Do Hogsmeade dojechaliśmy wieczorem. Byłam zmęczona podróżą, ale także głodna, więc nie odpuściłam sobie kolacji. Poza tym, na nowych uczniów czeka Ceremonia Przydziału i okaże się, do jakiego domu dołączy Rose.
Może gdyby okazała się Gryfonką, to byłaby ze mną i Ginny w pokoju? Z powodu wojny, ruda jest teraz razem z nami na siódmym roku. Wszyscy cieszymy się z tego powodu, ale dziewczyna i tak nie ma wielu lekcji, w tym samym czasie, co ja...
Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy do Hogwartu. Weszliśmy do Wielkiej Sali i usiedliśmy na swoich miejscach. Rose musiała zostać razem z pierwszoroczniakami.
— Witam wszystkich uczniów. Mam nadzieję, że wakacji minęły wam pomyślnie... — powiedziała, chociaż wiadome było, że większość osób przeżywała w tym czasie żałobę... Lub nadal przeżywa. — Zanim zaczniemy ucztę, jak zawsze odbędzie się Ceremonia Przydziału. — Drzwi otworzyły się i do środka weszli przyszli uczniowie.
Za dość okazałym tłumem szła, wyróżniająca się nie tylko urokiem osobistym, ale wzrostem, Rose. Uśmiechnęłam się do niej, gdy spojrzała w naszym kierunku. Szczerze to nie słuchałam Tiary, wiem tylko, że do Gryffindoru trafiło około trzynastu uczniów. Właśnie w tym momencie McGonagall przemówiła:
— Na sam koniec, zapraszam naszą nową uczennicę, która przeniosła się do nas z Beauxbatons. Rose Malfoy. — Wskazała ręka na taboret. Kiedy tylko dyrektorka wymówiła nazwisko dziewczyny, po sali rozległy się liczne szepty.
— Hmm, trudny wybór, nie powiem. Bardzo mądra, sprytna, ale jakże odważna. Nazwisko do czegoś zobowiązuje, ale można zrobić wyjątki. Możesz bardzo wiele osiągnąć. GRYFFINDOR! — Byłam naprawdę zaskoczona. Nie spodziewałam się tego, ale bardzo się ucieszyłam. Teraz tylko musimy być razem w pokoju. Rose podeszła do mnie i usiadła obok, a ja ją przytuliłam.
— Wiedziałam, że nie trafię do Slytherinu — powiedziała dziewczyna.
Nawet nie zauważyłyśmy, że wszyscy nadal na nią patrzą, a większość jeszcze nie otrząsnęła się, po okrzyku Tiary i ma otwarte usta. Śmiesznie to wygląda. Nie wiem co, ale coś skłoniło mnie do spojrzenia na stół Ślizgonów. Zauważyłam spojrzenie Malfoya i przeżyłam szok. Albo mi się wydawało albo uśmiechał się. Lekko, ale uśmiechał. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę, kiedy jego oczy spojrzały prosto w moje. Co w nich zauważyłam? Smutek i radość, jednocześnie. Czy to możliwe? Widocznie tak. Chłopak po chwili przybrał swoją maskę obojętności. Teraz dotarły do mnie słowa Rose. On nie jest taki jak myślimy... On próbuje być kimś innym. Dobrze mu to wychodzi, ale czy jest szczęśliwy?
Długo się nad tym nie zastanawiałam, bo McGonagall rozpoczęła ucztę. Zabrałam się do jedzenia. Kiedy się najadłam, spojrzałam na Rose, ktora już skończyła swój posiłek.
— Idziemy? — zapytałam. Dziewczyna kiwnęła głową. Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszłyśmy. Ginny znowu gdzieś zniknęła. Musze z nią poważnie porozmawiać.
— Boże Rose! — Dopiero teraz oprzytomniałam. — Ja mam własne dormitorium, na siódmym piętrze! — powiedziałam, zastanawiając się, czemu nagle jestem taka roztargniona. Dziewczyna zaśmiała się.
— Jasne Hermiono. To do zobaczenia jutro — powiedziała i zniknęła za obrazem, a ja udałam się na siódme piętro z nadzieją, że Malfoya jeszcze tam nie ma.

CZYTASZ
lost love
Fanfictionmoje pierwsze dramione, ma troszkę niedociągnięć, ale jestem z niego naprawdę dumna 27.04.2017r. - #35 w Fanfiction! 😍 Rozpoczęcie: 04.05.2016r. Zakończenie: 03.03.2017r.