Rozdział VII

392 35 4
                                    

Stanąłem i odwróciłem się. Chciałem powiedzieć coś w stylu:

-Dlaczego teraz miałbym do ciebie przyjść, jak przed chwilą mnie wywaliłaś za drzwi?

Ale nie potrafiłem tak. Zamiast tego poczłapałem do niej do pokoju. Zamknęła za mną drzwi.

-No, więc co chciałeś mi przekazać? -zapytała już normalnym głosem.

Nie wytrzymałem jej spojrzenia. Spuściłem wzrok w dół.

-Piper kazała zaprosić ciebie na kolację... -odparłem bardzo zawstydzony.

-Och... Już idę. -Odpowiedziała i zamknęła drzwi balkonowe.

Rysunek trzymała w ręku. Odłożyła go na łóżko pustą stroną do góry.

-No to chodźmy! -powiedziała i otworzyła znowu drzwi.

Szliśmy przez chwilę w milczeniu. Następnie Nadia zaczęła:

-Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam... Ja po prostu...

-Nie musisz nic tłumaczyć -przerwałem jej.- Rozumiem, że czasami trudno jest wyjaśniać wszystko obcej osobie, która nie ma pojęcia o niczym.

Chyba ją zaskoczyłem tymi słowami. Weszliśmy razem do jadalni. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach i patrzyli się na nas jakoś dziwnie... Usiadłem jak najdalej od Nadii. Nie chciałem, żeby jej zapach mnie rozdrażniał. Pierwszy odezwał się Leo:

-Pierwsza kłótnia za sobą teraz będzie już tylko lepiej, mówię wam!

Była na chwilę cisza, ale przerwał ją Percy:

-No dobra, to może coś zjedzmy, a ty Nadia opowiesz może nam trochę o sobie -zobaczył wzrok Annabeth i dodał.- Jeżeli będziesz chciała.

I wtedy było jak zwykle. Krzątaliśmy się siadaliśmy przy stole, jedliśmy. Zjadłem dwie kanapki z serem, co było wielkim jak na mnie wyczynem i popiłem kubkiem kakao. Zerknąłem na Nadię ona na talerzu miała dwa naleśniki z dżemem, chyba truskawkowym i szklankę herbaty. Ona była chyba jakąś maniaczką herbaty!

-Jeszcze nic nas nie zaatakowało?- spytała zaciekawiona.

-Nie, jeszcze nic. A oczekujesz ataku?- Kalipso zwróciła się do niej.

-Tak, możliwe, że mnie już wyczuli...- odpowiedziała Nadia.

-Kto miałby cię wyczuć? -spytał Leo.

-Głownie harpie -odparła Polka.

-No okay, okay -powiedział Percy.- Jak już jesteśmy przy temacie to... Może byś o sobie trochę opowiedziała? W ogóle ciebie nie znamy. Zapewne ty nas tak, ale myślę, że wszyscy są ciekawi, kim jesteś.

Podniosłem wzrok. Nareszcie się czegoś o niej dowiem.

-Mam 15 lat. Pochodzę z Polski. Mieszkałam w małym miasteczku około 200 kilometrów od Warszawy- stolicy- zaczęła opowiadać Magda.- Później przeprowadziliśmy się z rodzicami w Tatry- polskie góry. Mam samych przyrodnich rodziców. Mój prawdziwy ojciec zostawił mnie. Moja przyrodnia matka jest nauczycielką angielskiego, łaciny, starogreckiego i nowogreckiego. Mój przyrodni ojciec jest prawnikiem. Najpierw mówiłam po angielsku, a potem dopiero po polsku. Większość swojego dnia przebywam albo w ogrodzie czytając książki, albo w lesie. Uwielbiam świeże powietrze. W przyszłości chcę zostać lekarzem...-tu się zacięła i nie powróciła do tego tematu.- Jak dotarłam do Obozu Herosów? Kiedy już odkryłam prawdę o sobie postanowiłam przyjechać do Nowego Yorku. Mój prawdziwy ojciec tu mieszka... Matka z resztą też, przecież Atena. Tata myśli, że już nie żyje. Jest muzykiem. Nie miałby czasu na mnie... W Obozie jestem, znaczy byłam dopiero dwa dni, a już miałam szansę się z wami wszystkimi spotkać. Jestem bardzo szczęśliwa, że tutaj jestem i że nie odmówiliście mi pomocy. Niestety są to moje ostatnie dni życia. Kiedy wejdę do zamku Boreasza, to już po mnie.

________

Mam nadzieję, że się podobało 😘

Przepraszam, że z jednodniowym opóźnieniem, ale wczoraj musiałam się spakować, żeby wrócić do Polski.

Do wtorku
N.A.

Nieśmiertelność za miłość {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz