Rozdział 23

142 12 2
                                    

Wszystko było jasne.  A plan następujący. Tamara miała wejść gdyby nigdy nic do środka i odszukać miejsce, w którym był mu ojciec. My natomiast z Dylanem i Ian'em mieliśmy obstawiać jej tzw. tyły z zewnątrz i czekać na sygnał od rosjanki. Nie mogliśmy przemieszczać się razem z nią po apartamencie gdyż było by to zbyt ryzykowne. Musieliśmy być gotowi na każdą ewentualność. 

Każdy z nas był widocznie zdenerwowany gdy podchodziliśmy ostrożnie pod budynek. A zwłaszcza Tamara. Idąc za nią widziałam jak cała się trzęsła ze strachu, mimo mroku jaki panował wokół. Bała się, jak i również ja. Ku mojemu zaskoczeniu gdy tylko Ian w samochodzie powiedział na co tak naprawdę się posyła pomagając nam, nie zrezygnowała i nie uciekła gdzie pieprz rośnie. Zgodziła się. Dzięki czemu zyskała uznanie w moich oczach. Nie każdy byłby do tego zdolny, zwłaszcza, że mogły jej grozić bardzo duże konsekwencję. 

- Dobra, słuchajcie- zaczął Ian gdy zatrzymaliśmy się tuż obok wielkich drzwi wejściowych.- Musimy być bardzo ostrożni żeby nie dostać kulki pomiędzy oczy. 

- Wiadomo-odparłam trzymając się kurczowo ramienia Dylana. 

- Tamaro, na pewno dasz sobie radę?- spytał Dylan. Blondynka przełknęła głośno ślinę i kiwnęła jedynie głową na znak zgody. 

- Wszystko będzie dobrze- podeszłam do niej i uścisnęłam ją chcąc dodać jej nieco otuchy. 

- Dzięki Lily- uśmiechnęła się blado. Westchnęła głęboko i nie czekając na nic weszła do środka. 

- Oby tylko jej się udało- mruknęłam. 

-Uda się, a teraz musimy się gdzieś schować zanim nas zauważą- powiedział Ian. Ruszyliśmy w stronę drzew, by tam móc się jako tako ukryć przed wzrokiem bandytów. Usiadłam na ziemi opierając się o pień. Zamknęłam oczy ciężko oddychając. Miałam dosyć całego tego cyrku. Chciałam wrócić do mojego normalnego życia z przyjaciółmi, bez problemów, bez poczucia, że ktoś w każdej chwili czyha na moje życie. Być szczęśliwą z Dylanem u boku. 

Westchnęłam beznadziejnie co nie umknęło uwadze Ian'owi, który był półtora metra ode mnie. 

- Jeszcze nie masz co przeżywać- odparł. 

- Oh, czy ty zawsze musisz być taki upierdliwy?- syknęłam w jego stronę. 

- Dla ciebie zawsze księżniczko- puścił mi tzw. "oczko". Przewróciłam rozdrażniona oczami. 

- Bądź choć przez chwilę poważny do cholery.

- Nie mam zamiaru tracić życia na takie głupoty- stwierdził. Spojrzałam na niego i uniosłam brew ku górze.

- Praca u Pietrowa była twoją największą głupotą- przeniosłam wzrok przed siebie. Usłyszałam jak Ian wstrzymuję oddech. 

- Nie rozumiesz- odparł po pewnym czasie. 

- Masz rację, nie rozumiem tego- powiedziałam. 

- Odkąd straciłem rodziców nie miałem nikogo. Chciałem zemsty, a Pietrow mógł mi to zagwarantować. Skąd miałem wiedzieć, że nie wywiąże się z umowy- spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.- Byłem młody, zagubiony.

- No dobrze, nie tłumacz mi się- spuściłam wzrok. 

- Nawet nie wiem po co ci to mówię- odparł jakby nigdy nic. 

- Bo nie miałeś  z kim  się o tym podzielić?-uśmiechnęłam się blado w stronę Ian'a. 

- Być może- jego wzrok stał się nieco łagodniejszy. Słaby uśmiech zagościł na jego twarzy. 

Nagle usłyszeliśmy dźwięk przychodzącej wiadomości w telefonie Ian'a. Szybko wyjął urządzenie i odczytał treść. 

- Tamara znalazła twojego ojca- powiedział. Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył z niewyobrażalnego szczęścia jakie odczułam. 

- To na co czekamy, trzeba jej pomóc!-powiedziawszy to wyszłam z kryjówki i zaczęłam iść w stronę wejścia do willi. 

