Rozdział 9

9 1 0
                                        


Dotknęła kolumny i poczuła, że jest ciepła więc użyła mocy i czerń która ja otaczała zaczęła spadać i po chwili był przed nią piękny czysty marmur, który się mienił swoim blaskiem. Odłamki kolumny zaczęły się odbudowywać ale nie zobaczyła co tam jest. Czerń zeszła ale była gładka. Jak widać nie miała prawa zobaczyć co tam było i szanowała to. To nie był jej świat, jej nie było i nawet jak się dowie nic z tym nie zrobi. Postanowiła się jeszcze rozejrzeć ale nic z tego. Nie znalazła nic co by jej pomogło w znalezieniu jakiś dowodów. Do póki coś jej nie zabłyszczało. Podeszła tam ale musiała się schylić prawie zwisy wała by dosięgnąć. Chwyciła ową rzecz ale dopiero teraz wyczuła zagrożenie. Obejrzała się i w jej stronę leciało światło, bardzo jasne i szybkie. Wiedziała, że tego nie uniknie więc czekała a było to może tylko sekunda i w tej sekundzie ktoś ją odepchnął na bok. Upadła dalej gnieciona przez kogoś. Otworzyła oczy i zobaczyła brązowe oczy. Bardzo jej znane i zapamiętane z zeszłej gorącej nocy i poranka.

- Co tu robisz? - Zapytała cicho i spojrzała na światło, które poleciało dalej gdzieś.

- Wiedziałem, że przyjdziesz tu więc ciebie obserwowałem. - Usiadł obok niej i zobaczyła lekko poparzone plecy, bluzka była zniszczona więc ja już ściągnął. - To Światło było dziwne. Nie wyczułem go szybciej, dopiero wtedy jak spojrzałem w bok. - Mruknął cicho i patrzył na nią bacznie szukając jakichkolwiek ran.

- Nic mi nie jest. To ty masz poparzone plecy. - Mrukneła i przybliżyła się do niego. Dotknęła ręką jego pleców. Były gorzej przypieczone niż myślała. Skóra odchodziła. Zadrżał pod jej dotykiem. Nie zraziła się tylko przysunęła bliżej i pocałowała go. Nie spodziewał się tego ale odwzajemnił to z dużo większą żarliwością i pożądaniem. Chciała go uleczyć. Rzadko się zdarza, że Demon ma taki talent ale były takie przypadki i była jedną z nich. Uczyła się nawet u Elfów, Wróżek i Czarodziei by zwiększyć tą moc. Pragnęła go uleczyć i dotknęła rękami jego pleców. Gdy oderwała swoje usta od jego uleczyła go i nie zostało nic na ten dowód. Spojrzał tam i uśmiechnął lekko.

- Dziękuje. - Odezwał się cicho i wstali. Nie zrobili nawet kroku, a nawet się nie odezwali,a zaczęli spadać i wpadli do podziemi. Prosto pod nogi Boga Hadesa, a bardziej pod jego tron. Był ogromny.

Bogowie są ogromni. Można by rzecz, że nawet Gigantami. Hades chociaż miał wiele postaci,pokazał tą jedną z najbliższych jego prawdziwej twarzy. Miał długie włosy czarne jak ziemia, oczy ciemne jak noc, męskie rysy twarzy. Twarz była piękna i to następna zaleta Boga. Oni byli piękni, a nawet bardziej. Ich piękna nie da się wyrazić, nie da się ująć w słowa i nie da się namalować.

Hades był okrutny i niebezpieczny. Była czasami nazywany Złym Bogiem ale miał powody ku temu. Spojrzał na nich groźnie, a potem się lekko uśmiechnął widząc dziewczynę, a raczej wyczuwając jej zapach.

- Co tu robisz córko Szatana? Po niebie kroczyło coś niebezpiecznego a to ty i twój kochanek. - Miał piękny głos i z niego wylatywało światło było ciemne ale migotało. - Chociaż.. Nie, to nie wy. To było coś innego. - Mówił teraz do siebie.

- Hadesie. - Odezwała się głośno Devi bez strachu. Spojrzał na nią i zobaczył ten sam wzrok. Ten sam co u Szatana. Bardzo władczy, nie przyjmujący sprzeciwu. - Co się stało z Aniołami?

- Czemu ciebie to interesuje córko Szatana? - Był ciekawy i nie ukrywał tego.

- Nazywam się Devila.

- Dobrze Devilo ale ciągle nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

- Interesuje mnie to bo mam dobre kontakty z Aniołami, a teraz twoja kolej. - Ciągle mówiła głośno i władczo ale zaczęła warczeć. Dave stał trochę przed nią gotowy ją ochronić albo powstrzymać.

- Twoja odpowiedź mnie wielce ciekawi ale to nie czas na to. Porozmawiamy kiedy indziej. - Spojrzał na nią. - Jeśli masz ochotę. - Uśmiechnęła się wdzięcznie.

- Z największą przyjemnością. - Odpowiedziała.

- Znakomicie. Anioły zostały zaatakowane przez siły zła, których nawet ja nie jestem w stanie odróżnić i się dowiedzieć lecz są całe. Tylko ich piękny kraj został ziszczony. - Był nie zadowolony tym ale co się dziwić. Świat został zniszczony przez kogoś kogo nie znamy. Są wrogowie ale zazwyczaj są równi sobie i każdy dowiaduje się o woje, a teraz nic nie było o tym. - Anioły przeniosły się do świata Ziemia i tam zamierzają zostać do póki nie będą mogły odbudować swojego świata. Archanioły tu były i mi powiedziały lecz nawet ja nie wiem kto mógł to zrobić.

- Rozumiem. - Devi myślała. - Pozwól, że się oddalimy już. Musze się jeszcze czegoś dowiedzieć. - Odwróciła się i chciała stąd wyjść ale zatrzymał ją głos Hadesa.

- Devilo. Uważaj na siebie. To jest coś bardzo potężnego, skoro dało rade przejść i zniszczyć świat Aniołów.

- Zdaje se z tego sprawę ale nie pozwolę by to zniszczyło kolejny świat jeśli ma go na celu. - Odpowiedziała i ukazała swoje skrzydła. Były duże, rozpiętość na 5 m. Widać było szkielet koloru brunatnego. Po zewnętrznej stronie była skóra i łuski, zaś wewnętrznej sama skóra koloru szkarłatu ciemnego. Chwyciła Dave za nim swoje ukazał i poszybowała w górę. Zobaczyła tunel i ruszyła tam przyśpieszając. Skręcała co chwile i robiła uniki przed spadającymi, ognistymi skałami i przed belkami i murem, który był w tym tunelu. By się dostać do Hades trzeba to przejść co nie jest łatwe. Tylko ktoś doświadczony wie co i jak, a Devi nie była tu raz. Była tu już mnóstwo razy o czym Hades nie wie bo go nie było. Przychodziła tu do jego żony Persefony, a początki były ciężkie. Persefona musiała ją opatrywać jak do niej schodziła ale z czasem się nauczyła i znała teraz ten tunel na pamięć. Mogła nawet z zamkniętymi oczami lecieć gdyby nie te skały. Były tu największą przeszkodą teraz dla niej, a Dave by nie dał rady. Był od niej młodszy i to dużo, dużo, dużo, dużo młodszy. Wylecieli i znaleźli się w Waszyngtonie. Spory kawał od ich domu.

 - Gdzie jesteśmy? - Zapytał Dave jak tylko go postawiła na ziemi.

- Waszyngton. - Odpowiedziała, a on spojrzał na nią wymownie. - Wyjście z Hadesu prowadzi tylko tutaj i tylko tędy można wejść. - Wyśniła w skróconej wersji. Miała teraz coś ważniejszego do roboty.

- Schowaj skrzydła. - Odezwał się rzeczowo Dave ale zignorowała go i prychnęła.

- Muszę gdzieś iść, a jak polecę będzie szybciej. - Oznajmiła i znowu je rozłożyła. Szybciej je złożyła i spoczywały schowane za jej plecami, chociaż nie do końca bo z tym ciałem to było na odwrót. Skrzydła chowały ją.

Dave nie mógł oderwać oczu od jej skrzydeł. Były bajeczne, a pod różnym kątem światła zmieniały kolor.

- Czekaj! - Otrząsnął się dopiero wtedy jak poleciała do góry.

Szybko swoje ukazał i ruszył za nią. Żałował, że nie ma takich skrzydeł ale też były piękne. Widać było szkielet w kolorze granatu i otaczała ją dookoła skóra w kolorze czerni. Widniały też na nim żyłki, widoczne i pulsujące. Przyśpieszył i zrównał się z nią. Spojrzała na jego skrzydła. Spodobały się jej i to nawet bardzo, a kolor pasował do niego.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz