Rozdział 6

177 11 0
                                    

Udała się do sklepu, aby kupić wszystkie potrzebne składniki. Sprawdzała na kartce, czy ma wszystkie potrzebne składniki. Była strasznie zamyślona, patrzyła tylko w kartkę. Ups. Wpadła na kogoś.
-Oj przepraszam najmocniej! - powiedziała schylając się po kartkę.
-Nic się nie stało - odpowiedział mężczyzna, wyprzedzając ją i chwytając listę zakupów.- O cześć, co ty tutaj robisz?
- Powinieneś się niedługo przygotowywać - zauważyła Malfoya.
- A ty? Niemożliwe Granger robi coś na ostatni moment.
-Grabisz sobie, Malfoy.
-Tylko nie Malfoy
-Granger też nie..
-No dobrze, dobrze. Powiedz mi, potrzebujesz może pomocy z grillem? Jestem już gotowy, także jeśli chcesz, mogę ci pomóc.
- W sumie to nie pogardzę pomocą, nie za dobrze obsługuję grill, zwykle robi to Ron..- To super, idziemy?
- Yy.. - sprawdziła szybko kartkę - myślę, że tak.
- Daj, wezmę twoje zakupy. - chwycił jej reklamówki. Szli sobie pomału. Trudno, że za niecałe 2 godziny grill, jak nic nie jest przygotowane. Jakoś dadzą radę.Gdy weszli do domu, jedyne co się rzuciło w oczy Draco to obwieszone ściany wspólnymi zdjęciami Rona z narzeczoną. Krzywołap przywitał się z nimi, ale najbardziej z Draco. To było dziwne, ponieważ w szkole nie przepadał za nim, z resztą ze wzajemnością. Ale może tym razem dał mu drugą szansę albo po prostu koty nie mają dobrej pamięci . Hermiona od razu poszła do kuchni przygotowywać jedzenie, a Draco poleciła przygotowanie stołu w ogrodzie i grilla. W między czasie poszła szybko do łazienki się przygotować. Zrobiła delikatny makijaż, przednie kosmyki włosów spięła do tyłu, a ubrała się w białą sukienkę w pastelowe kwiatki. Poszła zobaczyć jak idzie Draco w ogrodzie. Wszystko było perfekcyjnie co do najmniejszego szczegółu przygotowane. A Draco czekał na Hermionę głaskając kota na hamaku. Szatynka użyła zaklęcia i przeniosła wszystkie potrawy bez dotykania ich. Unosiły się za nią, były ponad podłogą zaledwie kilka cali.  Szybko je "odstawiła" i dosiadła się do blondyna.
- Niedługo powinni przyjść - uśmiechnęła się.
- Słucham ? Ach, tak tak. Zamyśliłem się.
-O czym tak rozmyślałeś?
-O tym, jak pięknie dziś wyglądasz. - spojrzał jej prosto w oczy z uśmiechem od ucha do ucha.
- Dziękuję. - Herm poczuła, że się czerwieni.
- Bym zapomniał. Mam coś dla ciebie. - dał jej małą paczuszkę i bukiet kwiatów.
- Ojej, jakie piękne, dziękuje, nie musiałeś. - podziękowała całusem w policzek. Ponownie użyła zaklęcia i pozbyła się starych kwiatów, a "wstawiła" nowe do wazonu, który był na stole w ogródku. - Ciekawe co tam w środku jest..
- Ja ci nie powiem, musisz sama sprawdzić. - uśmiechnął się jeszcze bardziej odwracając wzrok. Dziewczyna szybko rozpakowała prezencik i dostrzegła naszyjnik.
- Jest przepiękny!! Czy mógłbyś mi go..
- Tak, oczywiście. - zapiął naszyjnik na szyi szatynki, dotyk jego dłoni spowodował delikatny, lecz przyjemny dreszczyk. Odwróciła się, stali dość blisko. Oboje wzięli mały krok do tyłu.
- Wyglądasz olśniewająco. - uśmiechnęła się. Dzwonek do drzwi.Hermiona poszła otworzyć. Weszli Potterowie z synkiem. Humory, jak zwykle im dopisywały. Ginny i Harry ponownie poznali Draco, który okazał się wcale nie aż tak zły. Bardzo mile spędzili popołudnie. Hermiona z Ginny musiała porozmawiać o pracy. A Harry z Draco, ku zdziwieniu kobiet, na prawdę dobrze się dogadywali. Jednak jak chcą to potrafią. Chyba udało im się zakopać topór wojenny i rozpocząć od początku. Niestety mały Albus zaczął się źle czuć. Chyba grypa wróciła.  Poszli około godziny 19:00. Draco z Hermioną zostali sami. Potańczyli, pośmiali się, pogadali - bardzo przyjemnie spędzili czas. Szatynka zapomniała o Ronie, ale nie na długo. Nie mogła o nim zupełnie zapomnieć, przecież wezmą ślub. Kobieta w obecności blondyna nie była już tak pewna swoich uczuć. Nie wiedziała, czy kocha Rona już tylko jako brata lub przyjaciela. Malfoy zaczął ją interesować, może nawet bardziej niż narzeczony. Wmawia sobie, że to tylko chwilowe, że nie warto, przecież Ron jest najważniejszy i to jego kocha, ale.. No właśnie czy zawsze musi być jakieś ALE?- No cóż na mnie już chyba pora. Zapowiadam ci, że w poniedziałek będzie masa roboty, więc lepiej wyśpij się na zapas.- Szkoda, że tak szybko.. Och tak.. Jakoś damy radę.- No mając takie wspólnika jak ja to na pewno. - znowu zrobił ten swój łobuzerski uśmiech. - ale tymczasem ja już muszę iść.. Cześć, do poniedziałku.

Tylko onaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz