Rozdział XII

307 28 11
                                    

Krótko po tym Nadia poszła przyszykować się do treningu. Nie dałem się i podniosłem z łóżka. Czułem się jak młody bóg. Poszedłem do „sali ćwiczeń", czyli przerobionej stadninie dla koni. Stały tam kukły z siana, tarcze, różnego rodzaju broń, dużo wody i takie tam. Usiadłem na drewnianej ławeczce w kącie i czekałem, aż rozpocznie się trening. Niedługo po tym na salę wszedł Jason.

-Hej! -przywitał się ze mną.- Już możesz wyjść z łóżka?

-Nie wiem, czy mogę, ale myślę, że tak -odpowiedziałem.

-Ryzykujesz, jak Nadia się wkurzy... -nie musiał kończyć.

Wtedy do sali weszła Polka.

-Czy ty jesteś normalny?! -zaczęła się na mnie drzeć.- Czy ja wyraźnie nie powiedziałam, że z łóżka możesz wyjść dopiero po 16?! Chcesz, żeby cała moja ciężka praca poszła na marne?! Byłeś umierający, a teraz chodzisz sobie bez mojego pozwolenia!

-Skończyłaś już? -zapytałem.

-Jeszcze nie -odpowiedziała.- Uważam, iż jesteś pustym, tępym... Za chwilę wrócę, przyniosę coś dla ciebie.

Wyszła ze złością. Jason chciał coś powiedzieć, lecz nagle wszedł Percy.

-Och, ty niewdzięczniku! -powiedział do mnie.

Zaczęliśmy się śmiać. W pewnej chwili Percy zapytał:

-Zauważyłeś, że Nadia się o ciebie specjalnie troszczy?

-Nie. Zapewne o każdego by się tak martwiła i o każdego by się zaopiekowała -odparłem.

-Yhy... Na pewno. Ona chyba coś do ciebie czuje -stwierdził Percy.- Nie uważasz tak Jason?

-Możliwe, możliwe -powiedział Jason.

-Tylko teraz, czy ty coś do niej czujesz? Bo jak tak to mamy nową parę -Percy zaczął się śmiać.

-No wiesz... -chciałem odpowiedzieć, ale do pomieszczenia weszła Nadia.

-Wypij to -podała mi ciemnobordowy napój w szklance.- Jak jest niedobre to też masz to wypić. A wy chłopaki koniec śmiania się. Bierzemy się do roboty!

Wypiłem łyka ciemnobordowej mikstury. Smakowała okropnie. Jak bibuła ze zgniłym jajkiem (nie żebym wiedział jak to smakuje. Chociaż jak... Nie, nie lepiej nie). W tym czasie Nadia zaczęła trening. Na początku chłopaki pokazywali jej ruchy ręką i technikę. Chłonęła każdą radę, jak papier wodę. Po godzinie przeszli do praktyki, a ja nadal nie wypiłem tego ohydztwa. Z początku szło jej dobrze, ale już po trzydziestu minutach zaczęła pokonywać Jasona, kiedy on pokazywał połowę swoich umiejętności. Miecz odbijał światła lamp, świecił się, mienił, tańczył w dłoniach Nadii. Percy i Jason zaczęli walczyć z nią we dwóch. Do oglądania zmagań herosów dołączyli również Annabeth, Piper, Frank, Leo i Kalipso. Obydwaj pracowali już teraz na najwyższych obrotach. Wyprowadzali cięcie za cięciem, unik za unik, cios za cios. Po półgodzinnej walce Nadia natarła na chłopaków całymi swoimi siłami. Wybiła miecz Jasonowi i w tym samym momencie wywaliła Percy'ego. Wygrała. Rzymianin zaczął klaskać, a po chwili wszyscy poszli w jego ślady, krzyczeli, a nawet wiwatowali na cześć Nadii.

-Ile razy walczyłaś na miecze? -zapytał Percy, kiedy już wypił z litr wody.

-Dzisiaj był mój pierwszy raz -odpowiedziała Nadia.

Wszyscy gapili się na nią ze zdziwieniem. Ja z resztą też.

-Nadio, wszyscy wiemy, że jesteś skromna, ale teraz już trochę przesadziłaś -powiedziałem.

-Nico, po co mam kłamać? Naprawdę dzisiaj dopiero pierwszy raz walczyłam przeciwko innym na miecze.

Zaległa głucha cisza.

-No dobra Nadia. Zobaczymy jak sobie poradzisz z łukiem -powiedział Frank.

Jason i Percy usiedli koło mnie. Powiedziałem:

-To wam dała łupnia, co?

Spojrzeli na mnie wzrokiem, który mówił „Zamknij się i nikomu nie mów, co się tu wydarzyło".

W tym czasie Nadia nakładała strzałę na cięciwę.

______
Jak uważacie...
Czy Nadia mówi prawdę?

Mile widziane wszelkie pomysły 💖.

Nieśmiertelność za miłość {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz