Rozdział 34 - Opuszczony dom

326 11 2
                                    


Johnatan miał rację mówiąc, że dotrzemy do kryjówki jeszcze przed zachodem słońca. Zapadał  zmierzch i czułam jak powieki zaczynają mi ciążyć, kiedy ujrzałam przed sobą majączący się w oddali dom. Był mniejszy niż się spodziewałam. Przypominał ubogą posiadłość rolnika, mury domu wydawały się pochylone, po części były obrośnięte gęstym bluszczem. Ogrodzenie z drewnianych desek było zniszczone, a dach budynku na pewno w paru miejscach przeciekał. Kiedy podjechaliśmy bliżej zauważyłam też zaniedbany ogród na tyłach domu. Johnatan zsiadł z konia, a następnie pomógł mi stanąc na ziemi. Zsunęłam się z siodła w jego ramiona i stanęłam na obolałych nogach. Przytrzymał mnie parę sekund dłużej, niż było to potrzebne, a po chwili zerknął na dom. Spoglądał na niego ze smutkiem, a mnie coraz bardziej ciekawiło jakie łączą go z nim wspomnienia.

- Dobrze się czujesz? - zapytałam nieśmiało obejmując się ramionami. Wieczory w Szkocji były naprawdę chłodne, a przez wilgotne powietrze miałam wrażenie jakbym wyszła spod prysznica i zapomniała zabrać ze sobą ręcznika.

- Tak, w porządku. Chodzi tylko o to, że...

- Tak?

- To miejsce przywołuje wiele wspomnień.

- Na pewno chcesz tam wchodzić? - spytałam zerkając na zamknięte drzwi domu, który ogólnie nie sprawiał wrażenia przyjemnego - Możemy pojechać gdzieś indziej.

- Nie wygłupiaj się - odpowiedział i pociągnął za sobą konia - W okolicy nie ma innych domostw. Musielibyśmy spać na dworze, a ty potrzebujesz łóżka.

Miał rację, dlatego nie protestowałam i poszłam za nim. Wizja prawdziwego łóżka, nawet najbardziej niewygodnego i tak była lepsza niż kolejna noc spędzona na zimnej ziemi. Johnatan przywiązał konia i podszedł do drzwi. Wyciągnął zza pasa sztylet i nachylił się nasłuchując.

- O co chodzi? - spytałam szeptem lekko zdenerwowana. Tak bardzo pragnęłam odpocząć, że nie ścierpiałabym kolejnej zasadzki czy jakiejkolwiek innej nieprzyjemnej niespodzianki. Johnatan przycisnął palec do ust i lekko popchnął drzwi. Zaskrzypiały przeraźliwie odsłaniając pogrążone w mroku pomieszczenie.

- Poczekaj tu. - szepnął Johnatan i wszedł do środka. Pokiwałam głową i nerwowo przygryzłam wargę. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam niczego podejrzanego. Dom chyba rzeczywiście znajdował się na odludziu. Pisnęłam przestraszona, kiedy usłyszałam hałas dobiegający ze środka domu.

- Johnatan! - zawołałam i zbliżyłam się do drzwi, w tym samym momencie kiedy pojawił się w nich mój towarzysz - Matko jedyna, przestraszyłeś mnie. - powiedziałam i odetchnęłam z ulgą.

- Wybacz, niechcący przewróciłem krzesło. - odparł i szerzej otworzył drzwi, chowając sztylet z powrotem za pasek spodni - Nikogo nie ma. Sprawdziłem dokładnie i nie znalazłem niczego podejrzanego. Będziemy tu bezpieczni. - powiedział i wyciągnął do mnie dłoń w zachęcającym geście. Uśmiechnęłam się lekko i przeszłam obok niego. Weszłam do pomieszczenia i rozejrzałam się. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tumany kurzu i stare, po części połamane meble. Dostrzegłam spory stół, na którym leżały naczynia, parę krzeseł, i łóżko stojące pod jedną ze ścian. Bardziej przypominało pryczę niż prawdziwe łóżko, ale nie zamierzałam narzekać. Po przeciwnej stronie pomieszczenia był kominek i drzwi do jeszcze jakiegoś pokoju. Wąpiłam, aby była to łazienka, choć jestem pewna, że i tak bym z niej nie skorzystała. Przeszłam przez pokój i podeszłam do okna, z którego był widok na ogród. Wyjrzałam przez niemytą od wieków szybę, ale niewiele byłam w stanie zobaczyć, gdyż widok po części był zakryty przez bluszcz, który piął się po ścianie budynku. Widziałam jednak, że ogród był w fatalnym stanie, wszystko było zarośnięte i zachwarzszczone. Nie mogłam dostrzec pojedynczego kwiatka, jedynie kępki polnych stokrotek i ziół.

Zagubiona w czasie (Outlander Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz