Podjechaliśmy pod wieżowiec w którym mieszka Max. Wjechaliśmy na górę i chłopak otworzył drzwi.
To cały czas działo się w ciszy.
Nie chciałam jej przerywać, była nie spotykana w jego towarzystwie.Od razu poszłam do łazienki z piżamą i szczotką do włosów.
Weszłam pod prysznic. Dużo myślałam o tym wszystkim, a za razem niczym. Max chciał ze mną iść na... randkę? Czy może po prostu popatrzeć jak się denerwuje?
Nie rozumiem go kompletnie i chyba nigdy nie zrozumiem.
Wyszłam, przebrałam i rozczesałam włosy.
Gdy dotarłam do kuchni na stole leżały tosty.
-Smacznego- powiedział.
-Ty nie jesz?- zapytałam widząc, że wychodzi z kuchni.
-Nie
-Jesteś zły?
-Nie
-Przecież widzę
-Nic nie zrozumiesz
-Może i nic nie zrozumiem, ale spróbuję cię wesprzeć- uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. Wiedziałam, że to nie jest dobry czas na kłótnie.
-Zawsze jesteś taka... miła?- zapytał zirytowany.
-Wolisz żebym była chamska i nie pomagała?- nie wiem czemu, ale bawiło mnie to.
-Tak- powiedział chłodno po czym wyszedł z mieszkania. Uśmiech zszedł mi z ust, a na jego miejscu widniał smutek pomieszany z wściekłością.
Wiem, że powinnam się stąd jak najszybciej wyprowadzić, znaleźć pracę dorywczą, ustabilizować i zacząć znów się uczyć.Gdy już zjadłam swoje tosty poszłam się położyć. Włączyłam telewizję, choć i tak jej nie będę oglądać.
Moje myśli cały czas kołatały się pomiędzy sprawami rodzinnymi, a Maxem. Nie umiałam sobie wszystkiego poukładać, bo wcześniej robiła to za mnie mama. Tak mi jej brak, wiedziała by co zrobić. Chociaż i tak wiem, co by powiedziała. Pewnie coś typu "Ty masz czelność się w ogóle na niego patrzeć?!" i odeszła bym z nią nigdy go już nie widząc.
Zaczęłam cicho płakać. Łzy po prostu same poleciały mi z oczu. W takim stanie zasnęłam.Wstanie rano to była najgorsza część dnia. Nienawidzę rano wstawać. Muszę iść do do szkoły i wyjaśnić nieobecność, bo inaczej zaczną próbować dodzwonić się do mamy, która nie żyje. A jeśli dowiedzą się, że jestem sama to wyślą mnie do domu dziecka, choć już za pół roku mam 18 lat. A może by już odpuścili?
Wolałam tego nie sprawdzać.
Wyszłam z łóżka i skierowałam się po ubrania. Założyłam czarną sukienkę do połowy łud. Umalowałam lekko oczy i poszłam do kuchni.Nie było tam Maxa, ale leżał rogalik z shake'iem i małą karteczką.
Aż przypomniały mi się chwilę gdy mama przygotowywała mi takie śniadania i poganiała mnie bym szybko jadła.
Podeszłam i przeczytałam na głos:Przepraszam za wczoraj, nie umiem być tak spokojny jak ty. Po prostu to długa historia, ale nie chce żebyś była zła.
Miłego dniaMimo wolnie uśmiechnęłam się.
To jest naprawdę niesamowicie dziwny człowiek.Zabrałam swoją czarną, małą torebkę i spakowałam do niej telefon, portfel i klucze. Może nie powinnam ich brać, ale inaczej ktoś mógł by tu wejść.
Zjechałam na dół i przypomniało mi się, że nie mam czym jechać. Jedyne wyjście to autobus. Tyle, że ja się na tym nie znam i jak wsiąde w jakiś tego typu pojazd to wywiezie mnie za miasto.Zdecydowałam zadzwonić do Rose.
Wybrałam jej numer, a ona odebrała praktycznie od razu.
-Halo?- zapytała nie pewnie.
-Yy hej. Masz może...Czy miała byś może...- nie wiedziałam jak jej się o to zapytać.
-No mów do cholery o co ci chodzi- powiedziała wyraźnie rozbawiona moim zakłopotaniem.
-Przyjechała byś po mnie?
-Gdzie ty jesteś?
-Wiesz gdzie mieszka Max?
-No pewnie Niki, każdy to w...- przerwała. W tle usłyszałam głos Maxa, ale nie był on wyraźny. Wyglądało to tak jakby się kłócili.
-Halo, ja tu nadal jestem- powiedziałam do słuchawki.
-Przepraszam Niki, ten idiota upiera się, że po ciebie przyjedzie.
-To nich już on przyjedzie- westchnęłam.
-Tylko, że on jest po dobrych paru kieliszkach.
-To ty przyjedź. Nie wiem, kto kolwiek, jestem pod Maxa budynkiem, pa- powiedziałam szybko i się rozłączyłam. Potrzebowałam szybko tam dotrzeć, a nie urządzać sobie rozmowy przez telefon.Po 20 minutach widziałam auto Rose, ale nie była sama. Koło niej siedział ten przeklęty chłopak.
-Hej- powiedziałam do Rose, nie patrząc na niego.
-Hej, wsiadaj- odpowiedziała.
-Sam się tu wepchał- wskazała na Maxa, widząc mój grymas na twarzy.
-Okey- odetchnęłam.
-Gdzie chcesz jechać?
-Do szkoły
-O, już ciekawie się zapowiada- odpowiedziała sarkastycznie z uśmiechem na twarzy.Jechaliśmy autem około pół godziny, po czym podziękowałam Rose i wysiadłam.
-A ty co robisz?- powiedziałam widząc jak Max wysiada za mną.
-Idę z tobą. Sama nie wrócisz.
-Ja bym po nią przyjechała- powiedziała Rose.
-Zamknij się- uciszył ją
-Ojej, jaki groźny- powiedziała po czym odjechała.Oboje szliśmy korytarzem. Wyraźnie czułam na sobie wzrok innych. Było słychać też szepty typu "Kim ona jest?", "Co on z nią tu robi?"
Nie czułam się komfortowo, lecz zdecydowałam się to ignorować.
Wreszcie dotarliśmy do gabinetu dyrektora.
-Wejdę sama- odezwałam się.
-Nie- powiedział stanowczo.
Wolałam nie zaczynać z nim kolejny raz, szczególnie dlatego, że jesteśmy w szkole.
-Chciałabym rozmawiać z dyrektorem- powiedziałam blondynce siedzącej za biurkiem przy pokoju dyrektora.
-Dyrektor nie ma teraz czasu- odpowiedziała nie bardzo mną zainteresowana.
Nagle podszedł do nas Max, a ja wiedziałam, że to nie skończy się to dobrze.
-Dyrektor ma czas- prawie warknął na blondynkę.
-Zrobię co w mojej mocy- powiedziała wystraszona. O co chodziło? Dlaczego tak bardzo się go przestraszyła?
-Proszę wejść. Dyrektor czeka.- odezwała się wskazując ręką na jego gabinet.
Weszliśmy tam oczywiście razem, ale już nie zaprzeczałam.-O co chodzi Panno Sparks?
-Przez parę dni, nie byłam obecna w szkolę. Było to spowodowane śmiercią mojej babci. Była dla mnie bardzo bliska. Niczym matka, dlatego potrzebuję trochę czasu na otrząsnięcie się z tego.
-Oczywiście w stu procentach Panią rozumiem, tylko, że będzie Pani musiała nadrobić materiał.
-Oczywiście.
-W takim razie niech wróci Pani jak dojdzie do siebie. Przy okazji składam kondolencje.
-Dziękuję- uścisnęłam rękę wysokiemu mężczyźnie i wyszłam z sekretariatu.Szliśmy z Maxem cały czas w ciszy. Trochę mnie to przytłaczało i chciałam żeby się w końcu odezwał.
-Nie wytrzymam więcej!- zaczęłam wrzeszczeć, gdy staliśmy przy samochodzie. Nie obchodzili mnie już żadni ludzie.
-O co ci chodzi? Nawet się nie odezwałem.
-Nie mogę tak dłużej! Nie wiem o co ci cały czas chodzi!
-To ja ciebie nie rozumiem! Wściekasz się o wszystko co możliwe- też zaczął krzyczeć.
-Ty mnie?- zaczęłam się ironicznie śmiać.
-Tak! Właśnie tak! Nie dość, że muszę cię cały czas pilnować to jeszcze na mnie cały czas krzyczysz i masz zarzuty!
-Nie musisz mnie pilnować. Możesz w ogóle mnie zostawić w pizdu. Poradzę sobie świetnie bez ciebie. I nie mam zamiaru...- Max zaczął przykładać swoje usta do moich. To mój pierwszy pocałunek. Nie chcę żeby tak wyglądał, dlatego lekko go odepchnęłam.
Rzuciłam mu piorunujący wzrok i weszłam do samochodu.-To nie jest sposób na uciszanie dziewczyny- odezwałam się w końcu w czasie jazdy.
-Wiem, ale myślałam, że chcesz tego.
-Dlaczego tak przypuszczałeś?
Nic nie odpowiedział. Jak zwykle...
Chciałabym kiedyś pojąć tego człowieka...***********************
Starałam się zrobić dłuższy rozdział i z tego co widzę to wyszedł 2 razy dłuższy niż normalny. Podoba wam się? Wolicie dłuższe czy krótsze?Udanych wakacji!♥
![](https://img.wattpad.com/cover/74639071-288-k905364.jpg)
CZYTASZ
(Nie)Idealna
Lãng mạn"Wszyscy się na mnie patrzą z wielkim zaskoczeniem w oczach. W sumie nie dziwię się. Przed chwilą powiedziałam o każdej tu obecnej dziewczynie, że nie ma szacunku. Jest jednak jeden chłopak, który się śmieje. To Max."