Party 7

468 15 2
                                    


#ROMAN POV#

Jest 8:35 Spotkanie się cholernie ciągnęło. Nie spaliśmy prawie całą noc, Ellen chyba zresztą też nie bo nie słyszałem żeby wychodziła z biblioteki.
Jestem w cholerę padnięty. W gabinecie jestem już tylko ja i Tom. Zastanawiam się co robi Ellen. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Miałem dziwną nadzieje że to Ellen, i oczywiście się zawiodłem kiedy w drzwiach staną Krystian. Skrzywił się na mój widok a ja odpowiedziałem mu tym samym.
- Tato, wiesz gdzie jest Ellen?- zwrócił się do Toma. Zaniepokoiłem się, bo może coś jej się stało?
- Nie ma jej w pokoju?- zapytał równie Tom, równie zmęczony co ja.
- Nie. Z tego co widziałem chyba nawet nie była w pokoju na noc.- chyba miałem racje co do tego że nie przespała nocy.
- Więc, chyba nadal jest w bibliotece.- Odpowiedział Tom wstając z krzesła co ja też uczyniłem. Krystian kiwną głową.
- Dobrze, pójdę po nią a ty lepiej idź spać bo ledwo się trzymasz na nogach.- powiedział i wyszedł zamykając drzwi.

# Krystian POV #

Rozejrzałem się po bibliotece i dojrzałem ją słodko śpiącą z głową schowaną w rękach na ławce. Na ławce walały się okruszki chipsów, puste torby po chipsach i zgniecione puszki.

Podszedłem do dziewczyny. Wyciągnęłam delikatnie teczki spod jej głowy, nie czytałem ich po prostu zamknąłem i odłożyłem na parapet. Jedną rękę włożyłem pod jej uda, drugą trzymałem ją w tali i podniosłem w stylu panny młodej. Mruknęła niezadowolona i wtuliła się w moją pierś, wygląda tak uroczo! Wyglądała tak krucho w moich ramionach. Szedłem powoli i ostrożnie żeby przypadkiem się nie przewrócić albo żeby za bardzo nie podskakiwała. Gdy schodziłem ze schodów na ich końcu zobaczyłem Romana. Cały czas patrzył się na Ellen.
- Co tu jeszcze robisz?- wuarknłem kiedy znalazłem się przed nim. Ten wzruszył ramionami.
- Przekaż że przyjdę później po wyjaśnienia.- powiedział ze stoickim spokojem i odszedł. Odprowadziłem go wzrokiem (nie szczególnie miłym) i poszedłem do pokoju Ellen bo zaczęła się wiercić i mruczeć. Wyglądała naprawdę uroczo i niewinnie. Wchodziłem po schodach do jej sypialni, nic tu nie zmieniła. Najwyraźniej naprawdę lubiła ten wystrój. Położyłem ją na łóżku obok dużej ciemno niebieskiej poduszki w kształcie słonika. Kody ją położyłem odrazu zaczęła się wiercić i mruczeć do puki nie znalazła słonika. Wtuliła się w czego jak panda, mimowolnie zachichotałam na ten widok i nie mogłem się powstrzymać od zrobienia jej zdjęcia. Jak się dowie to na pewno nas zabije, debilu! Powiedział mój wilk. Już nie ryzykuj i wyjdź ! Zachichotałem na to jakim panikarzem jest mój wilk, ale go posłuchałem i wyszedłem.

Przy drzwiach od pokoju Ellen stała moja matka.
- Co jest?- zapytałem się zamykając drzwi za sobą. Mama była wysoką brunetką o już bladych zielonych oczach. Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Co tam robiłeś?- zapytała się.
- Uspokój się , ona nie jest przedmiotem które możesz zagarnąć dla siebie. Zanosiłem Ellen do łóżka bo  zasnęła w bibliotece.- moja matka jest czasami taką zaborczą suką, ale próbuje taka nie być, a kiedy jest trzeba się odezwać do niej stanowczo. Westchnęła.
- Tak, masz racje po prostu nadal jestem podekscytowana że mam córkę.- wyjaśniła, a ja skinąłem  głową i odeiszłem.

#ANONIM#

Siedziałem w kafejce pochylony nad kawą i wzdychałem, moim zdaniem się zamartwiałem, ale moi "przyjaciele" twierdzą inaczej. Dziś jest poniedziałek, miną tydzień odkąd misiaczek (czytaj, Ellen) został adoptowany, i się ani razu nie odezwała. Lepiej dla niej żeby miała mnóstwo spraw na głowie bo inaczej jej nie wybaczę! I kogo ty oszukujesz? Pokrzyczysz i tyle tego! I niestety mój wilk miał racje. Ale na nią nie da się długo denerwować! I tu niestety się zgadzamy!

