Justin POV
Wychodziłem właśnie ze studia nagraniowego, gdy usłyszałem dobrze znany mi głos. Ten głos. To niemożliwe. Odwróciłem się do tyłu i wtedy ją ujrzałem. Była tak samo piękna jak wtedy, gdy widzieliśmy się po raz ostatni. Trzymała w jednej dłoni telefon, w drugiej kilka teczek. Wymachiwała rękami jakby się z kimś kłóciła. Spojrzałem na niebo gdy poczułem kilka mokrych kropel na moim ciele. Będzie padać. Podszedłem do swojego nowego, srebrnego Porshe 911.
- Jak to jest kurwa możliwe, że wyjechałeś i mi tego nie powiedziałeś? - Krzyknęła gdy otworzyłem drzwi od auta. Pewnie się z nim kłóci. I dobrze. Dylan O'Przydupas nie zasługuje na nią. - Fajnie, pójdę świętować mój pierwszy sukces z moim chłopakiem, okej? A nieee, przepraszam Cię bardzooo! Mojego chłopaka ze mną nie ma jak zwykle w takich chwilach! - Spojrzałem na nią z boku. Na jej twarzy pojawił się grymas. Jej pulchne usta zmieniły się w wąską linię. Wsiadłem do samochodu po czym go odpaliłem. Włączyłem swoją ulubioną playlistę i zanim się obejrzałem, Danielle zniknęła.
Ruszyłem z piskiem opon z parkingu i ruszyłem w kierunku mojej dzielnicy. Musiałem pokonać pół miasta, by tylko dotrzeć do swojej willi. Jadąc przez najgorszą dzielnicę, czytaj Bronx, znów zobaczyłem tą smukłą sylwetkę. Szła przed siebie, chroniąc się teczkami przed deszczem. Podjechałem do niej i odsunąłem szybę od strony pasażera.
- Podwieźć Cię? - Spytałem przygryzając swoją wargę. Spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi oczami i zacisnęła usta jak mała dziewczynka. Otworzyła drzwi i wsiadła do samochodu.
- Nie mam wyjścia, więc muszę z Tobą jechać. - Syknęła patrząc na mnie chyba groźnie. Zaśmiałem się i ruszyłem.
- Gdzie Cię wysadzić? - Wychrypiałem spoglądając na nią kątem oka.
- Mieszkam, uhm... Upper Manhattan. - Powiedziała, po czym podała mi dokładny adres. Odgarnęła swoją grzywkę za ucho i przygryzła dolną wargę. Jej tik nerwowy.
- Więc... co robiłaś w Shay Records? - Spytałem próbując na nią nie przetrzeć. Jest piękna. Jest moim ideałem.
- Przez twoją dziewczynę wyrzucili mnie z pracy, więc muszę się łapać czegoś innego. - Odparła, a wręcz mogę rzecz, że wysyczała mi w twarz. Uniosłem brwi do góry i oderwałem dłonie od kierownicy, unosząc je w geście obronnym.
- Whooooaaa, przez moją dziewczynę? Danielle, zluzuj, o kogo Ci teraz chodzi? - Powiedziałem mrużąc podejrzanie oczy.
- O Hailey.
- Więc myślisz, że jestem z Hailey? - Powiedziałem powstrzymując się od śmiechu. Dziewczyna przytaknęła pewna siebie. - No więc chciałbym tak Cię tylko poinformować, że nie byłem w związku od... od kiedy się rozstaliśmy. - Powiedziałem nie chcąc zbytnio poruszać tematu. Wiem, że żadnego rozstania nie było. Wiem też, że to ja spieprzyłem to co mogłoby między nami teraz być.
- No Hailey ma chyba inne zdanie na ten temat. - Mruknęła pod nosem, nawet na mnie nie spoglądając. Westchnąłem ciężko. No i co ja mam jej odpowiedzieć? Że jak każdy inny facet mam swoje potrzeby i nie potrafię żyć bez seksu? Zresztą to nie moja wina, że Hails tak postrzega naszą znajomość. Podjechałem pod wybrany adres i zgasiłem silnik. Spojrzałem na Danielle która zabierała swoje teczki z siedzenia.
- Uhm, Justin? - Mruknęła cicho.
- Nie wysilaj się, nie ma za co.
- Yyy, nie o to mi właściwie... uhm, Justin. Wiem, że to głupie, ale czy... mógłbyś zostać u mnie? Nadchodzi burza, a doskonale wiesz, że troooszkę się boję. - Zaśmiałem się pod nosem i odpiąłem pasy bezpieczeństwa.
- A twój chłopak nie może z Tobą zostać? - Spytałem unosząc brwi.
- No właśnie nie.
- Okej, zostanę. - Powiedziałem wysiadając z auta. Wziąłem rzeczy od Danielle i zamknąłem pilotem samochód, po czym udałem się za dziewczyną do jej domu.
CZYTASZ
Sober
FanfictionDruga część książki "White Bird". Przenosimy się o pięć lat do przodu, gdy bohaterowie mają już po prawie 23lata. Justin jest już sławnym na całym świecie piosenkarzem a Dhalia-Danielle wspina się po szczytach swojej wymarzonej kariery.