Party 6

533 14 1
                                    


Po skończonych lekcjach napisałam do Krysa że wrócę później i poszłam do biblioteki.
Pomieszczenie było wielkie i dwu piętrowe. Obydwa piętra były wypełnione pułkami z ciemnego drewna, a one natomiast różnymi książkami. Biblioteka składała się głownie z ciemnego drewna, ławki i sofy były porozstawiane tu i tam.

Podeszłam do recepcji, nacisnęłam dzwonek który znajdował się na biurku wraz z komputerem i drukarką i stosem papierów.

Z zaplecza wyszedł facet w podeszłym wieku. W kłębie czarnych włosów można zobaczyć wiele siwych. Na nosie miał okulary i ubrany był w białą koszule, czarny sweter i ciemne jeansy. A swój wilczy zapach próbował zamaskować wodą kolonistkom.

- W czym mogę pomóc?- jego brązowe oczy patrzyły na mnie podejrzliwie. Nie dziwie się.
- Szukam informacji o Blackwood'ach.- wytrzeszczył oczy i znieruchomiał.- Pani Selin (tak się nazywa matka barbie)mówiła że mam to dla niej przynieść.- skłamałam ale jakoś musiałam złagodzić jego reakcje i uniknąć zbędnych pytań. I tu jakby odżył, ale był jakby spanikowany.
- Tak? A po co one jej?
- Tego nie wiem. Poprosiła mnie tylko o przyniesienie tego dla niej.- wzruszyłam ramionami i mówiłam słodkim głosiem niewiniątka. Najwyraźniej  zadziałało. Bo wyszedł na zaplecze i wrócił z dwiema grubymi teczkami. Wzięłam je od niego i po prostu wyszłam bez słowa.

Na parkingu stał już tylko mój samochód i czarne porshe, i dobrze wiem do kogo należy.
Nieważne. Wsiadając do Rovera wrzuciłam torbę i teczki na siedzenie pasażera.
Niebo już było szare. Ah, jesień. Jednocześnie ją lubię i nienawidzę! Odpaliłam samochód i gdy już miałam cofać ten cholerny debil pojawił się za samochodem, więc postanowiłam że po porostu wyjadę przodem bo niema żadnych aut przede mną, ale znów nie dane mi było to zrobić bo tam stał kolega debila z dzisiejszego ranka.
Zirytowana wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Zabrali swoje tyłki z miejsc i podeszli do mnie, teraz stałam na przeciwko dwóch idiotów ze cztery metry od mojego auta.
- Czego chcecie?- warknęłam na debili przez których nie mogę sobie pojechać do miasta i napić się kawy. Stali i się gapili.
- Kim jesteś? - Powtórzył to samo pytanie z przed dwóch dni.
-  Siedemnastolatką która chce odjechać z cholernego szkoleni parkingu, ale dwaj debile jej to utrudniają!- warknęłam- Dostałeś już odpowiedzi na swoje pytanie, a teraz żegnam.- zaczęłam się odwracać ale obydwaj złapali na moje nadgarstki i obrócili do siebie.   Westchnęłam.
- Czego ode mnie chcecie?- odparła, zrezygnowana.
- Chce wiedzieć kim a raczej czym jesteś. - odparł Roman spokojnie.
- Dobra niech ci będzie.- wytrzeszczył oczy zaskoczony moją postawą.
- Skoro się podałam, to czy możecie puści moje nadgarstki?- i tak zrobili, chociaż niechętnie.- Super.

Patrzyłam w ich  oczy a oni w moje. W końcu Roman się zniecierpliwił.
- No, gadaj rzesz w  końcu.- westchnęłam. Obróciłam się w stronę mojego samochodu.
- Mogę chociaż papierosy z samochodu wyjąć?!- powiedziałam rozdrażniona kiedy chcieli mnie złapać. Nie zostałam złapana, ani nie dostałam żadnej odpowiedzi co uznałam za tak. Otworzyłam drzwi wsiadłam, pochyliłam się żeby wyjąć "papierosy "za schowka, lewą ręką sięgałam do schowka a prawą złapałam za kierownice. Wiedziałam że mnie obserwują wiec starałam żeby moje ruchy wyglądały jakbym naprawdę wyciągała papierosy. Udałam że je wyciągam a tak na prawdę złapałam szybko za klucze w stacyjce tak żeby jeszcze się nie zorientowali, szybko przekręciłam i ruszyłam z piskiem opon zanim mnie dopadli, drzwi zamknęły się gdy ruszyłam.

Coś czuje że jutro będę się źle czuć!

# ROMAN POV#

- KURWA!- Zołza mnie wykiwała. Patrzyłem jak wyjeżdża z terenu szkolnego. Jak mogłem się nabrać na takie coś?! Oczarowały cię jej oczka, debilu! Warkną mój wilk. Bo ciebie to niby nie? Odwarknąłem, i tutaj zaskomlał. No właśnie, wiec nie rób mi wyrzutów!

Czym jest miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz