Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, kierując się do salonu. Tak teraz nazywam nasz Pokój Wspólny... Harry i Rose już tam byli i najwidoczniej czekali, aż ktoś wejdzie.
— Cześć! — przywitałam ich.
— Hej — odpowiedzieli rownocześnie po czym spojrzeli na siebie i wszyscy troje parsknęliśmy śmiechem.
— Rose, przyszłaś do Dra... Malfoya? — szybko się poprawiłam. Nie wiem czemu, chciałam go nazwać po imieniu.
— Tak — odpowiedziała.
— Poczekajcie. — Ruszyłam w stronę sypialni blondyna. Zapukałam i lekko uchyliłam drzwi.
— Malfoy, masz go... — Nie zdążyłam dokończyć ponieważ zabrakło mi słów. W momencie kiedy spojrzałam w jego stronę, on zakładał koszulę. Zobaczyłam jego mięśnie i... Wow! Wyglada jakby codziennie chodził na siłownię!
— Ykhm, masz gościa — powiedziałam szybko i zamknęłam drzwi.
Wróciłam do salonu i powiedziałam Rose, że chłopak powinien zaraz wyjsć.
— Harry, coś się stało? — zapytałam zaniepokojona.
— Nie mogę już porozmawiać z przyjaciółką? — zapytał.
— Oczywiście, że możesz! — powiedziałam. W tym momencie drzwi od pokoju arystokraty otworzyły się i wyszedł z nich blondyn.
— O, cześć Rose — powiedział.
— Hej! — powiedziała i przytuliła blondyna. Widzę, że Malfoy przy niej zachowuje się tak naturalnie. Gdy jest taki, jestem w stanie się z nim zaprzyjaźnić. Ale gdy tylko zmienia się w Malfoya, tak podobnego do ojca, mam ochotę już nigdy więcej go nie zobaczyć.
— Hermiono! Nie masz już... tego?! — zapytał zdziwiony Harry. Patrzył zszokowany na moje lewe przedramię. Zaśmiałam się.
— Nie, nie mam — odpowiedziałam.
— Ale jak?! — zapytał.
— Malfoy mi pomógł — powiedziałam. Opowiedziałam mu, jak wyleczył moją ranę, a Harry był naprawdę mocno zdziwiony.
— Czyli... Czyli wychodzi na to, że masz w sobie krew rodu Black i jesteś spokrewniona z Malfoyem, z Rose i... I z Syriuszem... — Harry momentalnie posmutniał.
— Ale to nie jest, jeśli można to tak nazwać, „prawdziwe" pokrewieństwo, więc tak naprawdę nic nie łączy mnie z rodem Black. Ani Malfoy! — powiedziałam szybko.
— Rzeczywiście. Masz rację. Hermiono, przyszedłem, bo chciałem ciebie przeprosić za Rona...
— Nie! Nie chcę tego słuchać, Harry! To nie ty powinieneś mnie przepraszać, tylko Ron, osobiście. Nie jesteśmy już dziećmi, niech w końcu dorośnie — powiedziałam wkurzona.
— Dobrze. A właśnie... O czym rozmawialiście? No wiesz, wtedy... Na przerwie — zapytał.
— O Ślizgonach. Wiesz... Uznałyśmy z Ginny, że są nawet... normalni? — uśmiechnęłam się do niego.
— On się zmienił, prawda? Też to widzę — powiedział. Od razu wiedziałam o co mu chodzi.
— Sam musisz się o tym przekonać — powiedziałam. Resztę czasu spędziliśmy na pogaduchach o rzeczach, które tak naprawdę nie były w ogóle istotne.
Gdy zrobiło się późno, pożegnaliśmy się i chłopak wyszedł akurat w tym samym momencie, co Rose. Pożegnałam się także z nią, wróciłam do sypialni i położyłam się na łożku. Wzięłam książkę, która leżała obok i przeczytałam kilka stron. Spojrzałam na zegarek. Za niedługo rozpoczyna się kolacja. No tak, przegapiłam obiad. Harry, Rose i Malfoy widocznie też na nim nie byli.
Postanowiłam już się zbierać i powoli zejść na dół do Wielkiej Sali. Nie spodziewałam się tego, kto będzie siedział przy naszym stole.
CZYTASZ
lost love
Fanfictionmoje pierwsze dramione, ma troszkę niedociągnięć, ale jestem z niego naprawdę dumna 27.04.2017r. - #35 w Fanfiction! 😍 Rozpoczęcie: 04.05.2016r. Zakończenie: 03.03.2017r.