Zamówione przez Wolfiepl. Po tym będą jeszcze dwa One-Shoty czyli ,,Mike x Reader" i ,,Springtrap x P.Mangle". Po nich prawdopodobnie zawieszę na 2 tygodnie zamówienia, a potem zobaczymy. No to... Lecim!
------------------------------------------------
*perspektywa narratora*
Weszłaś do domu, zdjęłaś buty i rzuciłaś plecak w róg przedpokoju. Weszłaś do salony i położyłaś się na sofie. Byłaś padnięta. Cały czas musiałaś się uczyć do tych wszystkich testów... Szkoda o tym mówić. Postanowiłaś się w końcu wyspać, ponieważ jutro na prawdę będzie tego sporo. Jednak zanim zamknęłaś oczy usłyszałaś stukanie w okno. Pomyślałaś, że to pewnie jakaś gałąź. Ale stukanie się powtórzyło, tym razem w drzwi. Zdziwiona wstałaś i poszłaś do przedpokoju. Spojrzałaś przez Judasza, ale nic nie zobaczyłaś. Otworzyłaś drzwi i wychyliłaś głowę rozglądając się. Pusto. Może były to jakieś dzieciaki które stroją sobie żarty? Dużo było takich na twoim osiedlu. Zrezygnowana zamknęłaś drzwi i poszłaś do kuchni. Nalałaś sobie coli do szklanki i wypiłaś jednym chlustem. Po chwili zrobiłaś się na prawdę śpiąca, do tego stopnia, że opadłaś na podłogę powoli zamykając oczy. Zanim jednak odpłynęłaś usłyszałaś cichy, męski i psychopatyczny śmiech.
?: Dobranoc...
Obudziłaś się, lecz nie miałaś siły otworzyć oczu. Głowa bolała cię okropnie i byłaś zmęczona mimo, że poszłaś spać. Do tego kompletnie nic nie pamiętasz co się wcześniej stało. Kompletny mętlik w głowie. Czułaś się, jakbyś miała kaca. Co doprowadziło cię do tego stanu? Nie byłaś na żadnej imprezie... Chyba. Podniosłaś rękę która lekko cię zabolała. Jęknęłaś cicho. Co się stało? Wzięłaś głęboki wdech. Zmarszczyłaś nos. Czułaś dziwny odór... Coś jakby... trup? Otworzyłaś w końcu oczy i podniosłaś się z ziemi siadając po turecku. Nie byłaś w swojej sypialni lecz w... Właśnie gdzie się znajdowałaś? Jedynym źródłem światła był księżyc i gwiazdy za małym oknem. Rozejrzałaś się. Otworzyłaś szeroko oczy. Wszędzie były kałuże krwi a gdzie nie gdzie leżały jakieś kończyny bądź wnętrzności. Przełknęłaś głośno ślinę. Powoli wszystko składało się do kupy. Prawdopodobnie dorwał cię on... Ten, przed którym wszyscy ciągle mówili. Dużo o nim słyszałaś... Lecz nie wierzyłaś w to wszystko... On ponoć mieszka w Ameryce... Czyli nie mógł być to Pink Guy... Ale w sumie... Parę osób zniknęło, a ciała niektórych znaleziono w pobliskim lesie... Widziałaś to w wiadomościach. Były nieźle pokiereszowane... Schowałaś kolana pod brodę krzywiąc się lekko. Bałaś się wstać i podejść do drzwi. Do tego przy najmniejszym ruchu sprawia ci to ból. Co miałaś zrobić? Po chwili usłyszałaś kroki. Zaraz miałaś poznać twojego porywacza... Brzdęk kluczy, odkluczanie zamka, cichy śmiech... Każdy z tych dźwięków cię niepokoił. Drzwi otworzyły się szeroko rzucając trochę większe światło do pomieszczenia. Do pokoju wszedł ubrany w różowy mundur typ. Spojrzał na ciebie szeroko uśmiechnięty. To nie mógł być on... Pink Guy zamknął drzwi i zaświecił światło. Teraz mogłaś mu się lepiej przyjrzeć. Wyglądał w sumie na rok może dwa starszego od ciebie, wysokiego i chudego typa. Na jego twarzy cały czas gościł uśmiech psychopaty, a jego dziwno-białe oczy hipnotyzowały cię. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Niestety, a może stety, on wyręczył cię i pierwszy zaczął rozmowę.
- W końcu się obudziłaś... Dość długo spałaś... - usłyszałaś jego szept.
- Gdzie ja jestem...?
Serio nie wiedziałaś co powiedzieć. A to pytanie było pierwsze o czym pomyślałaś. Było najbardziej... Sensowne.
- W mojej piwnicy... Słyszałaś o mnie? No wiesz... Podobno dużo o mnie mówią.
Miał rację. Ostatnio w wiadomościach bardzo często mówią na jego temat...
- Tak... Słyszałam o tobie.
- To dobrze. Nie będę ci musiał tłumaczyć. Więc chyba wiesz co się z tobą stanie?
- Mniejwięcej...
- Hm...
Wyciągnął z kieszeni nóż i zbliżył się do ciebie. Zaczęłaś się cofać a on przybliżać. W końcu walnęłaś o ścianę. Przygryzłaś dolną wargę. Nie mogłaś nic zrobić. Pink przykucnął i złapał cię za nadgarstek. Jednak zrobił to trochę za mocno. Chyba będzie po tym siniak.... Przybliżył nóż do twojej twarzy. Patrzyłaś na niego lekko przestraszona. Przejechał ci nim po prawym policzku. Zabolało cię to tylko trochę. Strużki krwi wyleciały z małej ranki. Zrobił to samo na lewym.
- W końcu się uśmiechasz...
- Podobny styl to Jeff'a...
Nie wiadomo co cię wzięło, żeby to powiedzieć. Bałaś się ale jednak chciałaś to powiedzieć. On tylko zaśmiał się krótko.
- Znam go. Uwierz mi, on ma inny styl niż ja. On wycina uśmiechy i podrażnia gardła. Ja zaś robię coś jeszcze...
- Czyli co takiego...?
- Dużo by wymieniać... Ale zaraz mogę ci pokazać... Co ty na to?
- Nie wiem czy chcę się przekonać.
- Mimo tego się przekonasz... Poza tym widzę, że jesteś bardziej śmiała. Cieszę się z tego powodu.
Zrobił ci kilka nacięć na nadgarstkach. Powoli robiła się mała kałuża krwi. Rany cię bolały a jednocześnie piekły. Czyli tak skończysz? Wykrwawiając się? Spojrzałaś na leżące wszędzie wnętrzności. Czułaś się, jakbyś dostała taryfę ulgową. Wyobrażałaś sobie jak ci ludzie musieli dopiero cierpieć...
- Może zanim zacznę robić ci prawdziwą krzywdę... Powiesz coś o sobie?
- Ale jak to...?
Wzruszył ramionami.
- 0o prostu chcę się czegoś o tobie dowiedzieć.
- Z nimi też gadałeś?
Wskazałaś na leżące ciała. Spojrzał na nie, a potem na ciebie.
- Nie. Ale dla ciebie zrobię wyjątek. Jak masz na imię?
- Jestem *twoje imię*.
Ładne.
- Dziękuje... A ty... Jak masz na imię?
- Moje imię nie jest ważne... Mów do mnie jak wszyscy... Pink.
- No dobrze...
Rozmawialiście... Parę godzin? Sama nie wiedziałaś dokładnie ile. Jak na zabójce był dość sympatyczny. Mimo tego, że przed chwilą rozciął ci policzki oraz pociął twoje nadgarstki... Po jakimś czasie Pink westchnął.
- Dobra, nie będę tego przeciągać w nieskończoność...
- Co się stało?
- Podobasz mi się. Porwałem cię bo... Nie wiem jak inaczej mam zwrócić twoją uwagę.
- Słucham?
- Chodziłem kiedyś do tej samej szkoły co ty. Codziennie widziałem cię ale nie mogłem podejść. Potem wywalili mnie ze szkoły... Po jakimś czasie wszystko zaczęło się walić i zacząłem zabijać...
- Nie widziałam cię...
- Zawsze stałem w cieniu. Nikt mnie nie zauważał... Dopóki nie zabijałem.
- Nie wiedziałam o tym... Przykro mi.
- Jest okey. Mam głupie pytanie.
- Jakie?
- Idziemy do mnie...?
Wiedziałaś o co mu chodzi. Nie wiedziałaś co powiedzieć.
- No... dobra.
Pomógł ci wstać i razem wyszliście z piwnicy. W końcu będzie mógł opatrzeć twoje rany, abyś się nie wykrwawiła.
Witam serdecznie zjebany One-Shit. :) Mam nadzieje, że ten Shit się spodobał do pisałam go aż dwa dni. ;w; Jutro lub w środę wezmę się za kolejny. :') Do nexta. :3
CZYTASZ
One-Shots
RandomTak po prostu zwykłe krótkie historie specjalnie dla was. Co tam nowego czy dziwnego? (Nigdy nie ufaj opisom)