Mangle x Marionette

412 20 27
                                    

W końcu to napisałam. ;-; Shit (shot) dla @juliavfixu. (nie zaznaczyło ._.)


Marionette


Kiwałem głową w rytm melodii dochodzącej z pozytywki. Ona zawsze mnie uspokajała. Obojętnie co się stanie, zawsze kiedy jej słuchem, jestem spokojny. Ale nie jestem szczęśliwy. Czuję, że w moim życiu coś brakuje. Co dziwne, nie mam pojęcia czego. Reszta 'ekipy' też nie jest za szczęśliwa. Może to wszystko dlatego, że żyjemy... Tak, oni na pewno. U mnie natomiast jest coś jeszcze. Lecz jest to jedną wielką niewiadomą. Może mi kiedyś przejdzie... Albo nie da mi spokoju do śmie... Znaczy odejścia z tego świata. Postanowiłem tak zwanie 'rozprostować nogi'. Wyleciałem z pokoju nagród kierując się na korytarz. Z tego, co słyszałem, dziś miał dojść nowy animatronik. Mam tylko nadzieję, że zabójca nie wykorzysta go do schowania ciała... Znowu. On właśnie tak robił. Zabijał ludzi i chował ich w kostiumach. Tak zrobił z resztą, ja natomiast umarłem w inny sposób. Wystygnąłem się na wspomnienie ugryzienia w starej pizzerii. Nigdy nie zapomnę tego dnia. A to były moje urodziny... Najgorsze jakie były. Ale teraz, dni moich narodzin nie będą lepsze... Tak jak inne. Siedzenia w kukiełce nie jest najlepszym sposobem na obchodzenie urodzin. Do tego zawsze muszę patrzeć na te wszystkie przyjęcia organizowane tutaj, słuchać śmiechów innych dzieci, czując zapach pizzy oraz tortu rozdając mini-prezenty. Doszedłem do końca korytarza. Spojrzałem na metalowe drzwi z napisem 'Exit'. Miałem wielką ochotę otworzyć te drzwi i tak po prostu stąd wyjść. Ale wiedziałem, że nie jest to dobry pomysł. Jakby zareagowali ludzie? Pewnie wieść o nawiedzonym, uciekającym kostiumie, zrobiło by halo... Chociaż... Może wtedy zniszczyliby animatronik'i. Odepchnąłem myśl i zawróciłem idąc znów korytarzem. Przecież szukaliby sprawcy, a jednym podejrzanym byłby mój tato... Nie chciałem, żeby siedział w więzieniu, mimo tego co zrobił. Akurat to nie on mnie zabił. Nie miałem więc do niego żadnych pretensji. Wszedłem na zaplecze. Wszystkie stare animatronik'i były wyłączone, więc miałem spokój. Uwagę przykuło duże pudło stojące w rogu sali. Podszedłem do niego nie pewnie. Przeciąłem taśmę moimi 'szponami' i otworzyłem karton. W środku znajdowała się biała lisica, coś na wzór Foxy'go. Czyli to jest ten nowy Animatronik... znaczy się ta. Ciekawe czym się będzie zajmowała... I czy ona jedyna będzie zwykłym maszyną bez uwięzionej duszy. No chyba, że tata ma kolejną osobę na liście... Chodź z drugiej strony... Może doszłabym jakaś fajna 'osoba'. Nikt tutaj za mną nie przepada. W starych są mój brat oraz jego koledzy. W zabawkowych są młodsze od mnie dzieci, po cztery-pięć lat. Z nikim się nie mogę dogadać... Chwila, nikomu nie będę życzyć śmierci, tylko dlatego, że potrzebuje kogoś kto mnie zrozumie. Zamknąłem pudło i wyszedłem zza zaplecza. Ta sprawa jest coraz to bardziej szalona. Czemu życie musi się tak komplikować i karać ludzi, którzy nic nie zrobili? Dlaczego na taką agonię nie mogli 'przeżywać' jacyś przestępcy? To jest na prawdę dziwna sytuacja. Doszedłem w końcu do pokoju nagród. Wszedłem do mojego pudełka i usiadłem wygodnie. Wsłuchując się w melodie zamknąłem swe animatronicze powieki. Jutro jest kolejny dzień...


