Party 13

350 15 0
                                    


Braian POV

Siedziałem na jakiejś łące, wysianej czerwonymi makami. Była noc, księżyc w pełni rzucał światło na łąkę, przez co było jeszcze piękniej. Łąkę otaczał gęsty, ciemny las.

Usłyszałem trzask łamanej gałęź gdzieś za mną. Odwróciłem szybko głowę w stronę z której dobiegł mnie trzask. A pare metrów za mną ujrzałem, wielkiego wilka o rubinowej sierść i ognistych oczach. Normalnie bym się  trochę obawiał, bo ten wilk jest mojego wzrostu! Ale ja, poczułem tylko miłość i zachwyt. Wilk szedł powoli w moją stronę. Patrzyłem jak te pełne majestatu zwierze się zbliża.

Gdy wilk był już przy mnie, staną przede mną i czekał aż wstanę. Wstałem i teraz byłem na równi z wilkiem.
Patrzyłem jak wilk się kurczył i jego sierść znika, oczy tracą płomienny kolor, a na jego miejsce pojawia się intensywny fiolet, który błyszczał w tej chwili, tak że wydawało się iż świecą.

Na miejsce rubinowego wilka pojawiła się piękna, niska dziewczyna. Dziewczyna którą spotkałem przy jeziorze. Jej czarne włosy spływały lekkimi falami po klasę piersiowej, zasłaniając jej kształtne piersi. 

- Co tu robimy? - zapytałem się cicho, nadal ciesząc oczy jej wyglądem. Uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd prostych i perłowo białych zębów.

- Stoimy.- Spojrzałem jej w oczy które w tej chwili wyrażały...miłość?

- Czemu się tu znalazłem?

- Jesteś moim mate. Moim przeznaczonym. - powiedziała i po chwili się roześmiała, a ja patrzałam jej w oczy trochę z niezrozumieniem i szokiem.
- Zabawne, zawsze sądziłam że nie ma dla mnie mate. Że taki potwór jak ja nie może mieć bratniej duszy. Że żądłem wilkołak czy człowiek nie może być moim przeznaczonym, i miałam racje, po części, bo jednak mam mate. Diabła!

Patrzałem na nią oniemiały. Dlaczego sądzi że jest potworem. Złapałem jej twarzyczkę w swoje wielkie dłonie. Kciukiem głaskałam jej policzki.

- Nie jesteś potworem! - Nic nie powiedziała tylko, zdęła moje dłonie z jej twarzy i się we mnie wtuliła. Poczułem się tak błogo czując jej kruche ciało przy moim. Z przyjemnością obiełem ją ramionami i wtuliłem twarz w jej włosy.
Staliśmy tak wtuleni w siebie w blasku księżyca.

Czułem jak podnosi głowę, odplątuje ręce z mojej tali. Bierze moją twarz w swoje małe rączki, i przekręca tak żebym spojrzał jej w oczy, te piękne fioletowe oczy! 

Zbliża swoją twarz do mojej, coraz bardziej i bardziej. Jeszcze pare milimetrów a poczuje smak jej ust.

Nagle ląduje boleśnie na chłodnej podłodze i słyszę jak Louis się drze i wali drewnianą łyżką o garnek. Zamiast poczuć miękkie usta dziewczyny czuje twardą podłogę! Zabije, uduszę, posiatkuje, ugotuje i żucie psom na porzaicre!!!
- Wstawaj śpiąca królewno!!! - Krzyczy Lou. Zabije pojeba!
- Trzeba odwieść Lilih! - Lilih? Kto to Lilih? Zebrałem swój tyłek z podłogi posyłając mordercze spojrzenie Lou. Podeszłem, do granatowej szafy przy dźwigach i przeglądając ciuchy spytałem.
- Kto to Lilih?
- Tamta fioletowo oka dziewczyna, którą przyprowadziłeś. - Powiedział kiedy wyjmowałam czarne rurki i biały podkoszulek.  Odwróciłem się do chłopaka, który nadal stał przy moim dwuosobowym łóżku, po drugiej stronie pokoju.
- Powiedziała jak ma na imię? - zapytałem z szokiem, No bo mi nie chciała powiedzieć!
- Nie. Ale Lilih do niej pasuje więc ją tak nazywam. - Acha. Czyli jeszcze nie zdradziła jak ma na imię. Odwróciłem się od niego i poszedłem do łazienki się ogarnąć.

* *
Wszedłem do białej kuchni. ( Wybór Mike) przy stole dostrzegłem fioletowo okom śmiejącą się z żartów, albo historii, Louisa i kubkiem kawy. Ma taki pękną śmiech. Mike robił naleśniki i co jakiś czas dokładał swoje trzy grosze. Usiadłem koło dziewczyny.   
- Może powiesz nam jak masz na imię?- Zapytałem się zjadając truskawkę z jednej z misek z owocami. Były jagody, maliny, truskawki i kawałki mango.
- Hmm..... - Wzięła jedną z truskawek. Patrzyłem jak ssie lekko truskawkę by następnie ugryźć. Trochę  soku trysnęło na jej wargi. Patrzyłem jak go zlizuje swoim różowiutkim języczkiem. Chciałem zlizać ten sok z jej malinowych ust, ale się powstrzymałem. Co z tym snem? Może to prawda źe jesteśmy mate? Nie, zwykłe trele morele!
- No niewiem. - Powiedziała w końcu.
- Oj No powiedz wreszcie! - Naciskał Mike, który w tej chwili siadał na przeciw mnie z dwoma talerzami wypchanymi naleśnikami.
- Pełne czy skrót? - Co? Aa imię.
- Pełne. - powiedział Mike.
- Eliana. - Eliana. Piękne! Patrzyłem na nią. Jej oczy zwróciły  się  w moją stronę, patrzeliśmy sobie w oczy przez chwile, ale ona szybko odwróciła wzrok i zaczęła pałaszować naleśniki.

* * * *

Ellen POV

Siedziałam w czarnym jeepie z Braianem. Czułam niechęć do powrotu, jak i również ulgę. Przed tym jak wpakowałam się do samochodu widziałam jak chłopaki pakowali co się tylko dało do kartonów. Gdy zapytałam się czy się przeprowadzają odpowiedzieli tylko "tak" ale już nie powiedzieli gdzie, tylko się chytrze uśmiechali. Próbowałam jakoś to wyciągnąć z Lou, bo jest najbardziej gadatliwy, ale wredny Mike cały czas go odrywał ode mnie, a jak nie on to Braian.
Jechaliśmy już tak chyba z godzinę, czasami się odzywając albo opowiadając jakiś historii z życia. Ale teraz w samochodzie było słychać muzykę, grającą z radia.

Miałam na sobie czarne dresy Lou'ego bo był na mniejszy z nich, ale i tak dresy były za duże. Braianowy się nie spodobało że mam na sobie dresy jakiegoś innego chłopaka. Ale i tak ma. Na sobie jego bokserki ( o wiele za duże) czrną koszulkę i ciemno niebieską bluzę. Więc niech tak się nie wkurza bo i tak mam na sobie sporo jego rzeczy. Nie mam tylko skarpetek i butów, co wcale mi nie przeszkadza.

Skuliłam się na siedzeniu, zakopałam się bardziej w bluzie diabełka, i założyłam kaptur. Oparłam głowę o okno, zamknęłam oczy i czekałam na sen. Co nastąpiło całkiem szybko.

Czym jest miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz