zaradna dziewczyna, w jakiś sposób przełamała się do mnie, mimo wszystko. Jest obok mnie. Mogę poczuć zapach jej perfum, gładzić jej włosy. Jest tuż obok, a ja od paru miesięcy nie byłem tak szczęśliwy jak teraz. Jej małe dłonie oplatały moją szyję, a ja swoje miałem na biodrach blondynki.
- D-Draco... Ja nie całowałam się z Danielem, ja..
- Wiem, Melissa. Chciałbym po prostu wiedzieć jak było na prawdę. Zresztą, jeśli serio by tak było... Zasługuje na to. Przez te wszystkie cierpienia jakie musiałaś przejść przeze mnie.
Nagle przerwała uścisk, a ja w jej oczach dostrzegłem łzy. Cicho łkając przyłożyła sobie do skroni różdżkę. Ja w pośpiechu wyczarowałem kryształową fiolkę, by mogła ona zostawić w niej swoje wspomnienia. Drżącymi rękami oddała mi fiolkę pełną niebieskiej smugi, a ja przełknąłem ślinę i wytarłem jej łzy za pomocą moich dłoni.
- Czemu płaczesz, skarbie? - uśmiechnęła się promiennie i chwyciła mnie za palce.
- Już zapomniałam jak to jest spędzać z tobą czas.. - Już chciałem coś na to odpowiedzieć, jak coś świetlistego sunęło w naszym kierunku. Zmrużyłem oczy i wtedy dostrzegłem, że to patronus. Dumny koń leciał w naszym kierunku i zatrzymał się parę metrów przed nami i zaczął mówić kobiecym głosem:
CZYTASZ
Isolated
Fanfiction*druga część fanfiction "Sunflower"* Czasami czekam, wpatruję się w szybę. Rozglądam się, szukam wzrokiem. Czego? Ciebie. To naiwne? Nic poza naiwnością i nadzieją mi nie pozostało, skarbie.