Część I- Nico. Rozdział I

956 53 9
                                    

Stałem nieruchomo, a koło mnie była tylko czerń. Lubię podróżować cieniem, choć nigdy nie wiem na ile czasu starczy mi sił. Uciekłem z Obozu Jupiter. Hazel i Frank pewnie będą zawiedzeni, ale nie mogłem na nich patrzeć. Nie chciałem wprawiać ich w zły nastrój- taki jak mój. Nie wiedziałem jednak, co jest lepsze… W Nowym Rzymie nie było jednak Percy’ego Jacksona, na razie. Przeprowadzi się tam dokładnie za dwa tygodnie. No Percy… Chyba wiecie, o co mi chodzi. Niby nic do niego nie czuję, lecz nie zawsze jest tak jak sobie postanowiłem. Potrzebuję kogoś, z kim będę mógł zapomnieć o przeszłości, a dokładniej o moich dawnych uczuciach. Nie rozmyślałem długo, ponieważ wtedy oślepiło mnie światło zachodzącego słońca. Znajdowałem się na Wzgórzu Herosów, na Long Island. Teraz już nie było odwrotu- nie miałem już sił by zmienić zdanie. Po chwili spaceru w dół, do doliny zobaczyłem ich, całą czwórkę. Był tam Jason, który trzymał Piper za rękę i Leo, który szeptał coś Kalipso. Wyglądali na szczęśliwych, nie chciałem psuć ich nastroju. Ku mojemu zdziwieniu nagle Jason mnie zauważył i ruszył pędem w moim kierunku. Wpadł na mnie i krzyknął:

-Nico, kopę lat!

Po tym objął mnie po przyjacielsku. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy mogłem go chyba nazwać przyjacielem. Był zawsze gotowy mi pomóc i pocieszyć. Za nim nadciągnęli inni. Byłem w dobrych stosunkach z Piper i Leo, ale nie przepadałem za Kalipso. Za bardzo przypominała ona moją matkę i Biancę. Kiedy otwierała usta mówiła pięknym wprost niebiańskim głosem. Nic dziwnego, że Leo się w niej zakochał. Wymienialiśmy uprzejmości, opowiadaliśmy, co u nas. I wtedy ujrzałem jego. Z domku nr 3 wyszła postać. Pomarańczowa koszulka, luźne dżinsy, brązowe włosy i niebiesko-zielone oczy. Do tego odrobina zapachu morza. Tak, to był Percy. Koło niego szła Annabeth. Percy przywitał się ze mną ciepło, a Annabeth dała mi całusa w policzek. Zarumieniłem się. W sumie jest całkiem spoko, jak na córkę Ateny.

-Co u Hazel i Franka?- Spytała po chwili zaciekawiona.

-U nich… E… Chyba dobrze… Prosili, żebym nikomu na razie nie mówił, lecz wam mogę zaufać. Od miesiąca są zaręczeni i mają wyznaczony termin ślubu na za dwa miesiące w świątyni Hery no Junony...

Wszyscy zaczęli piszczeć i skakać z radości. Tylko Annabeth skrzywiła minę na imię bogini, ale jedna bogini nie mogła tak łatwo popsuć jej nastroju. Chcieli, żebym opowiedział im więcej, dlatego wszyscy objęliśmy się przyjacielskim uściskiem i ruszyliśmy w dół do ogniska. Opowiedziałem im o ich nowym domu, o zmianach w Obozie i o Reynie. Jedliśmy, piliśmy i śpiewaliśmy piosenki po grecku. Teoretycznie ja nie śpiewałem. W pewnej chwili spojrzałem ponad ognisko na trybuny. Serce zaczęło mi być szybciej…

Nieśmiertelność za miłość {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz