- Draconie! - głos mojego ojca poniósł się po domu. Podniosłem się z krzesła, wywracając oczami. Położyłem książkę o transmutacji na biurku i skierowałem się na dół, po schodach. Cholera, czy on nawet do zwykłego zawołania mnie na kolacje musi używać zaklęć? Studiowałem to strasznie nudne skupisko starych kartek, żeby dowiedzieć się czegoś o tych animagach, i myśli, że obchodzi mnie ich kolacja z pieprzonymi Śmierciożercami? Zrobiłem błąd, że tu wróciłem, ale musiałem pozyskać parę książek, bez tego dalej nie ruszę. A dzięki mojemu najlepszemu przyjacielowi Danielowi, który byłby w stanie przychylić mi nieba, nie mam dostępu do działu ksiąg zakazanych, a niektóre książki zostały nawet usunięte. Mały, pryszczaty szczur.
Och, zapomniałbym, drzwi wejściowe usunięto, ponieważ karykatury Blaise'a nie dało się usunąć. Ups. Cóż za szkoda. Otarłbym łzy, gdybym miał jakieś.
Zszedłem na dół, a moim oczom ukazała się cała Rodzina Addamsów i jakaś blondynka siedząca obok mojego ojca. Zająłem miejsce obok Bellatrix (niestety) i nałożyłem sobie kulek ziemniaczanych na talerz, wraz z kotletem drobiowym. Czy oni nie mają innego pomysłu na kolacje, czy to ja jestem zbyt wybredny, żeby jeść to samo przez tydzień?
- Draco? Gdzie twoje maniery? Nie przywitasz się? - Mieląc kotleta spojrzałem się na mojego rodzica, który wskazywał na tą blondi. Uśmiechnąłem się sztucznie w jej stronę i kontynuowałem jedzenie. W sumie nawet dobry ten kotlet. Lepszy niż te sześć wcześniejszych kotletów. Zaczęli je doprawiać jakoś? Nalałem sobie soku dyniowego, nie przejmując się rodzinką patrzącą na mnie z wyrzutem.
- Draconie! Jest nową Ślizgonką w waszej szkole, dostaliśmy polecenie aby bliżej ją zapoznać z innymi ludźmi, szczególnie z twojego rocznika. I zaproponowaliśmy ciebie - zmarszczyłem czoło i odłożyłem z hukiem widelec na talerz. Co jest na gacie Merlina? Co to za konspiracje?
- "Zaproponowaliśmy?" - zadałem pytanie pretensjonalnie i spojrzałem na niego wymownie.
- Ja i twój kolega, Daniel... - Czułem jak kulka ziemniaczana staje mi w gardle, a krew buzuje w żyłach. Ten pierdolony idiota ugaduje się z moim ojcem?!
- Przepraszam, kto?! Daniel?! - Myślałem, że w tym momencie wyjdę z siebie.
- Draco! - krzyknęła oburzona Bellatrix, ale ja miałem w tej chwili chęć mordu, nie dbając o konsekwencje. Od kiedy oni się dogadują?!
- Spuść z tonu! To nic dziwnego, skoro jest zastępcą dyrektora! - Ojciec podniósł ton, a ja prychnąłem. To jest chyba nieśmieszny żart. Matka patrzyła na mnie ze współczuciem, a tamta dziewczyna była bardzo wystraszona.
- Skoro taki z niego zastępca, to czemu on tego nie zrobi? Tak się interesuje czyimiś dziewczynami, to czemu nie zainteresuje się nową? - zaśmiałem się z kpiną, ale po chwili zrozumiałem co powiedziałem. Niech ktoś rzuci na mnie Avadę.
- Jak to czyimiś? Draco! O co chodzi? - odezwał się do mnie zdziwiony, a ja przełknąłem ślinę. Matka przesłała mi porozumiewawcze i trochę zlęknione spojrzenie.
- To sprawa moja i Blaise'a. Nie chcę rozmawiać o jego związkach przy kolacji - odburknąłem, ale kiedy nie usłyszałem odzewu, odetchnąłem z ulgą. Już się przestraszyłem, wyobrażając sobie ojca krytykującego Melissę.
- Synu, to nie daje ci prawa, żeby traktować tak naszego gościa. Po kolacji przeniesiecie się do Hogwartu, oprowadzisz ją i zapoznasz z innymi. Tak? - spytał już bardziej uspokojony, a ja wypuściłem powoli powietrze z płuc.
- Dobrze.
*
Obudziłem się w nieznanym mi miejscu. Było zimno. Pachniało stęchlizną i panował półmrok. Udało mi się dostrzec jedynie krzesło naprzeciwko mnie, nierozpalony kominek i malutki stolik, a na nim butelka wody. To McDonald. To on mnie pojmał i ukrył w jakiejś pieprzonej piwnicy, w której jest tylko jedno okno. On jest pozbawiony rozumu. Co go napadło?! Zacząłem się szarpać, ale to nic nie dało. Byłem przywiązany do krzesła, jak jakiś zakładnik. Co to w ogóle ma być?! Bawi się w pana świata?
CZYTASZ
Isolated
Fanfiction*druga część fanfiction "Sunflower"* Czasami czekam, wpatruję się w szybę. Rozglądam się, szukam wzrokiem. Czego? Ciebie. To naiwne? Nic poza naiwnością i nadzieją mi nie pozostało, skarbie.