Rozdział 1

26 2 0
                                    


Dermon

- No nie daj się prosić. - Odezwała się Katy Anbaro. Jest ona atrakcyjną blondynka o zielonych oczach. Patrzała błagalnie na Devi Panomal. Chciała się z nią wybrać na zakupy ale Devi dziś nie chciała. Była zmęczona co ja dziwiło. Nie powinna odczuwać zmęczenia. Nie była głodna ale jednak było inaczej z jej organizmem.

- Nie chce dziś Katy. - Próbowała dojść do rozsądku przyjaciółki, która nie mogła zrozumieć jej. Devi przyjaźni się z Katy od podstawówki. Razem spędzały mnóstwo czasu, rozmawiając o wszystkim. Stały się najlepszymi przyjaciółkami i doszło do tego, że teraz chodzą do tego samego liceum w Dermon.

Dermon to małe miasto, liczące zaledwie dwa tysiące siedemset czterdzieści mieszkańców. Znajdowało się blisko Nowego Jorku. Co ich cieszyło. Miały blisko więc jak chciały jechać na poważne zakupy, nie musiały się martwić. A dojazd był łatwy i szybki. 

Ich miasto było bogate i każdy się znał, a jak nie to przez kogoś. Nie dało się tu nie spotkać kogoś znajomego i rzadko pojawił się ktoś nowy ale pojawiał.

- Kim jesteś i co zrobiłaś z moja przyjaciółką? - Zapytała poważnie i wlepiła oczy w przyjaciółkę. Devi się zaśmiała, słysząc ją.

- Och.. Katy. To ja tylko dziś jestem zmęczona. - Mówiła prawdę ale tylko częściowo. Katy zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem i tak patrzyła przez dobrą chwile, aż westchnęła zrezygnowana.

- No niech ci będzie. - Jęknęła zrozpaczona Katy. Obie kochały zakupy lecz czasami Devi chciała od tego odpocząć. Widząc smutny wzrok Katy, Devi wpadła na pomysł i akurat wracały ze szkoły.

- Może wpadniemy do Anaboli? - Zapytała z nadzieją w głosie Devi. Miała ochotę na lody o smaku truskawki i tiramisu. Katy oczy zabłyszczały słysząc propozycję. Pokiwała głową z aprobata.

- Jestem zdecydowanie za! - Krzyknęła szczęśliwa i ruszyły. Miały tylko do przejścia 10 minut drogi. Sett Merr było blisko ze wszystkich stron. Było to centrum miasta. Gdzie robiło się wszystkie zakupy czy chciało się spotkać ze znajomymi do kina czy gdzieś indziej.

Doszły i zajęły stolik. Miejsce było już pełne uczniów z ich liceum. Zawsze tak było. Po szkole zazwyczaj każdy tu przychodził lub na przeciwko do Barnoli, która serwowała pyszne jedzenie i zdrowe na dodatek. Podeszła do nich kelnerka. Była to Anabelia Mermon. Młoda i atrakcyjna. Ubrana w strój kelnerski. Białą koszula na guziki w długi rękaw, do tego spódniczka do połowy ud czarna i pokazywała dzięki temu swoje długi nogi. Na to miała płaskie buty czarne, a wszystko wyglądało pięknie dzięki jej blond włosa i niebieskim oczom.

Nie mogli chodzić na szpilkach. Raz był przez to okropny wypadek,  który tragicznie się skończył. 

- Ja po proszę lody z podwójna gałka truskawkowych i tiramisu. - Odezwała się pierwsza Devi, a po niej szybko Katy.

- Ja po proszę limonkę i jabłko. Tez dwie gałki! - Zawołała za kelnerką. Devi się pochyliła w jej stronę.

- Kogo znamy? - Katy zrobiła to samo i objęły wzrokiem całą cukiernie. Miały dobre miejsce by to zrobić, bez zbędnego oglądania się do tyłu. Nie wychodziło na to, że czegoś szukają.

- Przy oknie siedzą koszykarze, a obok piłkarze. - Od razu odezwała się Katy mierząc każdego wzrokiem. Miało na czym skupić oko. Każdy z nich był umięśniony i przystojny ale zachowywali się czasami gorzej niż dzieci.

- Tam jest cała drużyna cheerleaderek. - Wskazała przeciwny stolik po drugiej stronie Devi. Cheerleaderki były ubrane w swoje stroje. Góra była na ramiączkach cienkich i odsłaniała brzuch, dół to mini spódniczki ale pod to były specjalne spodenki, które nie pokazywały majtek, podkolanówki i szpilki. Strój był koloru czarnego z  pomarańczowymi krawędziami.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz