Rozdział Dwudziesty Pierwszy

32.8K 1.8K 87
                                    

*****Will*****

Zamknąłem za sobą drzwi czując, jak dopadają mnie wątpliwości. Nie chciałem, ale musiałem uciec. Dla dobra nas obojga. Nie chciałem jej ranić swoim zachowaniem, ale byłem zbyt słaby by zostać.

Tyle omijania jej na nic, nadal działała na mnie z siłą, której nie potrafiłem się opanować i której nie potrafiłem wyjaśnić. Po cholerę poszedłem z chłopakami do tego baru? Potrzebowałem zapomnieć, ale nie! Zamiast dobrze się bawić musiałem siedzieć tam i każdą napotkaną dziewczynę porównywać do niej. Wszystkie wypadały przy blondynce blado, więc sfrustrowany wypiłem trochę więcej, niż zazwyczaj w nadziei, że mi to minie.

Cóż, było jeszcze gorzej.
W dodatku pomyliłem pokoje i stało się co się stało.
Tym razem sprawdziłem dwa razy zanim wszedłem do siebie czy na pewno znajdowałem się pod właściwymi drzwiami.
Wszedłem do środka nawet nie zapalając światła. Pokój był identyczny, jak ten Li.

Opadłem na łóżko.
Nie mogłem z nią być, to za duże ryzyko. Ona nie była dla mnie, a głupie uczucia nie mogły mieć tu nic do gadania. Musiałem kierować się rozsądkiem. Prawie umarła i to przeze mnie, bo mnie uratowała. Nie mogłem już nigdy więcej dopuścić do takiej sytuacji. Musiałem więc trzymać się z daleka. Pozwolić wrócić jej do domu i żyć swoim zwyczajnym życiem w nadziei, że choć trochę jej pomogłem. Wiedziałem, że tak musiało być, bo z Johnem okładała się każdego dnia i wciąż tu była, nie uciekła z krzykiem, ale na samą myśl o tym, że teraz dzięki mnie mogła znaleźć sobie chłopaka i kiedyś założyć z nim rodzinę, pozwalać się mu dotykać i całować ogarniała mnie dzika furia. Aż musiałem przytrzymać się łóżka, żeby czegoś nie rozwalić. I to właśnie był problem. Przy niej straciłem nad sobą panowanie. Nigdy nie targały mną tak silne emocje, Nawet Natasz nie potrafiła ich we mnie wywołać, a teraz proszę... Niechciane pchały się do mojej głowy w każdy możliwy sposób. To czyniło mnie słabym, a ja nie mogłem być słaby. Dla Li i reszty. Musiałem ich chronić. To nie był najlepszy czas na takie sytuacje. Może nigdy już nie będzie takiego czasu. Jeden raz już ten błąd popełniłem i nic z tego dobrego nie przyszło. Musiałem trzymać uczucia na wodzy.

Położyłem się myśląc o tym, że nie powinienem wychodzić znów bez słowa. Nie, nie powinienem jej w ogóle całować. Kurwa! To wszystko było tak popieprzone.

Ktoś zapukał cicho do drzwi, a ja z przerażeniem zamknąłem oczy modląc się w duchu, żeby to nie była ona. Wypiłem i nie byłem pewny czy zdołałbym drugi raz uciec.

Intruz nie czekał na moje „proszę". Po prostu złapał za klamkę i otwierając wtargnął do środka bez zaproszenia.

- Will? - Na szczęście była to Li. Poczułem, jak zalewa mnie ulga.

Otworzyłem oczy.

- Czego?

- Wszystko w porządku? Możemy pogadać?

- Przecież i tak już wlazłaś bez zaproszenia. Mam jakieś inne wyjście?

Weszła dalej, a kiedy zamknęła za sobą drzwi pokój znów pogrążył się w kompletnych ciemnościach. Przeszła cicho przez pokój i bardziej poczułem, niż zobaczyłem, jak siada obok mnie.

- Piłeś?

W jej głosie dało słyszeć się wyrzuty.

- Jestem pełnoletni mamusiu, o co chodzi? Chcę się trochę przespać.

- Rose, we wtorek wieczorem wraca do domu.

- Wiem o tym.

- O co ci chodzi? Czy ty i Sooki... Czy wy coś kręcicie?

Naucz Mnie Dotyku ✔ - Premiera 18 października Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz