Rozdział 2

925 56 6
                                    

*10 lat później*

Nastał poniedziałek. Czas do szkoły. Jak ja nienawidziłam poniedziałków. No ale cóż jak trzeba to trzeba. Zwlekłam się z łóżka, wzięłam ubrania po czym poszłam prosto do łazienki. Po porannej toalecie zeszłam  do kuchni zjeść śniadanie. W kuchni spotykam moją mamę pijącą kawę.

- Dzień dobry Lily- powiedziała mama.

- Cześć-odpowiedziałam. Wzięłam płatki oraz mleko po czym usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Gdy skończyłam włożyłam talerz i łyżkę  do zmywarki po czym poszłam do siebie po torbę i telefon. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Schodzę po schodach i otwieram drzwi. W progu stała moja najlepsza przyjaciółka Viktoria. 

- No siema-powiedziała Viktoria i  przytuliła mnie przyjaźnie. 

- Cześć wariatko-odparłam. 

- Idziemy?- spytała. 

- Jasne- wzięłam swoją torbę i wyszłam z domu. Z Viktorią znamy się od dziecka. Zawsze trzymałyśmy się razem. Razem poszłyśmy do tej samej szkoły. Zawsze mogłam na nią liczyć tak samo jak ona na mnie. Doszłyśmy do szkoły po 15 minutach. Pierwszą lekcje mamy matematykę z naszą wychowawczynią panią Roberts. Czekaliśmy przed salą na lekcje. 

-Wiesz prawdopodobnie będziemy mieć nowego chłopaka w klasie- powiedziała Viktoria. 

- Naprawdę? Nie wiedziałam. Ciekawe jaki jest- odparłam. Nagle usłyszałyśmy dzwonek co oznaczało początek lekcji. Weszłyśmy do sali i zajęłyśmy nasze miejsca przy oknie. Po kilku minutach weszła do klasy nasza wychowawczyni. 

- Witam klaso.Mam dla was niespodziankę-powiedziała.- Zapraszam- Do klasy wszedł całkiem przystojny chłopak.  Niespodziewanie poczułam jak serce zaczyna mi mocniej bić. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wyglądał znajomo ale nie mogłam sobie przypomnieć z skąd go znam. 

- Chciałabym wam przedstawić waszego nowego kolegę. O to Dylan Pietrow- powiedziała nasza wychowawczyni.- Proszę usiądź- Dylan spełnił jej prośbę i usiadł naprzeciwko nas. Poczułam jego interesujący zapach.  Nagle słyszę przy uchu głos Viktorii.

- Niezłe z niego ciacho co nie-powiedziała szeptem. 

- No-wyszeptałam. 

******************

- To do jutra-powiedziała Viktoria. 

- Na razie- odpowiedziałam po czym zaczęłam iść w stronę swojego domu.  Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Szłam tak dobre 10 minut. Nagle z naprzeciwka jechało rozpędzone auto. Pędziło prosto na mnie. Znieruchomiałam ze strachu. Czekałam aż auto we mnie uderzy gdy nagle poczułam jak ktoś odpycha mnie w inną stronę. Samochód pojechał dalej a mi na szczęście nic się nie stało. Spojrzałam na mojego wybawce. Ku mojemu zdziwieniu był to Dylan. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Zatopiłam się w nich. 

- Dzięki-podziękowałam. 

- Nie ma za co- powiedział po czym odszedł bez słowa. Ja stałam i patrzyłam na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Dylan. Ocknęłam się po chwili i poszłam prosto do domu. Gdy weszłam popędziłam prosto do siebie. Zaczęłam się uczyć na jutrzejszy test z chemii. Nie mogłam się jednak na niczym skupić. Nadal miałam przed oczami ciemne tęczówki Dylana. Były takie głębokie i tajemnicze. 

Wnuczka ProkuratoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz