Tajemnica

Prolog

Krew była wszędzie. Plamiła las dookoła swoim szkarłatnym kolorem. Leżały 4 martwe ciała pozbawione krwi, duszy i normalnego wyglądu. Jedna ofiara leżała na ziemi jeszcze żywa i krzyczała w niebo głos ale nikt nie miał prawa go usłyszeć, oprócz kreatury, która stała przed nim.

Miała czerwone oczy, rząd ostrych jak brzytwa zębów, szpony które cięły wszystko, ogon długi i giętki , a jej kończyny poruszały się nienaturalnie, a ciało było pokryte skórą. Skóra była bardzo gładka, prawie, że jak ludzka ale czuło się, że jest chropowata. Wygięła usta w potworny uśmiech i chwyciła mężczyznę. Pocałowała go. Padł martwy. Bez duszy, krwi , a nawet ludzkiego wyglądu. Kreatura nasyciła się i uśmiechnęła szeroko.

Zaczęła zmieniać wygląd na ludzki. Zmieniła się w człowieka, a konkretniej w kobietę. Miała do połowy pleców kręcone czarne włosy i niebieskie oczy. Młoda i piękna. Tak by ją każdy opisał nawet nie wiedząc, że jest kimś innym. Za nim by się zorientował kim w ogóle jest, już byłby martwy.

Po chwili jej ciało zaczęło się znowu zmieniać i przybrała postać mężczyzny w młodym wieku. Ominął ciała i kierował się w stronę ulicy, skąd dobiegła odgłos jeżdżących samochodów. Zwierzęta uciekały czując jego zapach. Dla człowieka był on przyjemny ale zwierzęta miały czulszy węch i czuły kryjące się w nim zło.

Wyszedł z lasu i zażył powietrza, rozkoszując się przyjemnym zapachem ludzi. Ślina mu naciekła ale opanował się.

Nie mógł teraz się zdradzić za nim nie dotrze do celu. Miał już swój cel, jak każdy podobny do niego. Wiedzieli czego szukać i kogo się pozbyć.

Każdy jednak działa na swoją własną rękę, bo chcieli dostać nagrodę. Szedł wzdłuż ulicy w stronę swojego celu.