Otworzyłem oczy słysząc niepokojące stukanie i krzyki. Proszę, niech to nie będzie to, co myślę. Wyszedłem z pudełka i ruszyłem do źródła hałasu. Dochodziły one z biura. Skoro jest noc, to pewnie ktoś z ekipy znów stracił kontrolę i dorwał stróża nocnego. Mam cichą nadzieję, że to nie mój tata. Wszedłem do owego pomieszczenia. Otworzyłem szeroko moje animatronicze powieki. Fioletowowłosy stał w kałuży krwi nad ciałem jakiejś dziewczyny. Momentalnie spojrzał na mnie, a ja powoli zacząłem się cofać. Nie bałem się mojego ojca, po prostu nie chcę, żeby pomyślał, że go zechcę zaatakować. Żal mi trochę tej dziewczyny, pewnie trafi do kostiumu, jak my wszyscy. Czyli tak jak się domyślałem... Może i jej nie znałem, ale na prawdę nikomu nie życzę siedzenia w kostiumie. Nawet mojemu bratu. Ech, zobaczymy jak to będzie...


Dziewczyna była już w kostiumie, musiała pracować tak jak my, żyć tak jak my i cierpieć tak jak my. Widziałem jak wielokrotnie płakała gdzieś w kącie. Po pewnym czasie się przyzwyczai... Chyba. Pewnego dnia cierpiała jeszcze bardziej. Ale już nie fizycznie, lecz psychicznie. Otóż, do pizzerii przyszła grupa nieznośnych nastolatków którzy zaczęli wyrywać lisicy różne części. Jakby tego było mało, dzieciaki dołączyły się do starszaków. Nie minęło za dużo czasu, gdy sobie poszli zostawiając biedną dziewczynę w kawałkach. Zdobyłem się na odwagę i wyszedłem z pudełka. Wiedziałem, że jest za późno, ale chciałem ją chociaż podnieść na duchu. Uklęknąłem obok niej, a ona spojrzała na mnie.


- Przykro mi z tego, co się stało... Widziałem jak umierasz... Przepraszam, że nie mogłem pomóc.


- Nie przepraszaj... Jesteś zarówno osłabiony tak jak ja, więc ciebie rozumiem... Jak masz na imię?


- Kenny... A ty?


- Izabella. 


Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju napraw zanim któryś ze stróżów zdążył coś zauważyć. Położyłem ją z powrotem do pudełka i usiadłem obok. Lecz nie wróciłem do siebie. Chciałem z nią zostać, wiedziałem jak ona cierpi. Przez cały dzień rozmawialiśmy o swoim dawnym życiu oraz rodzinie. Mogliśmy sobie nawzajem pożalić. I chyba właśnie tego mi było trzeba. Osoby, która mnie wysłucha i zrozumie. Ona również takiej potrzebowała. Przez te parę dni wspieraliśmy się wzajemnie przy okazji zostając przyjaciółmi. Czemu dłużej? Przez pewien wypadek zamknęli pizzerię... A potem byliśmy w końcu wolni. Mogliśmy pójść o nieba z dala od bólu i ciężkich kostiumów. Razem z nami poszły też duszę ze starych jak i zabawkowych animatronik'ów. W niebie mogłem widzieć losy innych. Te smutne, jak i wesołe momenty z ich życia. Życzę im wszystkim, żeby ich nie zmarnowali oraz aby nie żałowali kiedy stamtąd odejdą. W końcu... Życie mamy jedno. 


Mam nadzieję, że ci się podobał... No, czekam na komy. :D


Do next'a. :

One-Shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz