Rozdział 3

15 1 0
                                    

Szła skrótem przez centrum miasta, jak o tej porze dużo było ludzi. Nagle z znikąd w jej stronę leciała sporych rozmiarów skała. Była zbyt blisko na zrobienie uniku, a nie mogła go rozwalić. Za dużo ludzi. Czekała aż ja dosięgnie i wtedy Dave ją odepchnął na bok. Upadli na ziemie i Dave leżał na Devi. Usłyszeli huk i spojrzeli tam. Skała wleciała prosto w sklep z ciuchami. Na szczęście był zamknięty i nikt nie przechodził obok ale jak patrzyła dłużej to ta skałą zniknęła, a po dziurze nic nie zostało.

- Nic ci nie jest? - Zapytał wstając Dave, a potem wyciągnął w jej stronę rękę. Przyjęła pomoc.

- Nie. - Spojrzała na niego. - Co tu robisz? - Zapytała Devi.

- Przechodziłem. - Chociaż patrzał w jej oczy widziała, że kłamie.

- Kłamiesz. - Spojrzała na niego groźnie. Westchnął.

- Dobra, śledziłem ciebie. - Przyznał i się lekko zarumienił.

- Czemu? - Nie była zdziwiona faktem, że ja ktoś śledził. Przez cały czas to wiedziała ale nie wiedziała kto to jest, a jak się dowiedziała była w szoku.

- Wiem kim jesteś i ty wiesz kim ja jestem, ale też musisz wiedzieć kim jest Mat i chciałem zobaczyć jak ćwiczycie. - Stwierdził.

- Nie jestem pewna. Słabo czuje jego zapach. - Przyznała. - I zboczeniec. - Stwierdziła. Jak mógł je podglądać. A jakby któraś z nich się przebierała czy coś innego?!

- To prawda ale musisz na niego uważać. Nie można mu ufać. Dlatego ciebie śledziłem. I nie jestem zboczeńcem. - Spojrzał z ukosom na nią. - Masz niezłe ruchy. - Przyznał i znowu się zarumienił i też sprawił lekki rumieniec u Devi.

- Ty wiesz kim jest? - Zapytała by zmienić temat.

- Niestety nie. - Pokręcił głową. - Odprowadzić ciebie? - Uśmiechnął się do niej lekko ale to własnie tyle dawało mu uroku. Nie musiał się uśmiechać szeroko. Tym lekkim uśmiechem zniewalał każdą dziewczynę i niestety na Devi też działał ten uśmiech.

- Nie potrzebuje ochrony. - Skrzyżowała ręce oburzona. Uważał, że jest słaba! Była wstanie go powalić na łopatki jednym palcem. No ba! Nawet jednym spojrzeniem.

- Wiem, że nie potrzebujesz ale pytam bo tak chyba wypada. - Spojrzała na niego, a on na nią. Rozluźniła się trochę. Chciał być tylko uprzejmy i tyle. Przeczesała włosy ręką.

- Zgoda.

- Świetnie. - Ruszyli do jej domu. Nic nie mówili ale to im nie przeszkadzało. Dla nich było to odpowiednie. Stanęli przed jej drzwiami. Zrobiło się wtedy niezręcznie.

- Wiec..

- Więc... - Nie wiedzieli co powiedzieć ledwo się znali. - Dzięki za odprowadzenie.

- Nie ma sprawy. To do jutra.

- Do jutra. - Uśmiechnęła się trochę i weszła do domu ale nie zdążyła ich zamknąć.

- Czekaj! - Odwróciła się. - Może mnie oprowadzisz po mieście w niedziele? Jak dobrze wiem tak powiedziałaś swojej przyjaciółce. - Uśmiechnął się wrednie. Chciała mu odpyskować ale jak pomyślała o tym lepiej to wtedy by wyszło na to, że nie okłamała przyjaciółki.

- Zgoda ale nie próbuj podstępów.

- Będę grzeczny. - Przyłożył pięść do serca i się skłonił lekko. - O Pani. - Spojrzał na nią rozbawiony.

- Tak, tak kpij sobie ze mnie ale ja mówię poważnie. Spróbuj jakiś sztuczek, a zginiesz. - Zamknęła drzwi mu przed nosem i ruszyła do pokoju.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz