One-Shot napisane na zamówienie Vinna77. Mam nadzieje, ze ci się spodoba bo pierwszy raz piszę takie coś.
--------------------------
Mari
Zawsze byłam sama. Cały czas siedziałam w pozytywce i słuchałam tej spokojnej jakże melodii. Towarzyszyła mi ona kiedy inni grali koncerty i zabawiali dzieci. Przeżyłam LEKKĄ traumę. Przez to nie chcę wychodzić... To co przyniosła mi przeszłość... Aż szkoda o tym mówić. Wszystko przez tego fioletowego typa. To jego wina. W sumie... to dałam mu się podejść. Nie byłam dzieckiem, miałam piętnaście lat... I się nabrałam na jego tanie gadki. I jak to się skończyło? Zabił mnie i wsadził do tego animatronik'a. Choć byłam jego pierwszą ofiarą, nie znaczyło, że ostatnią. Dwa tygodni po mojej śmierć, on wrócić. Prowadził piątkę dzieci na zaplecze. Zaciekawiona jak i zmartwiona poszłam za nimi. Po paru minutach Vincent wyszedł a ja poczekałam chwilę po czym weszłam do pomieszczenia. Zamurował mnie widok martwych ciał... To co widział każdy. Ale ja zauważyłam coś jeszcze. Duszę. Widać było, że pragnęły zemsty. Postanowiłam więc dać ich ciała do pięciu animatroników: Freddy'go, Bonnie'go, Chici, Foxy'go oraz Golden Freddy'go. Sama chciałam zemsty. Lecz byłam za słaba by jej dokonać. Kiedy Animatroniki w końcu otworzyły oczy. Usłyszałam jak płakały i mówiły coś cicho ze smutkiem. Chyba nie o to im chodziło. Z poczuciem winy schowałam się w pudełku i już z niego nie wychodziłam. Do tej pory byłam ciekawa co by się stało kiedy bym jakoś go powstrzymała. Jakbym nie czekała tylko od razu go powstrzymała... Ale nie mogłam. Bałam się Vincenta... Byłam po prostu za słaba.... Teraz ciągle tu siedzę. Nie chciałam go już nigdy widzieć. Po prostu... zapomnieć o tym wszystkim i udawać normalnego Animatronik'a... Ale nie udawało mi się to zbytnio. Dzieci się mnie bały, a ja ciągle o tym myślałam. Pozostało więc czekać, aż co się stanie... Minęły może... Dwa lata? Miesiąc? Nie miałam pojęcia ile to było... Tak czy siak... Pracownicy jak zauważyli, że z animatoników leci krew... Zamknęli pizzerię i po jakimś czasie zbudowali nową. Zdziwił mnie sam fakt, że u mnie nic nie znaleziono. Nikt nie wykrył martwego ciała wewnątrz mnie... Nadal musiałam czekać. Może mnie jednak dadzą na złom? Popsują to animatronicze ciało... Nie mam pojęcia jakbym miała stać się jakimkolwiek zagrożeniem dla dzieci lub pracowników... Nie miałam zębów, mój endoszkielet nie wystawał, że już nie wspomnę o szponach... Czyli nie miałam nic szczególnego do roboty. Zbudowali tą całą pizzerię z nowymi animatronikami a mnie razem z pudłem dali do pokoju nagród. Ale nadal nie wychodziłam. Po prostu nie chciałam. Lecz pewnej nocy usłyszałam jakiś śmiech. Zignorowałam go. To pewnie któryś ze stróżów... Możliwe, że ten idiota mnie zabił. Jednak po chwili ktoś zapukał do mojego pudełka. Nie chętnie wyszłam i spojrzałam kto to. Nie był to Vincent. Ani nikt z pracowników. Był to Animatronik. Nie przypominał mi jednak nikogo z piątki starych kostiumów. Był to trochę mniejszy od mnie chłopak-robot. Miał na sobie niebieską czapkę w czerwone paski z małym wiatrakiem, koszulkę tego samego wzoru z dwoma białymi guzikami oraz spodenki. Z pod jego czapki wystawały kosmyki brązowych włosów. Oczy miał koloru nieba. Na policzkach gościły sztuczne rumieńce jak i u mnie. W rękach trzymał żółto-czerwony balon i tabliczkę z napisem ,,Balloons". Uśmiechnął się i powiedział ,,Hi!". Spojrzałam na niego podejrzliwie. Dziwny on jakiś... No ale to nie ja je projektuje czy buduje...
- Jak masz na imię? - spytał.
- Mów mi Marionetka lub Puppet.
- Miło poznać. Ja jestem Balloon Boy. Czemu tu siedzisz?
- Bo tak mi nakazali... Poza tym miło tu...
Chłopak wlazł do pudła i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.
CZYTASZ
One-Shots
RandomTak po prostu zwykłe krótkie historie specjalnie dla was. Co tam nowego czy dziwnego? (Nigdy nie ufaj opisom)