-Lily!-usłyszałam za sobą wołanie Dylana. Spojrzałam za siebie.

- No co?- syknęłam po cichu.

- Nie możesz od tak tam wejść- podszedł do mnie wystarczająco blisko, by spojrzeć mi w oczy.-- Poczekaj, aż Tamara wyjdzie z twoim ojcem. Wtedy wszyscy razem weźmiemy Nathana i uciekniemy stąd. 

- No dobrze, ale ona na pewno da sobie radę sama?- spytałam.

- Da radę- odezwał się tym razem Ian. 

- Chodźcie- pogonił nas Dylan. Podbiegliśmy pod same drzwi czekając na sygnał od Tamary. 

- Powinni za chwilę być- szepnął Ian. Tak jak powiedział po kilku chwilach w drzwiach stanęła Tamara trzymająca mojego tatę. 

- Tato!- podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam. Ten jęknął z bólu, lecz położył swoją dłoń na moich plecach. 

- Lily, jak dobrze, że jesteś cała- szepnął. Łzy cisnęły mi się do oczu. Byłam poruszona jego stanem ale i jednocześnie szczęśliwa, że nic poważnego mu nie zrobili. 

- Musimy się wynosić- powiedziała zdyszana Tamara.  Gdy tylko to powiedziała usłyszeliśmy odgłos wystrzału nad naszymi głowami. Spojrzeliśmy wszyscy w tamtą stronę i ujrzeliśmy uzbrojonego faceta wykrzykującego do nas jakieś niezrozumiałe słowa. 

- Cholera- zaklął Ian.

- Za późno- pisnęła przerażona Tamara. 

- Uciekać!- wrzasnęłam. Wzięłam mojego tatę pod ramię i zaczęliśmy biec w dość niezgrabnym stylu. Ian, Dylan i Tamara dołączyli do nas puszczając się biegiem przed siebie. Odgłos pogoni za nami był coraz bardziej wyraźniejszy. Przerażona z dudniącym sercem w piersi nie dawałam za wygraną i dalej gnałam z ojcem ku bramie. Niestety, brama zaczęła się zamykać uniemożliwiając nam dalszą drogę ucieczki. Zatrzymaliśmy się dokładnie przed nią zmęczeni i zrezygnowani. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam pięciu mężczyzn mierzących do nas z broni. Było po nas.

- No nie...-powiedziałam niemal płaczliwym głosem . Tata chwycił mnie za rękę i mocno ją uścisnął chcąc dodać mi odwagi. Kątem oka spojrzałam na niego,  patrzył na mnie hardym wzrokiem. Zaczęłam się trząść, nie wiedziałam co dalej miałam zrobić. Nie było żadnego wyjścia z tej sytuacji. Jeden fałszywy krok mógł kosztować nas kulką pomiędzy oczy. Byłam przerażona. Bałam się jak nigdy przedtem. 

- Kogo moje oczy widzą- zza mężczyzn wyszedł do nas nikt inny niż sam Pietrow. Był tak cholernie podobny do Dylana, że musiałam spuścić wzrok. 

- Tata-przed nas wyszedł Dylan.

- Witaj synu, nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem tobą zawiedziony- odparł. Zaczął krążyć z jednego boku na drugi bacznie nas obserwując.

- Jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi- warknął. 

- A powinno- spojrzał na niego srogo.- Nie muszę ci przypominać, po której stronie powinieneś być.

- Tak, powinienem być po stronie osoby, która mnie kocha- gdy to powiedział podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. 

- Jesteś żałosny.

- A ty jesteś cholernym egoistą, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Zniewoliłeś tyle ludzi i tylko dlatego, że zachciało ci się bogactwa i władzy. Mnie zniewoliłeś, własnego syna. 

- Nie mogę tego więcej słuchać- syknął Pietrow senior.

- Nie możesz, bo wiesz, że to prawda- oznajmił Dylan. Tym razem zwrócił się w stronę mężczyzn, którzy nadal mierzyli do nas z broni- Naprawdę chcecie takiego życia? W ciągłym stresie i codziennej walce o życie? Wszystko tylko po to, by jego dupie było dobrze. 

- Zamilcz!

-Nie!-wrzasnął zdenerwowany Dylan.- Tym razem to ty mnie wysłuchasz. Mam już dosyć tej twojej tyrady. Chcę żyć po swojemu, a nie tak jak ty tego oczekujesz.

Po tych słowach stało się coś co sprawiło każdego z nas w osłupienie...

Wnuczka ProkuratoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz