Rozdział VIII

400 30 5
                                    

Patrzyłem na nią z podziwem. Tyle przeszła, tyle przeżyła, a teraz czeka ją nieuchronna śmierć. Chyba za długo się na nią patrzyłem, bo wyczuła mnie i spojrzała mi prosto w oczy, jakby czytała mi w myślach. Jak zawsze odwróciłem wzrok. Nie wytrzymałem napięcia i palnąłem prosto z mostu:

-Sorki, że się wtrącam i w ogóle, ale czy jest to konieczne, żebyś wybrała się do Boreasza? Nie ma innego wyjścia? Może ktoś inny mógłby zrobić coś co on ma zrobić?

Znowu podniosłem wzrok i spojrzałem na nią. Za jej oczami krył się ból. Ból taki silny i prawdziwy, a razem z nim coś więcej, czego nie potrafiłem rozszyfrować.

-Nie, niestety Nico. -odpowiedziała.- Kiedy byłam w lesie napadł mnie ventus, a on zamiast przelecieć przez moje ciało, został w nim na zawsze. Tylko Boreasz potrafi go z niego wyciągnąć. Wtedy jednak w raz z nim opuszczą mnie wszystkie wspomnienia. Będę tylko skorupą człowieka. Dlatego poproszę, żeby mnie potem zabił.

W pomieszczeniu nastała ponura cisza. Nadia cały czas się na mnie patrzyła, a ja na nią. Coraz lepiej ją poznawałem. Coraz bardziej mi imponowała.

-Moglibyśmy poćwiczyć strzelanie z łuku, Frank?- nie wytrzymała mojego wzroku i spytała syna Marsa.

-Tak, jasne... -powiedział trochę zmieszany.

-Teraz, jak pozwolicie udam się do swojej kajuty i poczekam na atak harpi lub ventusów. Dobranoc!

Podniosłem się z miejsca w geście okazania szacunku. Kiedy wyszła usiadłem. Dopiero wtedy zauważyłem, że wszyscy się na mnie gapią.

-No, co? -zapytałem.

Nikt nie odpowiedział. Wstałem i poszedłem do swojej kajuty. Tak naprawdę spałem w niej tylko dwa razy. Nie lubiłem jej. Wolałem spać i przebywać całymi dniami na rufie lub w bocianim gnieździe. Przyszedłem tu tylko, ponieważ miałem nadzieję usłyszeć śpiew Nadii. Czekałem i czekałem. Moi przyjaciele weszli już do kajut. Wyszedłem na korytarz i usłyszałem, jak Jason rozmawia z Piper. Wiedziałem, że nie powinienem był podsłuchiwać, lecz nie mogłem oprzeć się pokusie.

-Jest trochę dziwna nie sądzisz? Nie wygląda na typowe dziecko Ateny... -powiedziała Piper.

-Czy jest dziwna to nie wiem. Uważam, że jest porywcza i uczuciowa, ale żeby była dziwna? Nie sądzę. Powiedziała, że chce zostać lekarzem. To idealne zadanie dla dzieci Ateny. Wymaga dużo wiedzy i nauki. Jest to bardzo trudny zawód i niewiele się na to pisze. Może ktoś w jej rodzinie jest lekarzem i też chcę nim być. Nikt tego nie wie -stwierdził Jason.

-Możliwe... -urwała i przez chwilę zamilkła.- Nie sądzisz, że pomiędzy Nickiem i Nadią jest jakaś chemia? W sposób, jaki na siebie patrzyli podczas kolacji, w jaki Nico przemawiał w jej obronie, jak zadawał jej mnóstwo pytań, jak szukał rozwiązań, aby nie umarła... Zachowuje się tylko tak wobec Hazel. Nie jestem pewna, co do uczuć Nadii, ale Nico chyba, no wiesz co... Jestem córką Afrodyty znam się na uczuciach, lecz jej nie mogę rozgryźć. Może ty zdołasz pogadać z Nico, a ja przyjrzę się bliżej Nadii? Co o tym sądzisz?

Zamarłem. Prawie nie oddychałem. W pokoju panowała głucha cisza. Serce waliło mi z przejęcia. W reszcie odezwał się Jason:

-Wczoraj wieczorem przy ognisku Nico zachował się dziwnie. Myślę, że wtedy pierwszy raz zobaczył Nadię, kiedy z nim chciałem porozmawiać, był jeszcze bardziej tajemniczy niż zwykle. To możliwe, że on coś do niej czuje, ale nie jestem pewny. Z nim nigdy nie wiadomo. Jeszcze z nim jutro pogadam...

-Dobra ja już idę Jason. Muszę jeszcze się umyć. Do jutra! -Powiedziała Piper.

Zdałem sobie sprawę, że nie mogła mnie zobaczyć. Szybko i cicho wróciłem do siebie do pokoju, a słowa chodziły mi po głowie: „Nie sądzisz, że pomiędzy Nickiem i Nadią jest jakaś chemia?", „Zachowuje się tylko tak wobec Hazel".

___________

Koniec drugiego dnia! 💗
Podoba wam się postać Nadii?
Chętnie poczytam komentarze 💞.

Do czwartku
N.A.

Nieśmiertelność za miłość {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz