Rozdział 24

135 7 2
                                    

Czas dosłownie staną w miejscu gdy Pietrow senior wyjął ze swojego paska pistolet i strzelił prosto w prawą pierś Dylana. Wszyscy stali w wielkim osłupieniu i z szokiem wymalowanym na twarzy. Gdy Dylan osunął się na ziemię przerażona podbiegłam do niego ze łzami w oczach.

- Dylan! Boże!- załkałam nad jego głową, którą ułożyłam sobie po chwili na kolanach.

- To nic- wykaszlał.

- Każde z was tak skończy, którzy śmieli mi się przeciwstawić- powiedział jakby nigdy nic Pietrow. Załamana i rozzłoszczona do granic możliwości spojrzałam na niego wzrokiem pełnym czystej nienawiści. Gardziłam tym człowiekiem całym sercem. Był najgorszą gnidą jaką w życiu poznałam.

- Ty cholerny potworze! To twój syn!- wrzasnęłam.

- Gdyby robił co do niego należy, a nie popadał w głupie i bezsensowne miłostki nic by takiego się nie wydarzyło. Sam jest sobie winien. Bez znaczenia czy jest moim synem czy też nie- spojrzał raz na mnie, a raz na Dylana, który coraz ciężej oddychał.

- Dylan miał rację, jesteś pieprzonym egoistą. Potworem!- syknęłam z oczami pełnymi łzami. Spojrzałam na pełną bólu twarz ukochanego.

- Obiecałeś mi coś... proszę, nie zostawiaj mnie-szloch zmienił się w lament. To był jakiś koszmar. Serce dosłownie mi pękało.

- Nie zostawię cię, zawsze będę z tobą- położył mi na policzku swoją czerwoną od krwi dłoń.

- Musisz żyć stary- nagle przy nas znalazł się Ian. Dylan posłał mu blady uśmiech.

- Jakie to rozczulające- usłyszeliśmy głos pełen pogardy.

- Zamknij się w końcu!- tym razem podniósł się Ian z drżącymi dłońmi. Był równie zdenerwowany jak każdy z nas. Gdzieś w tle mogłam usłyszeć cichy szloch Tamary. Czy naprawdę tak miało to się wszystko skończyć?

- Spokojnie, na ciebie też przyjdzie czas- podszedł dwa kroki do przodu.- Zabierzcie mi ich.

- Nie!-wrzasnął Ian.- Jeżeli macie nas zabić to w tej chwili.

- Skoro tak wam śpieszno do śmierci- prychnął Pietrow. Zszedł na bok i powiedział- Strzelać!

Instynktownie zamknęłam oczy i wtuliłam się w zakrwawione ciało Dylana.

- Kocham cię- wyszeptałam.

- Ja ciebie też Lily- usłyszałam cichutki głos Dylana tuz przy moim uchu.- Zaraz będzie po wszystkim.

Minęła chwila i ... nic. Nic się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyzn, którzy spoglądali na siebie nerwowo. Byłam zdziwiona ich zachowaniem.

- Głusi jesteście?!- zirytował się Pietrow. Jednak ci nadal stali niewzruszeni.- Strzelać idioci albo pożałujecie!

Nagle zza nas wyszedł mój tata i podszedł do Pietrowa. Zanim jednak mężczyzna się zorientował co się dzieję dostał z całej siły pięścią w twarz od ojca. Ten zachwiał się przez co z jego dłoni wypadła broń. Tata podniósł ją.

-Kretyni zastrzelić go!- wrzasnął Pietrow. Uzbrojeni mężczyźni pokręcili jedynie głowami i wyrzucili swoją broń za siebie.- Zdrajcy!

- To już koniec- tata wymierzył w stronę ojca Dylana.

- Nie mój drogi Nathanie, to jeszcze nie koniec- w jednej chwili Pietrow wstał na równe nogi i rzucił się na mojego ojca.

- Tato!- wrzasnęłam. Ian położył mi dłoń na ramieniu.

- Spokojnie, załatwię to- powiedziawszy to wstał i podbiegł do szarpiących się mężczyzn. Byłam przerażona tym co się działo.

- Uważaj-powiedziałam jedynie. Ian wlazł między nimi, lecz wypchnęli go i upadł na ziemię tracąc na chwilę przytomność.

