Rozdział 15

170 12 4
                                    

Ja: Od kiedy zacząłeś się mną przejmować?
Tata: Musimy sobie dużo wytłumaczyć.
Ja: Ciekawe co? To że codziennie się upijałeś? To, że nas zaniedbałeś? A może to jak nas traktowałeś?

Stałam cały czas w przed pokoju, już trochę bardziej otrzeźwiała po rozmowie z ojcem.

Max ku mojemu zdziwieniu nie pytał o nic, tylko podszedł do mnie i mnie przytulił. Po całym moim ciele przeszedł mnie dreszcz. Czułam się przy nim bezpieczna. Mogła bym stać tak i się przytulać całe życie, lecz chłopak delikatnie mnie odepchnął.
-Powinnaś się już położyć- powiedział.
-Mogę tam gdzie wczoraj?- zapytałam prawie błagalnie.
Naprawdę jego łóżko było wygodniejsze.
Widziałam, że analizuje wszystko w głowie i wiem, że się nie zgodzi.
-Ym, no wiesz... Dobra- powiedział tak cicho, że ledwo go słyszałam.

Podążyłam ku łazience. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i rozczesałam swoje włosy. W pewnym momencie przypomniała mi się Anna. Gdzie ona poszła? Czy znalazła jakieś mieszkanie? Martwię się o nią.

Wyszłam z łazienki i poszłam się położyć. On już tu leżał. To było takie dziwne. Nigdy nie myślałam, że będę w jednym łóżku z takim chłopakiem. Zawsze myślałam, że ułoże sobie życie z takim przyzwoitym, dobrze uczącym się mężczyzną. Chwila, chwila... Czy ja właśnie myślałam o Maxie i o sobie w przyszłości? Przecież my nawet teraz nie jesteśmy razem. Powinnam się trochę opamiętać. To, że się o mnie chwilowo troszczy to nie znaczy, że będziemy razem. Z tymi wszystkimi myślami zaczynałam zasypiać, gdy nagle usłyszałam szept przy moim uchu:
-Jesteś bardzo silna- jego głos jest lekko ochrypły i niesamowicie słodki.
Po jakimś czasie w końcu zasnęłam.

Otworzyłam oczy. Była 10:30.
Wyszłam z sypialni i skierowałam się do kuchni.
-Co byś chciała na śniadanie?- zapytał pokazując stół pełen różnych śniadań. -To wszystko przygotowałeś sam?
-Yh, tak. Nie podoba ci się?- skrzywił się.
-Jest cudowne!- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Usiadł na przeciwko mnie patrząc mi prosto w oczy.
-O co chodzi?- zapytałam czując lekki dyskomfort.
-Masz piękne oczy- powiedział, po czym się szybko otrząsnął.
-Powiedziałem to na głos?- zapytał zawstydzony.
-Tak- zachichotałam.
-A ty nie chodzisz do szkoły?- zapytałam lekko się uśmiechając.
-Nie zostawie cię samej w moim mieszkaniu
-Dlaczego?
-Bo jesteś nie obliczalna- powiedział po czym zaczęliśmy się śmiać.

Po śniadaniu oglądaliśmy nudne, telewizyjne reality show. Aż do tego momentu. Jest godzina 17:00, więc stwierdziłam, że zacznę się już ubierać, lecz Max się do mnie odezwał.
-Może zjemy dziś wieczorem na mieście? Nie chce mi się gotować.
-Pewnie. Tylko muszę wyjść przed osiemnastą.
-Dlaczego?
-Muszę się z kimś spotkać
-Jeżeli to Connor...
-Nie, to nie on
-Zawiozę cię
-Nie trzeba
-Trzeba. Idź się przebierz i wychodzimy.

Wiedziałam, że nie odpuści, więc poszłam po ubrania. Wybrałam krótką, czarną, rozkloszowaną spódnice, biały cropp top i czarne koturny.
Poszłam do łazienki i lekko podreśliłam oczy eyelinerem i tuszem do rzęs.
Potem związałam włosy w kucyk i poszłam w stronę salonu, w którym siedział chłopak.
-Wow- powiedział gdy mnie zobaczył.
-Dzięki?- powiedziałam rumieniąc się.

Wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się do garażu.
- Na North Ave- powiedziałam, gdy chłopak zapalił silnik.
-Tak jest.

Jechaliśmy słuchając radia i lekko pod śpiewując, do póki nie dotarliśmy na miejsce. Zdecydowałam napisać do taty, że już jesteśmy.
Ja: Gdzie jesteś?
Tata: Przy kawiarni na końcu ulicy

Podjechaliśmy tam. W jednej sekundzie przypomniało mi się wszystko.
Wysiadłam z samochodu i podążyłam ku tacie.

-Nicole!- krzyknął rozradowany w moją stronę. Nieźle udaje.
-Hej- rzuciłam zimno
-Jak tam u ciebie? Jak sobie radzisz?
-Daruj sobie te gry. O czym chciałeś pogadać?
-Może usiądziemy w kawiarni?
-Nie, mów o co chodzi
-Chciałem, żebyś wróciła ze mną do Hiszpanii. Tam jest twój dom. Tu nie masz nikogo.
-Owszem mam- odpowiedziałam zdecydowanie, chociaż wiem, że miał racje.
-Tak? Kogo?
-Kogoś. Nigdzie z tobą nie jadę! Nie dość krzywdy nam zrobiłeś? Może znowu chcesz mnie zostawić samą w domu i potem przyjść upity? Może znów chcesz mnie pob...- nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam jak pali mnie policzek. On mnie naprawdę znów uderzył...
Patrzył się na mnie nie wiedząc co zrobić, gdy nagle usłyszałam za mną zatrzaskujące się drzwi samochodu.
-Ty śmieciu!- krzyknął Max szybko podążając w naszą stronę.
-Nie wolno ci jej dotykać!- znów krzyknął tym razem lekko popychając mojego ojca.
-Max...- powiedziałam w jego stronę, wiedząc że nie skończy się to dobrze.
-Kim ty do cholery jesteś?- krzyknął, tym razem mój ojciec.
-Jej chłopakiem i nie dam ruszać mojej pieprzonej dziewczyny jakiemuś facetowi!- odpowiedział po krótkiej chwili ciszy. Stałam nieruchomo, chociaż wiem, że powiedział to po to, żeby ojciec dał sobie spokój.
-Jestem jej ojcem i zabieram ją tam skąd przyszła
-Gdyby miała tam dobrze to by w ogóle stamtąd nie wyjeżdżała!- nie mogłam powstrzymać łez które same ze mnie wypłynęły.
-Nie płacz- powiedzieli oboje w tym samym czasie.
-Będziemy już szli. Chodź Max- powiedziałam szlochając i ruszając w stronę samochodu.

-Nie martw się tym dupkiem- powiedział gdy odjeżdżaliśmy.
-Ten dupek to mój ojciec. Trudno się nim nie przejmować
-Nie chcesz już nigdzie jechać?- zapytał, wyraźnie przygnębiony całą tą sytuacją.
-Jeśli chcesz, możemy pojechać. Zgłodniałam.- Tak naprawdę wolałam jechać do domu i się położyć, ale nie chciałam mu sprawiać przykrości.

Jechaliśmy słuchając radia, gdy nagle poczułam na swojej dłoni jego dłoń. Zamarłam.

********************
Starałam się zrobić troszkę dłuższy rozdział, ale chyba nie wyszedł o wiele dłuższy od innych.
Była bym bardzo wdzięczna gdybyście byli bardziej aktywni, bo to naprawdę motywujące ♥
A no i dziękuję za 1k wyświetleń ♥!

(Nie)IdealnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz