Rozdział 1

486 13 1
                                    

Minęło już pięć lat odkąd Harry pokonał Voldemorda. Od jego śmierci nie było żadnych wezwań, niewyjaśnionych morderstw, ani zaginięć. Świat czarodziejski i mugoli jest bezpieczny. Żadne zło im nie grozi. Nawet śmierciożercy zostali odnalezieni, następnie zabici lub zamknięci w Azkabanie.

Harry wraz z Ginny są już trzy lata po ślubie. Potter przed pięcioma latami postanowił odnowić swój dom rodzinny w Dolinie Godryka. Ginny pomaga swojemu bratu - George'owi w sklepie, który założył z Fredem. Natomiast Harry jest aurorem. Oboje bardzo się kochają i mają dwuletniego synka Albusa. Prowadzą normalne, spokojne życie. Wciąż mają kontakt z przyjaciółmi z dzieciństwa. Ron i Hermiona są zaręczeni od roku. Rudowłosy, tak samo jak Harry, jest aurorem. Hermiona stara się pracę w Ministerswie Magii.
14 czerwca, dzień wyjazdu Rona.
- Kochanie, proszę cię uważaj na siebie! Wiesz, że nie lubię martwić się o ciebie.. - powiedziała zaspana szatynka.
- Dobrze Hermiono. - Odpowiedział rudzielec całując narzeczoną w szyję.
Przyszła pora pożegnania. Znowu będą rozdzieleni na kilka miesięcy. Ponownie będą martwić się o siebie nawzajem. Żadne z nich lubiło pożegnań, były zbyt częste.. i bolesne. Zdecydowanie woleli spędzać czas razem, oglądając jakiś bezsensowny serial, wtuleni w siebie przy rozgrzanym kominku. Niestety nie można mieć wszystkiego i zawsze coś trzeba poświęcić.
- Chyba na mnie już pora..
- Dlaczego pożegnania są zawsze takie bolesne ? - powiedziała ze łzami w oczach narzeczona
- Sam nie wiem, ale dobrze wiesz, że niedługo wrócę do Ciebie. Pamiętaj, kocham cię! - odpowiedział rudzielec.
- Ja ciebie bardziej...
Został im tylko jeden, ostatni, namiętny pocałunek. Ron wyszedł trzaskając drzwiami. Teleportował się. Hermiona usiadła się na kanapie skulona, cała zalana łzami. Znowu zostałam sama w domu na tak długi czas, pomyślała.
W tym samym czasie Potterowie przygotowują się do pracy. Ginny schodząc na dół w szlafroku i w rękach z zaspanym synkiem, poczuła zapach z kuchni. Czyżby moje ulubione naleśniki? Przyspieszyła krok by jak najszybciej sprawdzić, co się dzieje w kuchni. Niesamowity widok męża w kuchni robiącego śniadanie.
- Dzień dobry Gin. Siadaj, zaraz kawa ci wystygnie. - powiedział całując żonę i synka na dzień dobry.
- Dziękuję. - powiedziała odwzajemniając pocałunek. - Czy ty naprawdę wstałeś szybciej, by zrobić śniadanie? Pachnie bardzo apetycznie.- spytała z nie do wierzeniem.
- Tak, niekiedy trzeba się umilić żonie. - uśmiechnął się łobuzersko Harry. Musnął Gin w szyje.
- Ron już wyjechał?
- Tak, dziś rano.
- Biedna Herm... - powiedziała Rudowłosa, posadziła synka i wzięła telefon.
Szatynka, jedząc śniadanie, usłyszała dźwięk telefonu. Kto to może dzwonić tak wcześnie?
- Słucham ?
- Halo. Cześć tu Ginny. Jak się czujesz ?
- Jak zawsze, gdy Ron wyjeżdża...
- Nie martw się.. może się spotkamy ?
- Dzisiaj?
- Tak, jeśli ci pasuje.
- Tam gdzie zawsze ?
- No jasne. O 16:00?
-Dobrze, do zobaczenia. - Gin odłożyła słuchawkę.
Hermiona wyszła trochę szybciej, musiała zrobić zakupy. Nie mogła doczekać się spotkania z Ginny. Bardzo brakuje jej wspólnych spotkań, są przecież najlepszymi przyjaciółkami, ale dorosłość wzywa i trzeba żyć własnym życiem. Kobiety miały się spotkać w ulubionej kawiarni, w której najlepiej im się dotychczas rozmawiało. Są stałymi klientkami. Ginny zawsze zamawia szarlotkę i cappuccino, a Hermiona ulubioną drożdżówkę z dżemem wiśniowym i herbatę. Zrobiła zakupy, szybko się teleportowała przed swój dom, odniosła zakupy do kuchni. Musi się pospieszyć zaraz powinna być na końcu miasta, więc znowu się teleportowała, ale tym razem do miejsca spotkania. Rudowłosa już na nią czekała.
- Cześć Herm ! Siadaj, kelner zaraz przyniesie zamówienie.
- Cześć, cześć. Dobrze. Co u ciebie słychać? Wszystko w porządku? - odpowiedziała z uśmiechem.
- U nas dobrze, Albus niedawno wyzdrowiał, musiałam dzisiaj go dać mamie pod opiekę, bo musiałam załatwić kilka spraw związanych ze sklepem. Ale dość o mnie. Powiedz lepiej, co u ciebie? Dostałaś sowę z Ministerstwa ?
- Jeszcze nie.. Pomału tracę nadzieję, że w ogóle ją dostane, może nie przyjmują osób z takim doświadczeniem? A właściwie, to bez niego..
- Ej, no co ty. Nie martw się, na pewno dostaniesz ją niedługo. Zobaczysz jeszcze zostaniesz samym ministrem. Muszą przyjąć kogoś takiego jak ty, to byłaby zbyt wielka strata, jakby wyrzucili taki skarb!
- Och dziękuje. - szatynka poczuła się od razu lepiej niż rano. Tak sobie rozmawiały, nie zauważyły nawet, że minęło tyle czasu i... i, że ktoś z przeciwka je ogląda. Nie miały o tym pojęcia. Przyszła chwila pożegnania się, ponieważ Gin musiała wracać do domu. Hermiona została jeszcze chwilę. Zorientowała się, że jest oglądana.. Utleniony blondyn uśmiechnął się. Czemu on się tak na mnie patrzy? Może ja go znam, tylko nie mogę go poznać? Kto to może być? Wydaje się naprawdę znajomy.. Chyba powinnam już pójść. Wstała i odeszła.
Był to Draco, Draco Malfoy. Tak, to jest ten Malfoy, którego tak bardzo nienawidziła w szkole. Zresztą on jej też.. Czy to przypadek, że dwie osoby, które się tak nienawidzą już od szkolnej ławki, mogłyby się tak po prostu spotkać na ulicy? A może on już długo chciał się nią spotkać? Przecież nigdy nic nie wiadomo..
Hermiona wracając do domu zauważyła, że idzie za nią ten sam mężczyzna. Odważyła się. Podeszła i,,
- Czy my się znamy ? - może to było dziwne, ale wcale nie żałowała tych słów. Coś ją do niego przyciągnęło, może zwykły impuls? Sama nie widziała.
- Nie jestem pewien, ale wydajesz mi się bardzo znajoma. - odpowiedział uśmiechając się.
- Ty również wydajesz się znajomy.
- Jestem Draco, a ty?
- Jestem.. - w tym momencie w głowie miała tylko te szkolne kłótnie i wyzwiska, czy to możliwe, aby ten ślizgon mógł się kiedykolwiek zmienić? Na lepsze?! Miała wielką ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię, cokolwiek.
- Jesteś kto? - ciągnął dalej.
- Hermiona.
- Granger ? Jednak dobrze poznałem. - zaśmiał się. - Może się kiedyś spotkamy ?
- Co? Yy to znaczy nie wiem. Wątpię. Raczej nie.
- Ale czemu ?
- Muszę już iść. - odwróciła się i poszła w stronę domu.
- Nie. Zaczekaj! - chwycił ją za rękę. - Chciałem tylko..
- Tylko co?
- Poznać cię lepiej.. - poczuł, że robi się czerwony.
Niemożliwe. Draco Malfoy chce się ze mną spotkać, a to ciekawe.. To musi być jakiś żart... Tak, na na pewno.
-Och, sama nie wiem.. Mam narzeczonego.
- Nalegam. Nie daj się prosić.
- Ale kiedy ?
- W piątek wieczorem. Wpadnę po ciebie. Do zobaczenia. - Uśmiechnął się. Podszedł. Pocałował w policzek i odszedł z ulgą. Hermiona nie zdążyła się zastanowić nad tym co się dzieje, zaczerwieniła się lekko. Ojej, co Ron na to? Nie powinnam się z nim spotykać. Nawet tylko w ramach przyjaźni.. Od tej chwili Hermiona miała głowę zawaloną myślami. Nie myślała o Ronie, tylko o Draco. To było bardzo dziwne. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak nagle on chce się spotkać. Ledwo co weszła do domu, już zobaczyła sowę. Czy to może być sowa z ministerstwa ?!? Podbiegła do niej potykając się o własne nogi. Ręce jej się trzęsły ze strachu przed odpowiedzią. Otworzyła kopertę.


Tylko onaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz