Shot dla ZimowaSchizofrenia ♡
Vincent
Siedziałem, jak to miałem w zwyczaju, na fotelu postukując palcami o oparcie.
Właśnie byłem świadkiem morderstwa. Co najlepsze, to ja jestem winny. To ja, zły człowiek, który odbiera innym ten cudowny dar. Życie.
Spowodowałem nowy temat specjalnie dla telewizji. Dla tych tępaków, których obchodzą tylko nowe wiadomości i oczywiście pieniądze. Przed kamerą, widać jak im szkoda ofiar. Tak na prawdę, ich to nie obchodzi. Chcą być wiarygodni, aby zwiększyć oglądalność ich studia. Tak samo jest z policją. Ha, oni to już całkowicie mnie rozbawiają. Ich nic nie interesuje. Może zginąć członek z rodziny któregoś z nich. Oni mają to gdzieś. Ślectwo, praca i pieniądze. To się liczy.
Taka jest prawda, o nich wszystkich. O politykach, tych co mają władzę.. wszyscy są tacy sami.
A mówi się, że to mordercy nie mają serca. To jest nie prawda. Szczerze, kiedy zabijałem tamtą mała dziewczynę, poczułem się dziwnie. Jakby, ukłucie w pewną część mojego serca. Do tej pory mi nie przeszło. Poczucie winy nie chciało od mnie odejść. Ciężko było mi zapomnieć o tej sprawie. W innych przypadkach, godzinę po zabójstwie, byłem już zrelaksowany i spokojny. Jakby nic nigdy się nie stało. Dziś było inaczej. Czyżby przez ten krótki czas, zdołałem nawiązać więś pomiędzy mną, a tą dziewczyną?
To nie możliwe. Rozmawiałem z nią zaledwie kilka minut. I to na potrzebę zabicia jej.
Nie, nie mogę tak po prostu tutaj siedzieć.
Wstałem z fotela i ruszyłem w stronę przed pokoju. Ubrałem kurtkę. Heh, wcześniej tego nie zrobiłem i prawie zamarzłem. Wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz. Obrałem za cel pewien dom. Mianowicie ten, w którym mieszkała Simon. Chciałem z nią porozmawiać. Jej mogę wyznać wszystko. Ona jako jedyna mnie rozumiała. Nie ważne co by się nie stało, ona była opanowana i zawsze potrafiła pomóc. W sumie, kochałem ją od długiego czasu. Jednak bałem się, że ona tego nie odwzajemnia. W takim przypadku zareagowałbym natychmiastowo. Najprawdopodobniej bym ją zabił. A tego bym nie chciał.
Trudno jest być mordercą i mieć bliskie osoby. Nigdy nie wiadomo, czy przy nich można się w stu procentach kontrolować. Czy przypadkiem się ich nie zrani. Albo jak już wspomniałem zabije.
Po części przez ten problem, chciałbym przestać z odbieraniem innym życia. Nie chciałem być ciągle w tej niepewności. Zanim się obejrzałem byłem pod domem Simon.
Wziąłem głęboki wdech. Może jednak powiem jej co do niej czuję? Może jednak nic się jej nie stanie. Może będziemy mogli być razem szczęśliwi...
Podszedłem do drzwi i zapukałem w nie.
Odpowiedziała mi cisza. Tym razem użyłem dzwonka. Nic. Najwyraźniej jej nie ma. Chyba to nawet lepiej. Mam więcej czasu aby to wszystko przemyśleć. W końcu, ostatnio tyle się dzieję. Jeszcze trochę i nie będę za tym wszystkim nadąrzał. Heh... Odwróciłem się na pięcie. Szedłem chodnikiem w stronę parku, który był niedaleko. Nie chodziło tam zbyt dużo ludzi. Mogłem tam w spokoju o tym wszystkim pomyśleć. Ułożyć plan co do następnego tygodnia. Wszystko może się zdarzyć w tym dziwnym świecie. Musiałem też pamiętać o możliwości ponownego przesłuchania przez policję. Prawdopodobnie mnie podejrzewają. Szczególnie, jeżeli w dochodzeniu uczestniczy nie jaki Eric. Ten to już kompletnie się na mnie uwziął. Cokolwiek by się nie stało, zawsze to mnie podejrzewa. Nie dziwić mu się, nieźle namieszałem w jego życiu.
Wszedłem na teren parku. Nareszcie trochę spokoju. Szedłem w konkretne miejsce. Mianowicie mały mostek, nad rzeką. Wieczorami jest tam cudownie. W wodzie są świecące ryby, które zawsze widać po zachodzie słońca. W okół jest dużo drzew wiśni, latarnie oraz ławka. Ogólnie jest to bardzo ładnie oświetlone. Akurat słońce powoli chowało się za horyzontem. Za chwilę będę mógł podziwiać ten wspaniały widok.
Lekko podekscytowany przyśpieszyłem kroku. W tej właśnie chwili chciałem tam być.
Po krótkim czasie widziałem już zarysy mostka. Co dziwne stały tam jakieś osoby. Byłem jednak zbyt daleko, aby zauważyć kto to. Szedłem więc dalej. Może zaraz sobie pójdą. Chciałem mieć to miejsce tylko dla siebie. Chociaż na chwilę. Aby oderwać się od rzeczywistości.
Skręciłem w prawo. Mogłem już wyraźnie widzieć mój kochany most. Uśmiechnąłem się szeroko. Po chwili jednak rospoznałem parę stojącą w moim ukochanym miejscu. Stanąłem momentalnie z rozwartymi oczami. Nie mogłem uwierzyć. To nie mogło sie dziać. Poczułem kilka łez, które zlatywały mi przez piekące już policzki. Dolna powieka zaczęła drżeć. Pierwszy raz poczułem się tak okropnie.
Simon stała na moście z nim. Eric'iem. Całowali się. Na moich oczach.
Znów poczułem ukłucie. Tym razem bolało o wiele bardziej. Jak oni mogli mi to zrobić? Dzisiaj miałem wyznać jej moje uczucia. Dzisiaj mieliśmy zacząć nasze wspólne życie. Mieliśmy wziąść ślub. Mieliśmy być ze sobą na zawsze.
Zacisnąłem mocno pięści. Mój oddech stał się płytki i nie równy. Fala łez spływała z moich oczu. Jednak, nie mogłemcsię ruszać. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Mogłem tylko na to wszystko patrzeć. Czy właśnie to jest smutek? Ból? Gorycz? To wszystko czułem w tej chwili. Nie mogłem się uspokoić. Całe moje ciało przeszył ból, to było nie do zniesienia. Poczułem jego dłoń na moim ramieniu. Jego oddech na mojej szyi.
CZYTASZ
One-Shots
RandomTak po prostu zwykłe krótkie historie specjalnie dla was. Co tam nowego czy dziwnego? (Nigdy nie ufaj opisom)