Rozdział 36 - W kryjówce [Johnatan]

288 12 3
                                    


Obserwowałem Mary jak wyjmuje ze skrzyni ubrania mojej matki. Myślałem, ze na widok innej dziewczyny grzebiącej w jej rzeczach poczuję złość, ale na widok Mary i jej delikatnych dłoni ostrożnie wyjmujących części garderoby ze skrzyni jedyne co poczułem to tęsknota i w pewnym sensie również wzruszenie. Mary była prawdziwa, delikatna i tak cholernie wrażliwa. Dziewczyna taka jak ona nie powinna była doświadczyć tylu przykrych rzeczy jakie ją tu ostatnio spotkały. Nawet z tej odległości widziałem siniaka na jej karku, którego sprezentował jej ten bydlak Ugoh Mortair, kiedy znęcał się nad nią chcąc wydobyć ode mnie jakieś informacje. Nie chciałem nawet wyobrażać sobie ile podobnych opuchlizn kryje się pod jej zniszczonym ubraniem. Zamknąłem oczy w chwili, gdy Mary delikatnie opuściła wieko skrzyni i przechodząc na palcach przez pokój wyszła za drzwi. Momentalnie wstałem i podszedłem do okna. Przez głowę przemknęła mi z prędkością błyskawicy myśl, że próbuje uciec. Zobaczyłem jednak jak przechodzi obok konia, mówiąc coś do niego pod nosem i kieruje się w stronę ogrodu. Przeszedłem od okna przy drzwiach do tego wychodzącego na podwórze. Wiem, że powinienem był odwrócić wzrok z chwilą, kiedy zdjęła z siebie tą dziwaczną kurtkę, ale nie mogłem. Wciągnąłem powietrze kiedy zdjęła bluzkę i zobaczyłem jej posiniaczone plecy. Na pewno nie miała świadomości, jak kiepsko wyglądały. Zacisnąłem pięści w narastającej złości. Ugoh kiedyś za to zapłaci. Już niedługo. Patrzyłem na nią jak się przebierała czując, że się rumienię. Była śliczna. Nie mogłem napatrzeć się na jej długie blond włosy, bo choć były brudne i potargane były piękne. Jej figura i wzrost sprawiały, że myślałem o bardzo nieprzyzwoitych rzeczach. I jej oczy. Kiedy wczoraj w nie patrzyłem, miałem wrażenie jakbym tonął. Straciłem poczucie teraźniejszości, istniały tylko te ogrome, wpatrzone we mnie niebiesko-zielone oczy z ciemną lamówką wokół tęczówki. Odszedłem od okna i położyłem się z powrotem na podłodze. Myśl o wczorajszym wieczorze sprawiła, że nie chciałem z nią teraz rozmawiać. Zachowałem się jak skończony kretyn. Nawet nie chciałem sobie wobrażać, co musiała sobie pomyśleć. Było mi strasznie głupio i nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Parenaście sekund później usłyszałem jak drzwi się otwierają. Miałem wrażenie, że Mary stanęła tuż przede mną i mi się przyglądała. Zachowywała się tak bezszelestnie, że było to niemalże irytujące. Otworzyłem delikatnie jedno oko chcąc zobaczyć co robi. Siedziała przy stole, oparta o oparcie krzesła, z zamkniętymi oczami. W ubraniach matki wyglądała zupełnie jak ona. Miałem wrażenie jakbym cofnął się w czasie i spoglądał na mamę oczami siedmiolatka. Ona też często siedziała przy kuchennym stole wpatrzona w swój ukochany ogród za oknem. Odkąd pierwszy raz ujrzałem Mary od razu przypomniała mi o mojej matce. Jednak dopiero teraz, kiedy miała na sobie jej ubrania zdałem sobie sprawę jak uderzające było to podobieństwo. Różniły się jedynie kolorem oczu i tym, że Mary nie miała piegów. Wpatrywałem się w nią, kiedy oparła głowę na ramionach i zasnęła. Włosy zsunęły jej się z pleców i spływały kaskadami wzdłuż ramienia. Usiadłem na podłodze i zastanowiłem się czy bezpiecznie będzie ją zostawić samą, śpiącą w kuchni. Potrzebowaliśmy jedzenia i jakichś ziół. Chciałem przygotować maść dla Mary na jej opuchlizny. Ojciec kiedyś nauczył mnie ją robić, kiedy jako nastolatek ciągle wdawałem się w bójki. Wiedziałem jak znaleźć i odróżnić zioła, jak je rozdrobnić i z czym połączyć aby zadziałały. Naprawdę nie chciałem budzić Mary, ale bardziej byłem zaniepokojony myślą, że ktoś mógłby się tu zakraść. Sama była całkowicie bezbronna. Podszedłem więc do niej i klęknąłem przy niej delikatnie kładąc jej dłoń na plecach.

- Mary - szepnąłem i przeciągnąłem dłonią wzdłuż jej kręgosłupa. Poruszyła się i odwróciła w moją stronę. Wyglądała uroczo, taka zaspana i zdezorientowana jak dziecko, które rodzic budzi codziennie rano. Przetarła twarz wierzchem dłoni i szerzej otworzyła oczy. Wyprostowała się szybko i zerknęła na mnie.

- Johnatan  - powiedziała i zerknęła na moją dłoń spoczywającą na jej plecach - Przepraszam, chciałam się przebrać, moje ubrania...

- Nie tłumacz się - powiedziałem szybko, po raz kolejny zaskoczony tym jak wiele empatii w sobie miała, że uznała iż mogę mieć coś przeciwko niej noszącej ubrania mojej zmarłej matki - Gdybyś ich nie wzięła, sam kazałbym ci je założyć.

- W takim razie dziękuję - powiedziała i nieśmiało się uśmiechnęła - Są bardzo ładne. - dodała pospiesznie. Uśmiechnąłem się do niej w odpowiedzi i wstałem podchodząc do kominka po kurtkę, która służyła mi dzisiejszej nocy za poduszkę.

- Muszę znaleźć coś do jedzenia.

- Mogę iść z tobą? - spytała trzymając się kurczowo oparcia krzesła.

- Powinnaś odpocząć.

- Nie chcę zostawać sama - szepnęła patrząc na mnie intensywnie. Jak ona to robiła?! Była w stanie patrzeć mi w oczy w sposób jakby chciała przejrzeć mnie na wylot. Było to jednocześnie podniecające i denerwujące.

- W porządku - powiedziałem - Możemy ruszać od razu.

Pokiwała głową w odpowiedzi i razem wyszliśmy na chłodne, szkockie powietrze.

Zagubiona w czasie (Outlander Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz