-To gdzie idziemy?- zapytałam się całej grupy. Miałam to szczęście, że mama jest dziś dłużej w pracy, a ja mogę dać sobie trochę wolności.
-Na koncert.- powiedziała Rose, skacząc ze szczęścia.
-Kogo?- zapytałam równie podekscytowana.
-Twenty One Pilots!- mało nie upadłam na zawał. Kocham ich muzykę. Zawsze chciałam iść na ich koncert!
-Kocham ich! Ale nie mam biletu- niestety, pewnie będę musiała zostać w domu i tylko pomarzyć by znaleźć się na ich koncercie.
-Masz bilet- odezwał się Max.
-Nie, nie mam
-Owszem masz i więcej się nie sprzeciwiaj.
-Okey?- jestem w 100% przekonana, że nie kupowałam żadnego biletu.-Nie powinnam się przebrać?- zapytałam się Rose, gdy szliśmi na koncert, nie byłam pewna czy powinnam iść w takim stroju.
-Już o tym pomyślałam kochanie. Trzymaj- wyjęła i podała mi ze swojej torby krótkie (za krótkie) spodenki, czarną, zwiewną bluzkę na ramiączka, która pod spodem ma przylegający czerwony materiał i czarne buty na platformie.
-Nie założe tego.- za dużo odkrywa.
-No proszę, Niki. To tylko na koncert.
-Tylko bluzkę.
-I buty- próbowała mnie przekonać.
-Niech ci będzie. Gdzie się przebiorę?
-Możesz w tej publicznej toalecie. Masz i idź. Poczekam na ciebie, a potem dołączymy do reszty. Tylko się pośpiesz.
-Okey, dziękuję.Wzięłam od niej ubrania i pobiegłam do łazienki. Nie mogłam uwierzyć, że za chwilę będę na koncercie mojego ulubionego zespołu!
Bluzka i buty idealnie pasowały do obcisłych czarnych spodni.
Wyszłam nie pewnie widząc że Rose nie stoi tam sama. Był przy niej Max. Gdy wyszłam jego oczy się rozszerzyły, a usta lekko otworzyły. Wyglądał uroczo.
-Jest dobrze?- zapytałam nie pewnie.
-Kochana! Wyglądasz prześlicznie!- zapiszczała tak głośno, że parę osób się na nią popatrzyło, ale ona nie zdawała się tym przejmować.
-Dobra, chodźmy- zaproponowałam.Kolejka była nie wyobrażalnie długa, ale dzięki Maxowi dostaliśmy się na sam początek. Aż zadziwiające było to jak wiele ludzi on zna.
-Bilety- powiedział pracujący tam mężczyzna.
-Mamy wejścia VIP, powinniśmy być zapisani na liście. Nazwisko Evans.
-Nie mamy nikogo o takim nazwisku.
-Ja wydrukowałam swój bilet- odezwała się Rose.
-Świetnie, kurwa świetnie
-Proszę nie przeklinać-upomniał Maxa Pan od biletów.
-Jeżeli Pan i Pańska dziewczyna nie macie biletów proszę stąd odejść.
-Ja nie...-zaczęłam tłumaczyć mu że nie jestem dziewczyną Maxa, ale on po prostu bezczelnie mi przerwał.
-Nigdzie nie odejdziemy dopóki nas nie wpuścisz.-Nie zaprzeczył, że nie jesteśmy parą. Może poprostu nie chciał robić zamieszania?
-Ochrona!- krzyknął, a ja stanęłam sztywna. Nigdy, przenigdy nie wyprowadzała mnie ochrona.
Przyszli tu od razu.
-Nie ruszajcie jej, już idziemy. Rose, przekaż innym, że ten idiota nie chciał nas wpuścić.- ona tylko pokiwała głową i odeszła.Tak oto zostałam sam na sam z jakimś durnym bad boyem.

CZYTASZ
(Nie)Idealna
Roman d'amour"Wszyscy się na mnie patrzą z wielkim zaskoczeniem w oczach. W sumie nie dziwię się. Przed chwilą powiedziałam o każdej tu obecnej dziewczynie, że nie ma szacunku. Jest jednak jeden chłopak, który się śmieje. To Max."