Nagle usłyszałam dźwięk wystrzału. Z mocno bijącym sercem przeniosłam wzrok z Ian'a na tatę i Pietrowa. Mój oddech zaczął przyśpieszać.

Po chwili zobaczyłam jak Pietrow zaczął się osuwać z szeroko otwartymi oczami ze zdumienia. Upadł na ziemie kończąc w tym momencie swój żywot. Spojrzałam na swojego tatę, który odetchnął głęboko z widoczną ulgą. Pietrow zginął.

- Lily...- usłyszałam słaby głos Dylana.

- Ciii, już nic nie mów. Zaraz sprowadzimy pomoc-rzekłam.- Czy ktoś może wezwać pogotowie?!

- Ja mam telefon- podbiegła do mnie roztrzęsiona Tamara z komórką w ręku. Wybrała numer alarmowy i wezwała karetkę. Ja natomiast głaskałam czarną czuprynę Dylana, patrząc na niego z mokrymi policzkami. Tak cholernie się bałam. Nie chciałam go stracić. Był całym moim życiem.

- Jeszcze trochę, dasz radę- wyszeptałam.

- Musisz żyć- powiedział.- Beze mnie.

- Nie pierdziel głupot. Trzymaj się- załkałam żałośnie. Nagle Ian znalazł się obok nas rozmasowując swój bolący kark.

- Zaraz będzie pomoc- ukląkł.

- Ian... mam prośbę- wyszeptał Dylan.

- Cokolwiek chcesz przyjacielu, o co chodzi?

- Zaopiekuj się Lily- gdy to powiedział z moich oczu popłynęła nowa strużka łez.

- Nie będzie musiał. Masz żyć- podniosłam nieco głos.

- Proszę...- Dylan nie przejął się tym co powiedziałam.

- Dobrze stary, obiecuję- powiedział Ian spoglądając na mnie.

- Nie zostawiaj mnie- wyszeptałam.

- Zawsze będę przy tobie- gdy to powiedział jego powieki opadły, a jego ciało stało się bezwładne niczym szmaciana lalka. Zaczęłam nim trząść jak opętana.

- Dylan! Nie! Błagam!- wrzeszczałam w niebo głosy. Wszyscy wokół znaleźli się obok patrząc na to wszystko ze spuszczonymi głowami. Serce Dylana przestało bić.

- Jest karetka!- usłyszałam krzyk Tamary. Ian złapał mnie za ramiona.

- W porządku Lily. Lekarze się nim zajmą- chciał bym wstała. lecz nie dawałam za wygraną. Chciałam z nim być.

- Muszę być z nim- odparłam.

- I będziesz ale teraz musisz dać lekarzom działać, by mogli go uratować- powiedział łagodnie. Nie mając sił spierać się z mężczyzną kiwnęłam głowa i pozwoliłam mu się podnieść na równe nogi.

- Wszystko będzie dobrze- Ian otulił mnie swoimi ramionami.

- Wszyscy proszę się odsunąć!- usłyszeliśmy krzyk ratownika. Wszyscy posłusznie zrobili miejsca przybyłym służbom medycznym. Zaczęli badać nieprzytomnego Dylana.

- Zatrzymanie akcji, szybko adrenalina i defibrylator!- wrzasnął lekarz. Zaczęło się robić bardzo nerwowo. Lekarze robili wszystko, by uratować życie Dylana. Nadal trwałam przyciśnięta do klatki Ian'a szlochając w jego czarną bluzkę. Ten jednak nie zdawał się zdenerwowany tym faktem. Był wyrozumiały na mój atak histerii.

Po 10 minutach ratownik założył stetoskop i zaczął wysłuchiwać bicia serca w klatce piersiowej Dylana. Zrezygnowany zdjął go i pokręcił głową.

- Czas zgonu 1:32- gdy tylko to usłyszałam poczułam silny ból głowy i brzucha. Przed oczami zrobiło mi się ciemno.

- Lily?! Wszystko w porządku?- usłyszałam zaniepokojony głos Ian'a. Nie odpowiedziałam nic gdyż ciemność całkowicie mną zawładnęła. Ian zdążył mnie złapać zanim wylądowałam na ziemi. Zemdlałam z uczuciem pustki.

Wnuczka ProkuratoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz