Prolog - Ruiny zamku Garlathy, część 2

1.1K 37 7
                                    


W OPARCIU O SERIĘ KSIĄŻEK DIANY GABALDON „OBCA"


Jak zauważyłam, rozglądając się dookoła, biblioteka nie była zbyt duża, ale za to zagracona tysiąc razy bardziej niż korytarze, które mijaliśmy. Książki leżały porozrzucane na ziemi i ułożone nierówno na uginających się pod ich ciężarem półkach, przykryte grubą warstwą kurzu. Wyglądały na bardzo stare, jakby miały się rozlecieć przy najmniejszym dotyku. Zastanawiałam się, kiedy ostatni raz ktoś przebywał w tym pomieszczeniu. Sto lat temu? Dwieście?

-Ciężko będzie znaleźć książkę, której szukamy – powiedział Jamie i spojrzał na mnie.

-To niekoniecznie musi być jedna książka. – powiedziałam – Możemy znaleźć wzmiankę o Craigh Na Dun w wielu innych.

Być może miałam rację, ale jak się chwilę później okazało, wcale nie było to takie proste, jak sądziłam. Większość znajdujących się w bibliotece książek była napisana po gaelicku, łacinie, lub po angielsku, którego nie byłam w stanie zrozumieć ze względu na liczne archaizmy. Kartkowałam jednak kolejne pozycje, mając nadzieję, natknąć się na jakiś obrazek przedstawiający magiczne kręgi, albo ich nazwę, ukrytą gdzieś w morzu wyrazów. Po godzinie poszukiwań odłożyłam na mały stosik kolejną książkę. Spojrzałam na Jamiego, który pochylał się nad opasłym tomem grubości cegły i w skupieniu przeglądał kolejne strony. Na pewno znajdzie jakąś użyteczną informację szybciej ode mnie, biorąc pod uwagę fakt, że rozumie, co czyta. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Patrzyłam na jego silne ramiona, na rude włosy, opadające mu na czoło, kiedy pochylał się nad książką i na tę małą zmarszczkę, która tworzyła się między brwiami, kiedy był na czymś mocno skoncentrowany. Był taki przystojny.

„Dosyć! Masz robotę, później będziesz sobie rozmyślać o tym, jak piękny jest ten Szkot!" – zbeształam sama siebie. Podniosłam się i przeszłam przez bibliotekę, uważając, aby patrzeć pod nogi, nie na niego, i się o coś nie potknąć. Dlaczego Jamie aż tak bardzo wytrącał mnie z równowagi? Podeszłam do regału obładowanego książkami i wzięłam pierwszą lepszą pozycję. Był to stary tom oprawiony w czerwoną skórę. Zdmuchnęłam grubą warstwę kurzu zaległą na pożółkłych stronach i otworzyłam mniej więcej na samym początku. Sekundę później zatkało mnie z wrażenia. To było po prostu niemożliwe! Zamknęłam książkę i spojrzałam na okładkę, ale nie miała żadnego tytułu, na dole widniało tylko nazwisko, a może imię - Saets. Wróciłam z powrotem na stronę, gdzie znajdowała się rycina przedstawiająca kręgi Craigh Na Dun, z 1352 roku. Miałam ochotę zaśpiewać z radości i zatańczyć belgijkę w tym zagraconym pomieszczeniu, ale powstrzymał mnie dotyk ręki Jamiego na moim ramieniu. Odwróciłam się do niego i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, niczym uradowany sześciolatek, który dostał całą torbę cukierków.

-Zobacz! – krzyknęłam, pokazując mu książkę – Znalazłam!

-Odpowiedz jeszcze raz na moje pytanie – powiedział Jamie śmiertelnie poważnie. Zaraz, co takiego? Nie rozumiałam, o co mu chodzi.

-Jakie pytanie? – jakiś cichy głosik mi podpowiadał, o jakie pytanie może mu chodzić. Proszę, nie...

-Czego się naprawdę boisz, Mary?

Tylko nie to. Dlaczego tak mu na tym zależało, żeby poznać moje słabości? Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mi przerwał.

-Wierzę, że boisz się ciemności. Naprawdę ci wierzę. – powiedział Jamie, ta delikatność w jego głosie sprawiła, że tym razem nie nogi, a serce zaczęło mi topnieć w zastraszającym tempie. – Ale mam wrażenie, że jest coś jeszcze. – patrzył na mnie zarazem z powagą, jak i niepokojem.

-Boję się pająków – powiedziałam słabo – I to bardzo.

Nie uwierzył. No pewnie, że nie.

-W to też jestem w stanie uwierzyć. – powiedział cicho Jamie i stanął tak, żeby widzieć moją twarz. – Ale jestem pewien, że jest coś jeszcze. Od dawna nie dawało mi to spokoju, to jak się zachowywałaś w zamku Leoch, podczas Zgromadzenia...

Wpadłam. Wpadłam jak śliwka w kompot.

-Myślę, że boisz się, że nie odwzajemnię twoich uczuć, Mary. – teraz mówił już prawie szeptem. –Obawiasz się, że mnie stracisz, a tak naprawdę nie wierzysz nawet w to, że mnie miałaś, choć przez sekundę.

Moje serce waliło jak oszalałe. Jestem pewna, że to słyszał, być może czuł nawet echo tego szalonego galopu odbijające się od ścian opuszczonej biblioteki. Jamie musnął palcami mój policzek, sekundę później przyłożył do niego całą dłoń. Zaczęłam drżeć na całym ciele. Z nerwów, pożądania, strachu przed znalezieniem się w sytuacji, o której wcześniej tylko czytałam i nie miałam tak naprawdę zielonego pojęcia jak się w tej chwili zachować? Nie potrafiłam stwierdzić, liczył się tylko dotyk dłoni Jamiego na mojej skórze. Dlaczego nikt nie napisał poradnika, jak się zachować w takiej chwili?!

-Masz mnie, Mary. Masz moje serce odkąd cię ujrzałem pierwszego dnia. Kiedy opatrywałaś moje rany, kiedy mnie słuchałaś. Każda cząstka mnie od dzisiaj jest przeznaczona tobie i jeśli zechcesz mnie przyjąć mogę ci przysiąc, że nigdy nie zrobię tego, czego tak się obawiasz.

„Skąd wiesz, czego się obawiam Jamie? Jak to możliwe, ze choć znasz mnie tylko trzy miesiące, znasz mnie lepiej niż ja sama znam siebie?"

-Kocham cię, Mary, i nigdy cię nie odtrącę.

Jamie mnie kochał. Kochał mnie mężczyzna, w którym byłam zakochana po uszy. To było zbyt piękne, zbyt nierealne.

Jednak dotyk ręki Jamiego był prawdziwy, czuły i niezwykle delikatny, jakby bał się, że się spłoszę i ucieknę. Podniósł drugą dłoń i pogłaskał moje ramię, sunął ręką w dół, aż doszedł do dłoni i splótł swoje palce z moimi. Nie odrywałam od niego wzroku. Zbliżył się do mnie, jego bliskość była wręcz klaustrofobiczna. Widziałam tylko jego oczy, czułam tylko jego palce splecione z moimi, słyszałam jedynie jego napięty z emocji oddech i bicie jego serca. A może to było bicie obydwu naszych serc? Jamie zbliżył się jeszcze odrobinę, tak, że teraz stykaliśmy się czołami. Po paru sekundach, a może minutach zrozumiałam, że pora na mój ruch. Nieśmiało, ale jednocześnie pewna tego, co chcę zrobić, dotknęłam wargami jego ust. Kiedy to zrobiłam Jamie jedną ręką objął mnie w talii, a drugą wsunął we włosy. Pocałunki, którymi się obdarowywaliśmy, były ledwie wyczuwalne, przypominały pieszczotę. Nagle poczułam obezwładniającą potrzebę, aby pocałować go jak należy. Chciałam mu pokazać, że darzę go tak samo głębokim uczuciem, jakim on darzył mnie. Przytuliłam się do niego i pocałowałam go namiętnie, mocno przyciskając swoje wargi do jego ust. Musiało go to zaskoczyć, ale sekundę później obejmował mnie mocno tymi silnymi ramionami, miałam wrażenie, że unoszę się w powietrzu. Zdawało mi się, że całowaliśmy się całą wieczność. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Jamie wyglądał tak, jakby dobiegł do mety po długim biegu. Jego włosy były rozczochrane, a policzki zaróżowione. Domyślam się, że w tej chwili wyglądałam podobnie.

-Mary... - szepnął Jamie, a ja wiedziałam, co chciał powiedzieć. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na niego. W tej chwili nic nie było istotne. Ani Craigh Na Dun, ani amulet, ani nawet magia, dzięki której się tu znalazłam. Teraz liczył się jedynie James Fraser, mężczyzna, który mnie pokochał.

Jakie macie odczucia po przeczytaniu prologu? ;) Piszcie w komentarzach swoje opinie ;)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jakie macie odczucia po przeczytaniu prologu? ;) Piszcie w komentarzach swoje opinie ;)

Zagubiona w czasie (Outlander Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz