więc...

2.7K 212 27
                                    

Jeff:
Dalej nie wierzę w to co się właśnie stało. To... to było niesamowite. Nie potrafiłem się skupić na grze, wymyślałem innym coraz to bardziej obciachowe rzeczy do spełnienia. Ogółem byłem cichy. Nikt na to nie zwracał szczególnej uwagi po za katheriną, która co chwilę wpatrywała się tajemniczo to we mnie - to w bena. Ona wie, wiem, że wie. Ona kurde wszystko wie, czasami zastanawiam się czy przypadkiem nie jest spokrewniona ze slenderem, bo kurde nie da się tyle wiedzieć. Czasami ją pytałem, ale twierdzi tylko, że "kobiety już tak mają" co to ma w ogóle znaczyć? Spędzając z nią czas nie da się zakochać w kobiecie nooo chyba że jest sie tobym, jasonem i resztą ludzi z rezydencji (dwóch wymienionych oddzielnie wpadli po uszy i nawet ja to widzę). Zrezygnowałem z gry zaraz po tym jak zrezygnował ben z komentarzem "drętwo jakoś. Nara frajerzy" wiem, zazwyczaj wyrażam się inaczej ale od czasu pocałunku nie potrafię myśleć, nawet w mój psychiczny sposób. Udałem się do mojego pokoju i rzuciłem na łóżko. Łóżko.... mój najlepszy przyjaciel... nooo, może zaraz po nożu apropos kupiłem ostatnio nowego przyjaciela... no dobra może nie do końca kupiłem... wziąłem se. Nazwałem go andrzej. Tak, wiem zajebiste imię. Jeszcze nie miałem okazji go wypróbować. Może... nie, nie mam ochoty. Ekhm... tego nie było dobra? Jestem jeff cholerny the killer ja musze zabijać, ale po prostu mam wrażenie, że dopada mnie ta dziwna choroba, a wiecie, że jak człowiek jest chory to nic mu sie nie chce. Tak, jest ze mną. Leżałem więc na łóżku z twarzą ukrytą w poduszce. W końcu usłyszałem pukanie do drzwi.
- zamknięte! - krzyknąłem.
- to rusz dupe i otwórz - to była Ness. Takie rzeczy to tylko ona.
- nie!
- sam chciałeś, liczę do 3 i nie będziesz miał drzwi.... 1...2...
- nie zrobisz tego - i tu był mój błąd. Sprowokowałem ją. Kopniakiem otwarła drzwi na coś w stylu "z buta wjeżdżam". Na szczęście nie była tak okrutna i jedyne co to popsuła mi zamki (wiedzieliście, że jak je się zamrozi to łatwo rozwalić? Mniejsza o to).
- tak więc wracając do tematu - odezwała się jakoby nigdy nic. - przyszliśmy spytać cię o zdanie...
My? Jacy kurde my? Nie. Nie. Nie. Błagam nie. To znaczy tak! Nie. Tak. Nie... kurde muszę się ogarnąć. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Za nią pojawił się chłopak o złocistej rozczochranej czuprynie. Miał na sobie luźny czarny t-shirt, podarte jeansy, a przez pas przywiązaną koszule w czarno-czerwoną kratę. Oczy zakrywały mu czarne okulary przeciwsłoneczne. Wow. Wyglądał.... aż nie potrafię powiedzieć jak bardzo mi się tak podobał. Wolę jednak jego klasyczny styl, w tym wydaniu nie był do końca no jak on, jednak jestem pewien, że gdybym mógł mrugać - na pewno bym tego nie robił. Gapiłem sie tak na niego i Gapiłem. Nie potrafiłem odwrócić wzroku. W końcu ness sie odezwała
- to ja hmmm... zostawie was tu... no wiecie.... omówcie ewentualne poprawki... tak ze ten... pa! - i juz jej nie było. Stałem sam na sam z Benem, co chwilę zapominając jak się oddycha.
- więc.... - zaczął Ben.

Sleepy Game (Ben & Jeff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz