*****Li*****
Podjechałam pod czerwony domek z niskim żywopłotem tak, jak pokierował mnie John. Był nie daleko. Szkoda tylko, że to nie pomogło.
Z nieba lał się rzęsisty deszcz. Wysiadłam więc i biegiem ruszyłam w stronę drzwi, w których stał jakiś siwy człowiek. Schowałam się pod dachem jego domu.
- Dzień dobry, szukam... – Urwałam łapiąc niespokojnie wdech.
- Brata?
- Skąd pan...? – Oparłam dłonie o kolana. Nienawidziłam takiej pogody, a po dzisiejszym intensywnym dniu miałam już dość wszystkiego.
- Jesteście do sobie bardzo podobni. – Wyjaśnił. - Jest w stodole, chyba przyda mu się towarzystwo.
Pokiwałam głową i prostując się udałam we wskazanym kierunku.
Więc to musiała być prawda, Rose odeszła, a ja zaczynałam się stresować.Jak się czuł? Co miałam mu powiedzieć? Jak go pocieszyć? I czy dwa razy mógł znieść coś takiego? Wiedziałam, że dla świata był niezniszczalny. Dla mnie był po prostu bratem, o którego się martwiłam. I to, jak jasna cholera.
Przetrwał stratę Nataszy, która mogłaby nie wydawać się dla was końcem świata, bo przecież co dzień ktoś umierał i jakoś ludzie z tym musieli żyć, ale tu bardziej chodziło o to w jaki sposób ją stracił. To złamałoby każdego, a on jakoś się trzymał. Mimo wszystko. Pomimo koszmarów, bezsennych nocy i cierpienia. On jakoś to przetrwał. Ja nie byłabym na tyle silna. Każdy z nas miał inną psychikę. Każdy reagował inaczej. Każdy radził sobie z bólem na swój własny sposób i nie wolno nam było tego oceniać.
Nim dopadłam drzwi stodoły byłam już cała mokra. Otworzyłam je i wślizgnęłam się cichaczem do środka od razu go zauważając. Wyżywał się na worku, który pod każdym jego uderzeniem stękał głośno i okręcał się jak szalony. Chłopak miał pokryte krwią kostki, ale nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Wciąż uderzał z coraz to nowszą siłą. Podeszłam bliżej, ale nawet nie spojrzał w moją stronę, chociaż oboje dobrze wiedzieliśmy, że mnie zauważył. Może nie był jeszcze gotów na rozmowę?
W końcu zatrzymałam się na tyle daleko, żeby nie oberwać workiem w twarz i stałam tak patrząc na niego. Czekałam, aż coś powie, aż da znać, jak sobie radzi, ale on całkowicie mnie olewał. Dałam więc za wygraną i po prostu usiadłam z boku na kupce siana. Sama też nie bardzo wiedziałam od czego zacząć. Natomiast domyślałam się, że potrzebował czasu.
Więc dałam mu go tyle ile tylko potrzebował.Zamknęłam oczy czując się totalnie wypompowaną z wszelkich emocji. Tego wszystkiego było po prostu za wiele, jak na barki osiemnastolatki. Rodzice, którzy cię opuścili stając się wrogami, twój brat - najlepszy w tym co robił, ale z problemami wychowawczymi, jego zmiana po odejściu rodziców, chociaż czasem wydawało mi się, że w jego ciemnych oczach wciąż widziałam przebłyski tego małego awanturnika, którym przecież był długie lata, patrzenie na jego cierpienie po śmierci Nataszy. Ucieczki, broń, kolejna śmierć. Aż sama byłam w szoku, że jeszcze nie zwariowałam. Niewiele mi do tego brakowało. Pokój bez klamek i biały kaftan śniły mi się co noc. Tylko Will sprawiał, że jeszcze jako tako się trzymałam. Dla niego. Za niego.
Nie byłam pewna, ile tak siedziałam myśląc nad naszym dziwacznym, czasem przerażającym życiem, ale Will w końcu przestał maltretować worek i usiadł obok mnie, zakładając na siebie koszulkę i buty.
- Posprzątane? – Zapytał, jakby to była najnormalniejsza robota w świecie. Taki właśnie był. Robił co trzeba, ale nigdy nie zagłębiał się w szczegóły, aby nie doprowadzić się do szaleństwa. Z poczuciem winy nie było jednak tak łatwo. Bywały dni, że godzinami szorował dłonie. Bardzo mu współczułam i zawsze starałam się okazywać mu wsparcie. Nie chciał nigdy tak żyć, ale życie bywało mocno pochrzanione, popychając nas w kierunki, z których przeważnie nie było odwrotu. Bronił siebie i nas, ratował swoje i nasze życie, a jednocześnie nienawidził tego do czego był przy tym zmuszony. Robił to z konieczności, a nie wyboru. Był za nas odpowiedzialny. I wiedziałam, że za każdego z nas oddałby swoje własne życie, ceniąc nas ponad wszystko inne.
CZYTASZ
Naucz Mnie Dotyku ✔ - Premiera 18 października
RomancePremiera 18 pazdziernika 💜. Życie osiemnastoletniej Rosaliny Clarkson nigdy nie było usłane różami. Nastolatka odkąd tylko sięga pamięcią boryka się z dość uciążliwą... przypadłością. Jakby tego było mało wszystko komplikuje się jeszcze bardziej...