Z moich jakże fascynujących rozmyśleń i rozmowy z moim wilkiem, wyrwał mnie chichoty i rozmowy moich idiotycznych przyjaciół, którzy właśnie wszędzie do caffiike. Przede mną staną Kas, Cameron, Luke i Zenon.
-  Przestań już tak wdychać. - Powiedział Cam siadając obok mnie. A Kas, Luke i Zenon usiedli przede mną. Cam to wysoki brunet o złocistej cerze i  czarnych oczach. Kas to wysoki platyn z niebieskimi oczami. A a Luke brunet z czekoladowymi oczami i kolczykiem w prawej brwi, i nasz 'kochany' Zenon, muskularny łobuz z złotymi oczami, ale najczęściej czarnymi ( nie, nie kontakty) tatuażami i złotymi włosami.

- Wpadłeś w doła odkąd fiołka (czytaj,Ellen) adoptowano.- tym razem odezwał się Luke.

- Nie wpadłem w doła. Po prostu martwię się. Dobrze wiecie jak było z innymi rodzinami adopcyjnymi.- Spuścili głowy i pokiwali nimi jakby właśnie dostali opieprz od zielonej.

- Tak, wiemy. Ale fiołek to silna dziewczyna i da sobie radę.- Teraz odezwał się Kas. Czy oni jakoś się zmówili? Zaraz zaczną kończyć zadania po sobie!

- To nie zmieni faktu że się martwię!- powiedziałem dość głośno ale prawie od razu się uspokoiłem.

- Dobra, zmienimy temat bo to nie ma sensu.- powiedziałem a oni natychmiast przybrali poważne wyrazy twarzy.

-  Wyrzutki które jakoś przeżyły, dowiedziały się że Ellen wyjechała i zaczęli obchód. Najprawdopodobniej planują zemstę.- Po raz pierwszy odkąd tu weszli odezwał się Zenon. Pokiwałem głową w zamyśleniu.

- Podwójcie straż i wyślijcie najlepszych do wyśledzenia ich tropu, jasne?- pokiwali stanowczo głową i odeszli.
Postanowiłem pojechać do domu i wykonać pare telefonów.

Wszedłem do mojego biura i to co tam zobaczyłem zszokowało mnie. Franczeska w samej bieliźnie siedząca na moim biurku. Franczeska jest wysoką, sukowatą blondynką z szarymi oczami.
- Co tu robisz?- warknąłem barrdzooo nie miło, ona na to wydymała swoje wypchane botoksem wargi, pomalowane na obrzydliwy czerwień.
- Tęskniłam misiaczku!- powiedziała piskliwym i przesłodzonym głosem. Jak ja jej nienawidzę!
- Nie nazywaj mnie misiaczkiem, i wypierdalaj z tąd!- zeszła z biurka i zaczęła podchodzić do mnie na tych cholernych szczudłach( czytaj, szpilkach. Wysokich) podeszła do mnie i złapała za moją skórzaną kurtkę.wydymała jeszcze bardziej usta, co wyglądało okropnie.
- Wiem że tego chcesz. Już tu nie ma tej suki Ellen, więc możemy się zabawić!- Normalnie się we mnie zagotowało. Zerwałem jej ręce ze mnie, zacisnąłem mocno aż pisnęła.
- WYPIERDALAJ Z TĄD ZA MNIM SAM CIE WYRZUCIE!- Zaskomlała i wyszła pośpiesznie  chwiejąc się na szpilkach.
Gdy już ślad po niej zaginą, usiadłem z westchnieniem na krześle za machowym  biurkiem i zadzwoniłem do alfy Toma. Jest on alfą stada z Blackmoonbarg * i moim przyjacielem.

- Czego?- warknął Tom
- Ciebie też miło  słyszeć.
- Och.....Liam, witaj. Jak tam?
- Nie tak źle, boleje bo moja przyjaciółka wyjechała.
- rozumiem.
-Ale to nieważne, dzwonię do ciebie o pomoc w sprawę wyrzutków.
- Co się stało?
- Widziano ich na moim terenie i proszę o pomoc przy pozbyciu się ich.
- Będę za dwa dni!- i się rozłączył. Odłożyłem telefon z westchnieniem.

-----------------------------
* jakby co to w chuj wyssane z palca i zaznaczy (tak jakby) góra czarnego księżyca. - a przynajmniej tak sobie wymyśliłam😝

No i nie bardzo mam wenę!

Czym jest miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz