Rozdział 4

16 2 2
                                    


Byli już na środku jeziora, kiedy Katy i Mat o coś zahaczyli.

- Co jest? - Zapytała Devi podpływając bliżej.

- Zahaczyliśmy o coś i nie możemy się wyplątać. - Posmutniałą Katy, a Mat próbował ich uwolnić.

- Nie idzie. - Odparł po 5 minutach.

- Ja was uwolnię. - Uśmiechnęła się Devi lekko i zaczęła ściągać swoje kochane buty na szpilkach.

- Jak? - Zapytał Mat ciekawy.

- Tylko ściągnij bluzkę. - Poradziła jej przyjaciółka. - Szkoda moczyć tak wspaniała bluzkę jak ta.

- Masz rację. - Przyznała jej racje Devi i ja też ściągnęła.

- Ty zamierzasz ...? - Nie dokończył nawet zdania Mat, a Devi już wskoczyła do jeziora i zanurkowała.

Pod wodą Devi zobaczyła jak jakieś korzenie ich trzymają i wodorosty. Wyrwała ich trochę ale zobaczyła jakiś ruch kątem oka lecz jak się odwróciła nic nie było. Odwróciła znowu głowę i wypościła powietrze w niemym krzyku. Szybko popłynęła na wierzch i dopłynęła do swojego kajaka i wpełzła. Łapał zachłannie oddech.

- Devi co jest? - Zapytała Katy widząc panikę w jej oczach i nawet to jak szybko wypłynęła.

- Devi? - Zapytał Mat. Devi Spojrzała na nich. Wzięła głęboki oddech i wypuściła je powoli.

- Zadzwoń po policje. - Tylko to powiedziała, a Mat tak zrobił. Devi zlękła się i to nawet bardzo kiedy zobaczyła zmasakrowane ciało człowieka przed sobą, a przed chwilą go nawet tam nie było.

- Powiedzieli, że nie mamy się ruszać z miejsca i czekać na nich. - Odezwał się po chwili Mat. - W porządku?

- Tak. - Odparła Devi i też tak było. Uspokoiła się. Najgorsze było to, że nic nie wyczuła.

- Co tam zobaczyłaś? - Zapytała rozglądając się dookoła Katy. Devi nic nie powiedziała. Nie chciała straszyć jeszcze przyjaciółki. Usłyszeli sygnał i zobaczyli policje.

- O co chodzi? - Zapytał jeden z nich w kajaku jak tylko dopłynęli.

- Tam na dole jest ciało. - Odezwała się prawie normalnym głosem Devi. - Zaplątali się i nie mogli uwolnić wiec wskoczyłam do jeziora i tam właśnie je zobaczyłam. Było zmasakrowane, nawet nie wiem czy to w ogóle można nazwać człowiekiem. - Mówiła trochę spanikowanym głosem i powstrzymywała łzy ale to było tylko dla pokazu. Katy była już blada, a Mat był w szoku.

- Dobrze więc wy dwaj przejdzie na jej kajak i idzie do domu. My się resztą zajmiemy. - Zrobili tak jak kazali. Devi i Mat wiosłowali razem, a Katy była blisko Devi. Wszyscy milczeli.

Gdy dopłynęli do brzegu Devi włożyła buty ale bluzki nie. Nie chciała jej zmoczyć. Odprowadzili najpierw Katy pod jej dom. Tylko weszli na jej ogród, a z domu wybiegła jej mama.

- Katy nic ci nie jest? - Spanikowana Pani Anbara przytuliła córkę.

- Nie. - Odpowiedziała cicho.

- Wracajcie też do domu. Wasi rodzice na pewno się martwią. - Odparła Pani Anbara i wzięła Katy do domu.

- Dobrze. - Odpowiedzieli jej tylko i ruszyli w drogę powrotną.

- Idź do domu. - Odezwała się Devi widząc, że chłopak cały czas idzie u jej boku. - Nic mi się nie stanie.

