Rozdział 11

184 13 6
                                    

-Bardzo dziękujemy za zaproszenie.
Oh, właśnie, nie przedstawiłam się. Jestem Madeline- powiedziała żona Robina
-Ja jestem Nicole i bardzo miło mi was gościć.

Nienawidzę tych sztywnych rozmów z dopiero co poznanymi ludźmi. Wszystko robi się na pokaz i nikt nie jest sobą.

-Jest coś do jedzenia?- zapytała Rozalia. Myślę, że moja opinia na temat "sztywnych rozmów" zmieni się po rozmowie z tą dziewczyną.

-Tak. Wszystko jest przy stole.- odpowiedziała babcia wchodząc do przed pokoju.
Wraz z nią ruszyliśmy do salonu.

Każdy usiadł na swoim miejscu i zaczął nakładać jedzenie. Panowała niezręczna cisza, więc postanowiłam ją przerwać.

-Jak minęła wam podróż?
-Bardzo dobrze, gdy jechaliśmy to trochę padało, ale nie przeszkadzało to w jeździe.

Resztę czasu spędziliśmy wspominając dawne czasy, gdy Rozalia i ja byłyśmy małe.

-Dziewczynki, może pójdziecie do pokoju?-zaproponowała babcia.
-Chętnie- odpowiedziałam prowadząc na górę Rozalie.

-Musimy ci zmienić styl. Wyglądasz jak moja prababcia.- powiedziała od razu gdy weszłyśmy do pokoju
-To znaczy? Jak zmienić?
-Pokaż co masz w szafie. Od tego zaczniemy.
-Proszę bardzo- wskazałam.

Po dłuższym niż sądziłam przeglądzie zawartości mojej szafy, Roz skompletowała mi parę zestawów i powiedziała, że koniecznie będziemy musiały wybrać się jutro do Galerii Handlowej.

Wieczorem obie przygotowałyśmy się do spania i rozmawiałyśmy praktycznie o wszystkim.

Rano mój budzik zadzwonił o 9:00, poszłam wziąć jeden z zestawów który przygotowała mi Rozalia, składający się z czarnych legginsów oraz biało czarnej bluzki na krótki rękaw. Następnie udałam się do łazienki by się przebrać, umalować oraz uczesać.

Gdy byłam gotowa zeszłam na śniadanie.
O dziwo Rozalia też już czekała gotowa.

Zjadłyśmy ze wszystkimi śniadanie, po czym wzięłam torbę i spakowałam tam telefon, power banka i portfel.
Założyłam czarne koturny i wyszłyśmy.

-To do jakiego sklepu idziemy?- spytałam.
-Hmm a do jakiego najczęściej chodzisz?
-Armani, Gucci- odpowiedziałam obojętnie
-Jezu dziewczyno, to ile ty masz przy sobie pieniędzy?- powiedziała wyraźnie zaskoczona.
-5tysięcy i...
-Nie mów tak głośno, ktoś może cię usłyszeć...
-Dobra

Nie szłyśmy dłużej niż 2 minuty gdy ktoś nagle na nas naskoczył.
Było ich dwóch. Jeden z nich złapał mnie, a drugi moją kuzynkę. Próbowałam krzyczeć, lecz zakrył mi usta ręką, chciałam go ugryźć, ale nie udało mi się.
Wyrywałyśmy się i kopałyśmy, lecz oni nam coś wstrzyknęli i wtedy urwał mi się film.

Obudziłam się sama w jakiejś ciemnej piwnicy na krześle. Próbowałam zachować spokój i się rozwiązać, ale węzeł był zbyt mocny.
Nagle usłyszałam kogoś kroki.
Do sali wszedł średniego wieku facet. Było bardzo ciemno, ale dam głowę, że go gdzieś widziałam. Te rysy...
-Gdzie jestem?!- zaczęłam.
-Nigdy nie powinnaś się urodzić
-Oh, jakże mi miło- parsknęłam.
-Ile tu będę?!-krzyknęłam.
-Maksymalnie 3 dni- odpowiedział oziębłym głosem. Te rysy, ten głos...
-Gdzie Rozalia?!
-Bezpieczna
-Jak t... Ty jesteś jej ojcem prawda?! To ty jesteś Robin?!
-Oh, nasza głupiutka dziewczynka jednak coś myśli.
-Wiem więcej niż ty
-Nie wydaje mi się kochana- powiedział wyraźnie rozbawiony.
-Nie nazywaj mnie kochaną!
-Mała i głupia, już nie długo...- powiedział wyraźnie ciszej.
-Jak to nie długo?
-Masz 3 dni życia- powiedział i wyszedł.

Nie mogłam uwierzyć. O co chodzi? Dlaczego ja?
-Dlaczego ja mam takie popieprzone życie?!- krzyknęłam wyraźnie rozzłoszczona i załamana.

Po chwili wszedł inny facet. Podszedł nie odzywając się. Wstrzyknął mi coś, a ja pamiętam tylko jak odchodził.

Obudziłam się w kompletnie innym miejscu. Było jasno, a ja czułam się jak bym nie jadła i nie piła 2 dni, może tak było? Nadal byłam przywiązana.

Gdy już widziałam wszystko do okoła zauważyłam mamę rozmawiającą z jakimś facetem. Co ona tu robi?

(Nie)IdealnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz