Rozdział XXVI

9.5K 552 391
                                    

Jak to było? Ah, tak. Strona piąta.

Dziennik Dracona Malfoya

10 września, Hogwart

Melissa Dowell. Któż by sądził, że dziewczyna tak uparta, pewna siebie i zarazem wielkoduszna zawróci mi w głowie? Zapewne nawet nie ja sam. Jednak to się stało. Właśnie ja, Dracon Malfoy, zakochałem się w tej Gryfonce. Oficjalnie, bezpowrotnie.

Przewracałam kartki notesu. Każda ze stron, była tylko o niej. A było ich pięćdziesiąt siedem. To jest jakieś nieporozumienie. Natknęłam się na jakiś luźny tekst, pośrodku strony siódmej.

Czasami czekam, wpatruję się w szybę.
Rozglądam się, szukam wzrokiem.
Czego?
Ciebie.
To naiwne?
Nic poza naiwnością i nadzieją mi nie pozostało, skarbie.

Czyli wszystko rozumiem bardzo dobrze. Jest do szaleństwa zakochany w Melissie Dowell. Pisze jakiś ckliwy notatnik, opisuje jej wygląd, charakter i ich wspólne wspomnienia przez całe przeklęte pięćdziesiąt siedem stron. Czy do reszty go powaliło? Co mu to daje? 

Musiałam dociec, jak zawrócić mu w głowie. Nie po to dostałam zadanie od Daniela, żeby teraz się wycofać przez jakąś lafiryndę. Aluzja McDonalda była prosta: wmówić mu, że Melissa nie żyje. Będzie sobie bezpiecznie siedziała w lochu Blake'a, a ja wkroczę do akcji. Oczywiście Daniel mi pomoże. Kiedy w końcu Dracon wpadnie mi w ramiona, jakże rozżalony po śmierci swojej ukochanej, wtedy wypuścimy ją. A może jednak zabijemy? To chyba zależy od kaprysu Daniela. Tak przynajmniej mi powiedział Blake. Dawno nie rozmawiałam z Danielem i dawno go również nie widziałam. Ale moje zadanie jest proste. Tylko tak mogę zostać śmierciożercą. Daniel wyraził się jasno. Więc zrobię to, co do mnie należy.

*

- Więc ta dziewczyna, szantażuje Cię? Dobrze zrozumiałem? - spytałem mojego przyjaciela w taki sposób, by pozbyć się całej kpiny z mojej wypowiedzi. Mogło być to trudne w moim sposobie bycia, ale nic nie mogłem na to poradzić. To zabrzmiało co najmniej irracjonalnie. Ta Natalie? Wygląda jak słodka idiotka, której można wmówić, że Ron Weasley jest Ministrem Magii.

- Blaise, cholera jasna. Ona mi grozi, że wszystko wyśpiewa rodzince. Całą sprawę. Wtedy to już najpewniej ją zabiją. A ja nadal mam na głowie przepowiednie - mamrotałem, prawie, że do siebie. Pierwszy raz to ja jestem w czyichś sidłach. I to jeszcze jakiejś głupiej dziewczyny, która wzięła się nie wiadomo skąd. Co się ze mną stało? Gdzie jest ten Malfoy, który miał wszystko gdzieś?

- Nawet nie wiesz, czy ona jest prawdziwa - wtrącił Nott, wyraźnie zaaferowany całą sprawą. Nie wiem, ale co jeśli jest? I ona umrze? Nie mogę na to pozwolić. Dlatego przeklinam siebie, że nie potrafię sobie przypomnieć naszego pierwszego spotkania. Dobrze chociaż, że Blaise i Nott przyszli w samą porę i spłoszyli ją.

- Musimy się jej pozbyć - odrzekłem, ale pukanie do drzwi przerwało moją myśl. Do pokoju weszła moja matka z grobową miną. Wszystkie oczy zwrócił się ku niej. Zmarszczyłem czoło. Wyglądała, jakby właśnie pół rodziny nam zmarło. O co chodzi?

- Co się stało, matko? - Blaise i Nott wymienili zdziwione spojrzenia. Nie spuszczałem wzroku z mojej rodzicielki, której grobowa mina niepokoiła mnie bardziej niż cokolwiek innego. Dlaczego tak wyglądała? Coś się stało ojcu?

- M-Melissa... Ona... 

Nigdy nie słyszałem tak błogiej ciszy. A może właśnie jej nie było? Może właśnie dookoła był hałas, ale do mnie to nie docierało, ponieważ w mojej głowie roiło się tysiąc myśli i czarnych scenariuszy. Na pewno coś jej się stało. Tylko co? Któryś ze śmierciożerców ją zranił? Jest w lochach? Pojmana?

IsolatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz