Rozdział 10 - Medalion, część 1

408 25 6
                                    

Kiedy następnego wieczora siedziałyśmy z Phoebe w namiocie i pakowałyśmy resztę naszych rzeczy do walizek, żadna z nas się nie odzywała. Nie mogłyśmy uwierzyć, że wracamy do domu. Po niecałym tygodniu spędzonym w Szkocji.

Wzięłam do ręki przewodnik i ze smutkiem otworzyłam go w miejscu, gdzie Phoebe zagięła kartkę. Wypadła z niego broszurka, którą dostałam pierwszego dnia. Spojrzałam na zdjęcie zamku Eilean Donan zdając sobie jednocześnie sprawę, że jednak nie uda mi się go zobaczyć. Włożyłam kawałek papieru z powrotem do książki i włożyłam ją do walizki. Spakowałam już wszystko, oprócz szczoteczki do zębów i ręcznika. Spojrzałam na Phoebe, która upychała do walizki kosmetyczkę wielkości średniej torby podróżnej.

-Pomóc ci? –spytałam

-Chętnie. –odpowiedziała i usiadła z drugiej strony

Naparłam na walizkę, podczas gdy Phoebe powoli ją zamykała.

-Szkoda, że Alan nie zmienił zdania –powiedziałam w pewnej chwili

-To było pewne, że nie zmieni.

-Wiem.

-Każdy dorosły by się tak zachował.

-Mimo wszystko. Myślałam, że się ugnie.

-Nie jest chyba tym typem faceta, któremu łatwo mięknie serce.

-Chyba nie.

Udało nam się zamknąć walizkę Phoebe, a później moją. Odłożyłyśmy je na bok i usiadłyśmy przed wejściem do namiotu. Było już późno i niektórzy obozowicze zdążyli już zasnąć. W powietrzu czuło się zapach deszczu, a do uszu dobiegały odgłosy świerszczy i daleki szum morza. Obiegłam wzrokiem obozowisko i miejsce, w którym się ono znajdowało. Chciałam je dobrze zapamiętać.

-Odwiedzisz mnie w Londynie? –spytała nagle Phoebe podciągając nogi pod brodę

-Jasne. A ty mnie? –spytałam i uśmiechnęłam się słabo.

-Pewnie. Musisz mi pokazać swój pokój.

Zaśmiałam się.

-Dlaczego?

-Pewnie pełno w nim książek.

-Tak myślisz?

-Proszę cię, widziałam w twojej walizce z sześć książek. –uśmiechnęła się Phoebe i szturchnęła mnie łokciem. –Kiedy miałaś zamiar je przeczytać?

-W wolnym czasie. –odparłam

Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, aż zdałyśmy sobie sprawę, że wszyscy naokoło już posnęli. Nikt się nie kręcił między namiotami, większość świateł została zgaszona. Paliły się tylko pojedyncze latarnie, które oświetlały niektóre miejsca obozowiska. Weszłyśmy z powrotem do namiotu i szczelnie go zamknęłyśmy. Zapakowałyśmy się do śpiworów i rozmawiałyśmy jeszcze przez pewien czas, głównie o Stevie.

-Teraz przynajmniej będzie miał pretekst, żeby mnie rzucić. –powiedziała cicho Phoebe

-Nie mów tak. To, że cię wyrzucili z obozu, nie znaczy, że jesteś zła i trzeba z tobą zerwać. –odparłam

-Myślę, że on naprawdę chce mnie zostawić. –szepnęła Phoebe –No bo niby dlaczego...

-Psst.

Usiadłyśmy jak na komendę i spojrzałyśmy na siebie. Ktoś stał przed wejściem do namiotu.

-Kto tam? –spytała Phoebe, jednocześnie szukając czegoś pod kocem. Wątpię, żeby miała pod ręką gaz pieprzowy do obrony.

-Andy.

Podeszłam do wejścia do namiotu i rozpięłam zamek. Na zewnątrz klęczał Andy razem z Milesem.

-Co wy tu robicie? –spytałam cicho i rozejrzałam się dookoła.

-Idziemy na wycieczkę. –odparł Andy –Idziecie z nami?

-Oszalałeś? –warknęłam –Mało mamy kłopotów?

-Już i tak nic nam nie zrobią. Wywalili nas z obozu, to chyba najgorsze, co mogli nam zrobić.

Spojrzałam na Phoebe, która była zdziwiona propozycją chłopaków równie bardzo, jak ja.

-Gdzie niby idziecie na tą wycieczkę? –spytała

-Na plażę. –odparł Andy –Mieliśmy zamiar się wybrać, zanim... no wiecie...

Przygryzłam wargę i zastanowiłam się. W sumie co gorszego mogłoby nas spotkać, gdyby Coulder nas nakrył. I tak mieliśmy przechlapane.

-Ok. –powiedziałam nagle wprawiając w osłupienie pozostałych –Ja idę. Tylko przebiorę się w coś, co nie jest dresem do spania. –powiedziałam i weszłam do namiotu.

-Serio? –spytała Phoebe –Naprawdę masz zamiar iść?

-Tak. Ja też chciałam pójść na tą plażę. –powiedziałam i na nowo otworzyłam walizkę.

-Coulder cię zabije, jeśli się dowie.

-No właśnie, 'jeśli' się dowie.

Wyjęłam z dna walizki wytarte jeansy, szarą, dopasowaną koszulkę i czarne conversy.

-Co w ciebie wstąpiło? –spytała skonsternowana –Zachowujesz się dziwnie, jak nie ty. Wczoraj prawie się popłakałaś, że wpadliśmy w kłopoty, a dzisiaj...

-Idziesz czy nie, Phoebe? –przerwałam jej i wzięłam do ręki czarną ramoneskę

Spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy i mruknęła pod nosem coś, co brzmiało jak „znowu muszę otwierać tą przeklętą walizkę".

Dziesięć minut później nasza czwórka ponownie wymykała się pod osłoną nocy. Tylko, że tym razem, nie obchodziło mnie, czy ktoś nas zauważy.

Długo niczego nie wstawiałam. Przepraszam Was za to, ale miałam pracowity tydzień. Ale oto jest, pierwsza część bardzo ważnego rozdziału. Już niedługo, Mary spotka coś, czego na pewno się nie spodziewała. Pewnie się już domyślacie, o co może chodzić. :D

Jak zwykle, czekam na Wasze komentarze ;) Bardzo Wam dziękuję za 'gwiazdki' oraz za to, że w ogóle to czytacie :D

Zagubiona w czasie (Outlander Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz