Rozdział 6

227 16 3
                                    

Obudziłam się o 6:30. Dziś mama nie weszła do pokoju by mnie obudzić. Jak się ubiorę, zejdę zobaczyć o co chodzi.

Podeszłam do szafy i wybrałam długie czarne spodnie oraz białą koszule. Zaczęłam się przebierać gdy nagle usłyszałam męski głos.
-Boże, po co ty ukrywasz takie ciało?

Gdyby moja Pani od wfu zobaczyła wtedy mój bieg, dostała bym 6.
Zamknęłam się szybko z ubraniami w łazience.
Przebrałam się i powoli wyszłam.

-Strasznie się grzebiesz. Odwieźć cię do szkoły skoro już tu jestem?
-Ty widziałeś mnie?
-Tak
Poczułam jak moja skóra zaczęła się palić ze wstydu i zażenowania.
Bez słowa zeszłam na dół i zobaczyłam karteczkę przyczepioną do lodówki:

"Musiałam wcześniej wyjść do pracy mam nadzieję, że zdążyłaś do szkoły na czas.
Będę dziś później.
Jedzenie jest w lodówce i odrób lekcje jak tylko wrócisz."

-Zrobisz śniadanie?-zapytał mnie Max
-Jestem twoją matką, żeby robić ci śniadania?
-Widzę, że ktoś tu wstał w słabym humorze.
-Ty za to w idealnym.

Zrobiłam tosty z serem i szynką, bo najszybciej się je robiło.
Oboje je zjedliśmy.

-Pyszne były- powiedział na co uniosłam brew, a on się zaśmiał. Miał uroczy śmiech.
-Poważnie!- dodał.
-Zwyczajne- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Zawieść cię?
-Jeśli bardzo chcesz- uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił.
Poszliśmy do jego samochodu.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy.
-Ile masz dziś lekcji?
-Jakieś 5, a co?
-Chcesz się spotkać po lekcjach?- nie wierzę. Czy on mnie zaprosił na randkę?
-Ym, tak.
-Okey, to spotkajmy się przed szkołą.

Resztę drogi przebyliśmy w ciszy.
Byłam podekscytowana dzisiejszym...spotkaniem?

Gdy wysiadłam z samochodu nie było dużo ludzi, jednak każdy kto tam był patrzył się na nas. Trochę dziwnie się czułam, jednakże nie przejęłam się tym zbytnio.

W szkole zajęcia zaczynały mi się dopiero o 9:30, a była 9:05.
Zdecydowałam się poczekać na innych pod salą w której miałam mieć pierwszą lekcje.

-Cześć, nazywam się Ashton, ale możesz mówić do mnie Ash.- wydaje się bardzo miły.
-Nazywam się Nicole i możesz mówić jak ci się podoba- uśmiechnęłam się
-Okey. To od dziś nazywam cię Dora.
-Czemu?- roześmiałam się
-Powiedziałaś, że mogę nazywć cię jak chce. A to się świetnie rymuje Dora-potwora.
-Już nic lepszego nie mogłeś wymyśleć?- przewrócił oczami, a my zaczęliśmy oboje się śmiać.

Lekcje w towarzystwie Asha były bardzo, cóż... Ciekawe.

W czasie ostatniej lekcji nie mogłam się na niczym skupić. Myślałam tylko o Maxie i naszym spotkaniu. Szczerze mówiąc jego kolczyki są bardzo pociągające. Nie wierzę, że tak o tym myślę. Dobrze, że moja matka nie umie czytać w myślach.

Gdy pod koniec lekcji wyszliśmy z sali Asha pocałował w policzek jakiś chłopak. Byłam trochę zdezorientowana.
-Wy...?
-Tak, jesteśmy razem-odpowiedział jego kolega...chłopak.
-To fajnie- nie umiałam nic więcej powiedzieć.
-Pewnie jesteś trochę skołowana, ale naprawdę dobrze nam się układa.
-To świetnie. Życzę wam szczęścia.- odpowiedziałam kiedy wreszcie odzyskałam język.
-Na razie musimy iść, ale widzimy się jutro Dora- posłał mi udawanego buziaka i pobiegł ze swoim chłopakiem do kawiarni obok.

Wyszłam i czekałam na Maxa przed szkołą.
W końcu pojawił się, ale nie był sam. Przyprowadził też swoich przyjaciół.
Ucieszyłam się na widok Rose i Drakea, ale nie znałam reszty, poza tym myślałam, że będziemy sami.
Nie ukrywam, że jestem zawiedziona.


***********************
Była bym bardzo wdzięczna gdyby każdy kto przeczytał to opowiadanie zostawił komentarz ♥
Do następnego ♥

(Nie)IdealnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz