Przyjaciel|Male Puppet x Reader

1.1K 52 17
                                    

Narrator

Nie miałaś już siły. Zawiązałaś w sópeł sznuruwki twoich trampek i wybiegłaś z domu trzaskając drzwiami. Zbiegłaś po schodach i wyszłaszaś z klatki tylnyni drzwiami. Biegłaś tak szybko, jak mogłaś. Pokłóciłaś się z twoją matką, a ta dała tobie z liścia nazywając niewdzięczną dziwką. Musiałaś uciec z tego patologicznego domu. Nie dało się tam żyć. Musiałaś spać na starym i zakużonym strychu. Twoi rodzice wcale o ciebie nie dbali. Dla nich ważniejsza była twoja młodszą siostra. Ta też za tobą nie przepadała. Zabrała ci wszystko ci miałaś i śmiała się z ciebie na każdyn kroku. Przez nią już tydzień chodziłaś w tych samych ciuchach. Przez to debila z twojej klasy się śmiali, że jesteś biedna. Twoi rozdzice mieli pieniądze... Ale nie dla ciebie. Wbiegłaś do parku obok którego stała pizzeria. Stałaś tak chwilę myśląc co dalej. Ostatecznie wskoczyłaś przez okno do pizzerii. Nie była to jedna za wesoła część tego budynku... Bowiem było to zaplecze. Spojrzałaś na stare animatroni'i. Były wyłączone... Całe szczęście. Wzięłaś głęboki wdech i tego pożałowałaś. Poczułaś ostry smrud gnijącego trupa. Zatkałaś sobie nos. Nie uszło tu wytrzymać. Zanim postanowiłaś wyjść do pokoju wszedł jakiś facet. Nie minęło za wiele czasu jak poczułaś ostry przedmiot przecinający twoją krtań oraz ten psychiczny śmiech... Więcej nie pamiętasz...

Otworzyłaś oczy. Czy to był sen? Podniosłaś się z ziemi. Byłaś nadal na zapleczu. Jenak teraz czułaś się... Ciężej? Trudno było ci nazwać to uczucie. Dopiero teraz zauważyłaś, że Old Animatronik'ów nie ma. Ciekaer gdzie poszli... Podeszłaś do drzwi. Dziwne, kiedy się poruszałaś brzmiało to, jakby nie człowiek a robot szedł... Spojrzałaś w dół i krzynkełaś. Byłaś... W kostiumie!
Nie, to nie mogło się dziać. To nadal sen! To musi być sen! - krzyczałaś w kółko.
Jednak to była prawda. Ktoś zamknął cie w kostiumie z bardzo starej pizzerii... Czyli niby baleriny z grupy ,,Funtime". Skrzywiłaś się. Nie chciałaś siedzieć w aniatronik'u... Do tego w takim, któremu twarz się rusza i na tony makijażu jak Toy'e! Nie, musisz się stąd wydostać. Chciałaś tylko uwolnić się od rodziców... A tu zostajesz zamknęta w puszce z makijażem. Szarpnęłaś za klamkę, a drzwi otworzyły się na ościesz. Wyszłaś nie pewnie na korytarz. Usłyszałaś szmery czyjejś rozmowy. Nie widziałaś jednak nikogo co cię nie zapokoiło. Z prawej steiny korytarza szedł w twoją stronę dziewny chłopak. Przyjrzałaś mu się. Brunet, o niebieskich oczach... Ubrany był w koszule, czarną muszkę i cylinder. Na policzkach widniały czerwone, umalowane rumieńce. Co dziwne miał on misie uszy! Widząc cię uśmiechną się dziwnie.

- To ty jesteś ta nowa? Tą, którą zwiął *imię*?

- Skąd ty znasz moje imię?! Kim ty jesteś? I... Czemu jestem w... Tym czymś?!

Trochę przesadziłaś. Zarumieniłaś się zawstydzona. Uszaty tylko się zaśmiał.

- Skąd znam twoje imię? Mam pewne źródła... Nie pytaj o szczegóły. Kim jestem? Jednym z głównych aktrakcji tej placówki. Nazywam się Toy Freddy. Ale możesz mi mówić jak każdy, czyli ,,Fred".

- No dobrze... Miło cię poznać... Chyba. Nie odpowiedziałeś mi na ostatnie pytanie.

- Zuchwała jesteś jak na martwą osobę zamknętą w Funtime belerinie...

- Słucham?!

Westchnął przewracając oczami.

- Zadajesz dużo pytań. Zabito cię i dano do kostiumu. Z resztą jak każdego z nas. Nic nowego i wartego uwagi... Więc nie czuj się wyjątkowa. A tym bardziej nie licz, że cię polubię. Nie znoszę Funtime'ów.

Odwrócił się na pięcie i podszedł tą samą drogą jak tu przyszedł.
Cham. -pomyślałaś.

Minęło pare dni. Poznałaś (samodzielnie) pizzerię i jej mieszkańców. Jak się okazało byłaś jedynym Funtime'm. Bowiem były tu tylko Toy'e, Old'y oraz Shadow'y. Trochę cię to krępowało. Jednak przez te ni dowiedziałaś jacy są wszyscy tutaj. Fred i Toichi nie przepadają za tobą. Reszta... No powiecmy, że ani nie są dobrzy, ani źli. Po prostu neutralni... No lepsze to niż naśmiewanie się i rzucanie wszystkiego pod twoje nogi. Jednak najbardziej sympatyczy okazał się, Marian. Czyli chłopak ubrany na czarno z tymi samym kolorem oczu i włosów. Namalowane miał sztuczne łzy oraz czerwone rumieńce. Nie mówił za wiele i prawie zawsze siedział w pudełku. Jednak kiedy był w pobliżu, a Fred podrzucał ci coś pod nogi, Marian pomagał ci wstać i pocieszał, kiedy płakałaś.
Siedziałaś w kącie zaplecza. Było tu tak cicho... I nie było Fred'a. Na prawdę go nie znosiłaś. Schowałaś twarz w dłoniach i kolejne łzy spływały ci po policzkach. Czemu tak musiało być? Uciec z patologicznego domu i trafić do kostiumu. To się nazywa mieć pecha. Po chwili usłyszałaś kroki dochodzące z korytarza. Modliłaś się w duchu, żeby to nie był misiek. Metalowe drzwi zaskrzypiały, a po pokoju rozniósł się stukot butów które były coraz to głośniejsze. Ten ktoś przykucną obok ciebie i... Przytulił cię. Podniosłaś wzrok i mimo zamazanego widoku przez łzy zobaczyłaś kto to. Był to bowiem Marian. Uśmiechnęłaś się szeroko i wtuliłaś się w niego.

- Dziękuje ci...

- Nie ma za co... Kocham cię, przyjaciółko.

- Ja ciebie też, przyjacielu.

Może jednak nie będzie tak źle? Przy takim przyjacielu można znieść wszystko... Nawet kłody rzucane pod nogi i ostre uwagi.

One-Shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz