Rozdział 2 - Phoebe Hathaway

694 33 5
                                    



W OPARCIU O SERIĘ KSIĄŻEK DIANY GABALDON „OBCA"


Zanim wydostaliśmy się z zakorkowanego Aberdeen minęło dobre pół godziny. Kolejne dwie spędziliśmy na powolnej jeździe drogą krajową położoną między majestatycznymi i ponurymi wzgórzami Szkocji. Zastanawiałam się, czy przez najbliższe trzy tygodnie będę w stanie doświadczyć choć trochę słonecznej i bezchmurnej pogody. Osnuty mgłą, smętny krajobraz zdawał się być nieodłącznym elementem tego miejsca, które z tego powodu było na swój sposób piękne, ale i przygnębiające.

Nie mając się do kogo odezwać, włożyłam słuchawki do uszu, puściłam The Lumineers, i otworzyłam zakupiony tydzień wcześniej przewodnik po Szkocji. Czytałam mniej więcej przez godzinę, kiedy ktoś gwałtownie usiadł na siedzeniu obok mnie. Zdziwiona nagłym ruchem koło mnie, podniosłam wzrok i zobaczyłam, że to ta dziewczyna z Top Model.

-Hej – powiedziała i uśmiechnęła się. Miała zniewalająco białe zęby, jak w reklamie telewizyjnej, a na usta nałożyła grubą warstwa różowej pomadki. –Wybacz, że ci przeszkadzam, widzę, że czytasz, ale chciałabym się tylko zapytać, kiedy dojedziemy.

Spojrzałam na nią i również starałam się uśmiechnąć.

-Wydaje mi się, że jeszcze co najmniej dwie godziny. Możliwe, że trzy, jeśli zrobimy postój. – powiedziałam i założyłam zakładkę w przewodniku

-Aż tyle? – westchnęła i oparła się o siedzenie. –Co ja niby mam robić przez tyle czasu, w autokarze, z rozładowanym telefonem?

Zastanowiłam się, czy gdyby nie rozładowany telefon, przysiadłaby się do mnie i zaczęła rozmowę. Pewnie nie.

-Możesz popatrzeć za okno – rzuciłam i uśmiechnęłam się do niej. Taka już jestem, do wszystkich muszę się uśmiechać. Nieważne, czy kogoś znam czy nie, na mojej twarzy zawsze musi zagościć, ten niczym niewymuszony, uśmiech.

-Mówisz poważnie? – rzuciła niechętnie i wskazała ręką na zamglony krajobraz za szybą –Bo mam wrażenie, że nawet ciebie to już znudziło. – powiedziała i wskazała palcem na mój przewodnik. –Mogę?

-Jasne. – powiedziałam i podałam jej książkę.

-Tak w ogóle, to jestem Phoebe Hathaway. A ty? -spytała

-Mary Graham, miło cię poznać.

-Skąd jesteś? – spytała, przeglądając przewodnik i wcale na mnie nie patrząc

-Z Londynu –powiedziałam, co najwyraźniej musiało być dla niej niezwykle wartościową informacją. W jednej chwili zapomniała o czytanym fragmencie i niemalże krzyknęła:

-Ja też! Z jakiej dzielnicy?

-Z Holland Park. – oznajmiłam -Można tak powiedzieć, jesteśmy w trakcie przeprowadzki. –dodałam

-Ale super, ja mieszkam z ojcem w Belgravii, a czasami z mamą w Marylebone.

-Są po rozwodzie? – spytałam, a dopiero potem ugryzłam się w język. To nie była moja sprawa. Phoebe jednak najwyraźniej nie zwróciła na to najmniejszej uwagi.

-Nie, są w separacji, od ośmiu lat. Nie mogą się dogadać w sprawie podziału majątku i obydwoje czekają aż skończę osiemnaście lat. Nie wiem, jakie to ma znaczenie, ale prawnicy najwyraźniej widzą w tym jakiś sens. – powiedziała, jakby mówiła to po raz tysięczny w życiu. Z drugiej strony to było prawdopodobne, osiem lat to kawał czasu. Ciekawe, jaki majątek muszą posiadać jej rodzice, skoro przez tyle czasu nie byli w stanie się nim podzielić. Z pewnością niemały, jeśli ojciec mieszka w Belgravii, a matka w Marylebone.

W ciągu kolejnych czterdziestu minut Phoebe zdążyła mi opowiedzieć o swoim życiu tyle, że śmiało mogłabym zacząć pisać jej biografię. Dowiedziałam się między innymi tego, że chodzi do prywatnej szkoły, niejaka Gladis jest jej najlepszą przyjaciółką, a jej chłopak o imieniu Steve, jest studentem medycyny na uniwersytecie oxfordzkim, na który ona również się wybierała za dwa lata. Oprócz tego przyznała mi się, że nie cierpi mieszkać z ojcem i jego nową dziewczyną, ale ponieważ jej mama często wyjeżdża na długo w zagraniczne delegacje, nie ma wyboru i musi „jakoś to przecierpieć".

Oczywiście, musiałam jej opowiedzieć również o sobie, ponieważ cały czas zadawała mi pytania dosłownie o wszystko. Zatem po dziesięciu minutach Phoebe wiedziała już o mnie to, że nie mam chłopaka, nie wiem, co chcę studiować a najbardziej na świecie lubię czytać książki, oglądać maraton „Kochanych Kłopotów" i pożerać gigantyczne ilości pizzy.

W połowie drogi zatrzymaliśmy się na krótki postój na stacji benzynowej, gdzie Phoebe kupiła dla nas dwie kawy, a ja stanęłam w kolejce po wegetariańskie zapiekanki. Jak na razie to była jedyna rzecz, jaka nas łączyła: wegetarianizm. Cieszyłam się jednak, że Phoebe się do mnie przysiadła i czułam się nawet trochę głupio, że wcześniej oceniłam ją po wyglądzie. Okazała się dobrą towarzyszką w podróży, cały czas opowiadała jakieś śmieszne historie, jakie jej się przydarzały na imprezach i wykazywała zainteresowanie tym, co do niej mówiłam. Być może się zaprzyjaźnimy, na razie umówiłyśmy się na spanie razem w namiocie.

Do miejscowości Fortrose, która miała być naszą bazą wypadową, dojechaliśmy po czterech godzinach jazdy autokarem. Było późne popołudnie i większość sklepów, które mijaliśmy było już pozamykanych. Kierowca co i rusz skręcał w jakąś ciasną uliczkę i parę razy bałam się, że utkniemy i przyjdzie nam spędzić pierwszą noc w autokarze. Kiedy jednak wydostaliśmy się z ciasnych zakamarków tego wymarłego miasteczka zjechaliśmy z powrotem na jedną z główniejszych dróg, która wiodła wzdłuż oceanu. Widok połyskującej i mieniącej się w świetle zachodzącego słońca wody był niczym balsam dla oczu, znudzonych długotrwałym widokiem mgły. Po pewnym czasie kierowca skręcił ostro w prawo, w polną drogę wiodącą lekko pod górę. Zauważyłam znak informujący, że do „Fortrose Archeology Camp" dotrzemy za trzy kilometry.

Co myślicie o Phoebe? Ciekawa jestem, jak ją sobie wyobraziliście ;) Dziękuję swoim wiernym czytelnikom :D

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Co myślicie o Phoebe? Ciekawa jestem, jak ją sobie wyobraziliście ;) Dziękuję swoim wiernym czytelnikom :D

Zagubiona w czasie (Outlander Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz