Minął dzień od premiery piosenki. Nie wychodzę z domu. Nie odbieram telefonu. Pragnę się zaszyć jak najgłębiej się da. Boję się, cholernie się boję, że wszyscy się zorientują.
Że moje uczucia do Dylana to farsa.
Że wciąż kocham Justina.
Zeszłam na dół gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam leniwie i zajrzałam przez "judasza". Podskoczyłam z radością otwierając drzwi.
- Jessica! - Krzyknęłam uradowana rzucając się w ramiona najlepszej przyjaciółki. Uścisnęłam ją mocno i wpuściłam do środka mieszkania. Muszę przyznać, banan nie znikał z mojej twarzy. - Chodź do salonu i opowiadaj co u Ciebie. - Powiedziałam kierując się do głównego pomieszczenia. Usiadłam na kanapie trzęsąc się podekscytowania. Od czasu skończenia szkoły średniej utrzymywałyśmy tylko kontakt telefoniczny. To i tak nie zmienia faktu, że Jess zawsze była i będzie najważniejszą osobą w moim skromnym życiu.
- Pomyślałam, że wpadnę, skoro i tak byłam w okolicy. Myślę, że powinnyśmy świętować dzisiaj twój sukces. - Powiedziała brunetka szeroko się uśmiechając. Boże, jak ja za nią tęskniłam!
- Och, powinnaś wpadać częściej. - Rzuciłam marszcząc czoło. - Jaki sukces? - Spytałam zdezorientowana, drapiąc się po szyi. - Powinnyśmy świętować nasze spotkanie.
- Jaki sukces? Serio, Dani? Serio? Wydałaś pierwszą piosenkę, do tego z Charlie'm a ty się pytasz jaki sukces? - Pisnęła spoglądając na mnie z poirytowaniem. Wzruszyłam ramionami nie czując wielkiej dumy, ani chęci rozmowy o tym. - To jest ogromny sukces Danielle i ja jestem z Ciebie dumna. Dlatego uważam, że powinnyśmy iść na imprezę, co ty na to?
- Dooobraa... - Mruknęłam delikatnie się uśmiechając. - Wchodzę w to.
Powiedziałam po czym udałyśmy się do mojej sypialni w celu przygotowania się na dzisiejszy wieczór. Zachowałyśmy się jak wtedy, gdy byłyśmy nastolatkami. Brakowało mi tego w życiu no i też brakowało mi takiego beztroskiego, szalonego życia. Właśnie położyłam się na łóżku spoglądając jeszcze raz na zdjęcie, które wrzucił Justin na instagrama. Wolałam nie czytać komentarzy, żeby nie psuć sobie dnia. Uśmiechnęłam się i zablokowałam telefon. Jessica była właśnie w toalecie, ubierając się na imprezę. Przeciągnęłam się na łóżku i włożyłam dłoń pod poduszkę. Otworzyłam szeroko oczy i zamarłam na sekundę. Wstałam z łóżka i zrzuciłam z niego poduszkę. Nie ma go. Nie ma zdjęcia.
Jak to?
Usiadłam na łóżku i próbowałam opanować mój szybki oddech. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam głowę w dłoniach. Serce biło mi jak szalone, mogę to ująć, że właśnie chciało mi rozwalić klatkę piersiową i z zażenowaniem spierdolić jak najdalej.
- Dani? Coś nie tak? - Spytała Jess siadając obok mnie. Przygryzłam wargę i spojrzałam na nią, po chwili wtulając się w jej drobne ramiona.
- Nie ma go. - Rzuciłam zaciskając pięści. - Nie ma zdjęcia USG, które zawsze trzymałam pod poduszką. - Krzyknęłam poddenerwowana wstając z łóżka. Podeszłam do okna i oparłam się o parapet. Zaczęłam nerwowo stukać o niego paznokciami, gdy Jess rzuciła się z poważnym wyrazem twarzy w moją stronę.
- Jak to go nie ma? - Krzyknęła. - Zostawiłaś go w starym mieszkaniu? Może zgubiłaś przy przeprowadzce?
- Nie. - Syknęłam patrząc się w widok za oknem. - Jeszcze kilka dni temu tu było.
- Jesteś pewna, że go nie zgubiłaś?
- Tak, jestem pewna. Kilka dni temu jeszcze je trzymałam w dłoniach... - Mruknęłam porównując fakty w głowie. - Kilka dni temu... w dzień... kiedy Justin odwiózł mnie to domu. Cholera. - Sapnęłam opadając na łóżko.
Opowiedziałam wszystko przyjaciółce i bezradna wybrałam numer Justina. Wiem, że nie mogę dłużej tak tego zostawić. Muszę odzyskać zdjęcie a także się z nim skonfrontować.
- Halo? - W słuchawce rozbrzmiał głos mężczyzny. Podskoczyłam nerwowo.
- Heeej, Justin. - Wyszeptałam drapiąc się po szyi. - Sądzę, że jest coś o czym powinniśmy porozmawiać. Znajdziesz dla mnie chwilkę?
- Będę u Ciebie za dziesięć minut. - Powiedział po czym się rozłączył.
Zeszłam do salonu i czekałam na niego. Jessica postanowiła, że uda się do marketu, żeby nam nie przeszkadzać i napełnić moją lodówkę. Gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ruszyłam w kierunku drzwi i cała się trzęsąc, otworzyłam je. Justin wszedł do środka i od razu udał się do salonu. Poszłam za nim.
- Więc, pewnie chciałaś porozmawiać o tym? - Spytał wyjmując zdjęcie USG z kieszeni spodni. Spojrzał mi prosto w oczy. Bezsilnie opadłam na kanapę. - To co masz mi do powiedzenia?
- Justin... ja...
- Czy to było moje dziecko? - Spytał zaciskając pięści.
- Justin... to skomplikowane. - Mruknęłam chowając twarz w dłonie.
- Czy ono żyje? To chłopiec, dziewczynka?
- Proszę, nie oczekuj, że powiem Ci to wszystko. - Wyszeptałam bezradnie przygryzając dolną wargę. Justin usiadł obok mnie i złapał moją dłoń.
- Więc, czy to moje dziecko?
- To jest całkiem możliwe.
- Całkiem możliwe? Więc nie byłem twoim jedynym partnerem seksualnym? - Spytał patrząc na mnie z niedowierzaniem. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że muszę mu to powiedzieć.
- Świadomie to byłeś jedynym partnerem, Justin. Ale...
- Ale co? Co znaczy świadomie i możliwe? Wytłumacz mi, do cholery.
- Dwa tygodnie po twoim wyjeździe zostałam zgwałcona. - Wyszeptałam odwracając głowę w kierunku okna. - Nie wiem, czy ty jesteś ojcem tego dziecka, czy ten potwór. Nie chcę wiedzieć. - Powiedziałam biorąc do dłoni zdjęcie. - A teraz proszę, zostaw mnie samą.
-----
Nie sprawdzałam rozdziału, także za błędy przepraszam. Wiem, że nie pojawił się szybko, ale uczę się do egzaminu zawodowego, więc nie mam zbyt wiele wolnego czasu. Postaram się jutro wyskrobać następny rozdział. Enjoy ;)
![](https://img.wattpad.com/cover/63487414-288-k933458.jpg)
CZYTASZ
Sober
Fiksi PenggemarDruga część książki "White Bird". Przenosimy się o pięć lat do przodu, gdy bohaterowie mają już po prawie 23lata. Justin jest już sławnym na całym świecie piosenkarzem a Dhalia-Danielle wspina się po szczytach swojej wymarzonej kariery.