- Nie, odprowadzę ciebie. Mam przynajmniej pewność, że nic ci się nie stanie. - Zrobiło się jej miło, gdy tak powiedział ale nie liczyła na więcej. Chwile szli w milczeniu. Devi zadrżała kiedy zawiał wiatr. Mimo wszystko to byłą już końcówka lata i robiło się zimniej, a ona była jeszcze cała mokra bez bluzki.

- Masz. - Spojrzała na chłopaka i zobaczyła jak podaje mu bluzę. - Ubieraj ja bo się zaraz rozchorujesz. - Wzięła ja nie pewnie i ubrała. Zapach dymu i jego. Był przyjemny dla niej. Spojrzała na niego i widziała jego umięśnione ciało. Sześciopak, zero tłuszczu. Zarumieniła się lekko ale zobaczyła cienką bliznę rozchodzącą się od mostka od lewego biodra w łuku.

- Skąd masz tą bliznę? - Zapytała choć już wiedziała skąd i t bardzo dobrze wiedziała.

- Nie pamiętam. Rodzice mówili, że zrobiłem ja sobie jak byłem mały. - Odparł bez mrugnięcia oka.

- Rozumiem. - Spojrzała w jego oczy, a on patrzył na nią. Ich spojrzenie się znowu skrzyżowało i zobaczyła, że znowu kłamie ale te jego zielone oczy ja przyciągały. Odwróciła głowę i zobaczyła swój dom. - Dziękuję za odprowadzenie. - Powiedziała i chciała ściągnąć bluzkę ale zobaczyła, że jest mokra.

- Dasz ja później. Też dziękuje za miły dzień. To do poniedziałku. - Uśmiechnął się i pobiegł w stronę swojego domu. Stałą tak i patrzyła na niego do póki jej nie zniknął z oczy, a za nim to zrobił odwrócił się w jej stronę i pomachał do niej. Serce jej zabiło mocniej trochę i wtedy weszła do domu.

- Devi!! - Krzyknął jej tata i przygarnął ją do siebie. - Nic ci nie jest? - Zdawała sobie sprawę, że nie są jej prawdziwymi rodzicami ale chciałby tak było. Przytuliła się do taty i objęła go mocno chcą poczuć jego ciepło. Ciepło drugiej osoby. Wdychała jego zapach, zapach dymu. Działał dla niej kojąco i uspokajająco. Mogła odpocząć.

- Nie, nic. - Odpowiedziała i ciągle się w niego wtulała, a on jej nie odmawiał. Wiedział, że tego potrzebuje. Bardzo dobrze to wiedział.

- Może chcesz pograć? - Zaproponował.

- Tak. - Odchyliła się i skierowała się do salonu, gdzie była już jej mama i miała rozłożoną grę do chińczyka i monopol przygotowany. Chińczyk może był już starą grą ale Devi ją lubiła i to bardzo.

Grali do późna w gry. Tego własnie Devi potrzebowała. Chciała chociaż na chwile zapomnieć o otaczającym ją świecie i tak się stało. Może nie byli prawdziwymi rodzicami ale nie pogardzi takimi, którzy są przy niej i robią wszystko byle była szczęśliwa.

Leżała na łóżku i próbowała zasnąć ale nie mogła. Tylko się wierciła na tym łóżku od 3 godzin. Była za bardzo głodna. Wstała i ubrała się. Postanowiła iść się przejść po mieście. Nie mogła iść do lasu ale mogła zawsze iść się przejść po mieście. Wyszła i włączyła sobie mp3, które wzięła po drodze. Leciała muzyka Bullet For My Valentine - Breaking Point. Uwielbiała ten zespół i słuchała jej wtedy jak chciała się odstresować i przestać myśleć.

Szła pustą ulicą Sett Merr, wszystko było zamknięte i świeciły tylko lampy na ulicy. Dziwnie to wyglądało. Zawsze było tłoczno, a teraz nie. Mogła się nawet założyć, że nie ma żadnego dźwięku oprócz jej muzyki. 

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz