— A takie babskie ploteczki! — krzyknął Zabini.
— Nie zapominaj o mnie! Ja babą nie jestem — powiedział podirytowany blondyn. Zaśmiałem się.
— Mogę dołączyć? — zapytałem.
— Jasne Harry! — powiedziała Hermiona i klepnęła miejsce po jej prawej stronie, które było wolne.
Cały czas żartowaliśmy i śmialiśmy się. W międzyczasie dosiadła się do nas Rose. Nawet nie zauważyłem, kiedy Ron wyszedł z Wielkiej Sali wkurzony i czerwony na całej twarzy.
//Rose//
Miło rozmawiało nam się na kolacji. Po pewnym czasie przypomniałam sobie o czymś ważnym.
— Harry! Kiedy są nabory do drużyny? — zapytałam.
— Eeee... Gdzieś za dwa tygodnie, a co? Chciałabyś spróbować? — zapytał.
— Najpierw muszę się nauczyć latać! — zaśmiałam się.
— Mogę ci pomóc! — zaproponował chłopak.
— Naprawdę? Dziękuje! — powiedziałam i przytuliłam go.
//Hermiona//
Gdy wszyscy już się najedliśmy, razem ruszyliśmy w stronę Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych. Chcieliśmy się bardziej poznać... Tak naprawdę, to mimo że z Malfoyem i Zabinim chodzimy do szkoły już siedem lat, nie znamy się prawie w ogóle.
Zagraliśmy w dwadzieścia pytań. Oczywiście Malfoy i Zabini wyjęli Ognistą i poczęstowali nią Harry'ego. Nawet nie wiem, kiedy wszyscy zasnęliśmy. No super, a jutro wtorek i pierwsza transmutacja. Znowu.
//Ginny//
Obudziłam się i od razu zaczęła boleć mnie szyja. Dopiero po chwili zorientowałam się dlaczego.
Spałam na podłodze. Zauważyłam, że nikt jeszcze nie wstał. Złapałam rękę Hermiony i spojrzałam na jej zegarek.
Było wpół do dziesiątej. Zaraz, zaraz... Transmutacja zaczyna się we wtorki za dziesięć dziewiąta!
— O nie... Nie, nie, nie, nie. Nieeeeeeeee! — zaczęłam krzyczeć. — Wszyscy wstawać! Od ponad trzydziestu minut trwa transmutacja! — krzyczałam najgłośniej jak mogłam. — Wstawać lenie! — Wszyscy zerwali się z podłogi w tym samym czasie.
— Że co?! McGonagall nas zabije! — powiedziała wystraszona Hermiona.
Szybko pobiegła do swojej sypialni, a zaraz po niej Malfoy, do swojej. Ja i reszta wybiegliśmy i poszliśmy po nasze rzeczy. Kilka minut pózniej wszyscy spotkaliśmy się przed salą i wpadliśmy jak burza.
— Pani profesor, przepraszamy za spóźnienie!
— Nie chcieliśmy!
— Przepraszamy, to się więcej nie powtórzy! — Wszyscy mówiliśmy w tym samym momencie, przez co pani profesor pewnie nic nie zrozumiała.
— Panno Granger. Niech mi to pani wytłumaczy — powiedziała surowym tonem.
— Pani profesor, bardzo przepraszamy. Wczoraj wieczorem... My... Uczyliśmy się razem i zasnęliśmy... A rano... Straciliśmy poczucie czasu. To się więcej nie powtórzy — powiedziałam. Pani profesor westchnęła.
— Dobrze, siadajcie — powiedziała. — Skoro są już wszyscy, to muszę Wam coś powiedzieć. Mówię to teraz, a nie na uczcie ponieważ Obronę Przed Czarną Magią macie po tej lekcji. Nowy nauczyciel już jest. Nazywa się Lucas Collins. Był uczniem Durmstrangu. — Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej dzwonek i wszyscy ruszyli do wyjścia.
//Hermiona//
Ruszyliśmy pod salę od Obrony Przed Czarną Magią. Byłam ciekawa, jaką technikę uczenia nas, będzie stosował nowy nauczyciel...
— Prawda, Hermiono? — Usłyszałam.
— Proszę? — zapytałam zdezorientowana.
— Ugh... Mówię, że przekonałaś się już do latania, prawda?
— Tak, to prawda. To dzięki wam. Przez ten wiatr we włosach, przestałam myśleć o wojnie, wtedy pierwszy raz od tamtego czasu byłam szczęśliwa... — powiedziałam.
Zadzwonił dzwonek.
Weszliśmy do sali, usiadłam tym razem z Rose. Przy biurku stał wysoki brunet, wyglądał na około dwadzieścia sześć lat.— Witam wszystkich! Nazywam się Lucas Collins i będę waszym nauczycielem od Obrony Przed Czarną Magią. Od razu mowię, że na moich lekcjach często będziemy pracować w parach lub grupach. — Spodobał mi się ten pomysł. Rzeczywiście, można wtedy bardziej zintegrować uczniów.
Cała lekcja minęła bardziej organizacyjnie, przedstawialiśmy się i pan Collins próbował zapamiętać nasze imiona. Pierwszy nauczyciel, który mówi do uczniów po imieniu.
Następną miałam Numerologię. Siedzę na niej sama i szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to. Pożegnałam się z resztą i ruszyłam pod salę. Po chwili zadzwonił dźwięk i weszłam do środka. Usiadłam w ławce i wyjęłam książki.
— Tutaj wolne? — zapytał mnie chłopak. Skądś go kojarzę...
— Tak...
— Teodor Nott — powiedział. Podał mi rękę i uśmiechnął się.
— Hermiona Granger. — Odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jego dłoń. Już go pamiętam. Jest Ślizgonem, ale nigdy nam nie dokuczał. Z tego co pamiętam, na przerwach zawsze czytał książki i często widywałam go w bibliotece.
— Gdzie siedziałeś na poprzednich lekcjach? — zapytałam.
— Nie było mnie, bo leżałem w Świętym Mungu. Jeden Śmierciożerca był na wolności i oberwałem od niego zaklęciem. Ale złapali go Aurorzy — powiedział.
— Cisza! — powiedziała profesor Vector.
Do końca lekcji już nic nie mówiliśmy, chyba że profesorka o coś zapytała. Kolejny Ślizgon.
Ten rok będzie wyjątkowy.
Cały dzień minął strasznie szybko. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łożku. Zasnęłam i ominęła mnie kolacja.
Obudziłam się rano, w środę. Zaczynałam dzisiaj lekcje Zielarstwem. Gdy byłam gotowa, zeszłam na śniadanie. Nikogo znajomego nie widziałam.
Dziwne.

CZYTASZ
lost love
Fanfictionmoje pierwsze dramione, ma troszkę niedociągnięć, ale jestem z niego naprawdę dumna 27.04.2017r. - #35 w Fanfiction! 😍 Rozpoczęcie: 04.05.2016r. Zakończenie: 03.03.2017r.