Rozdział 17 - Ponownie na plaży

340 14 2
                                    

Pierwsze, co czuję, to pulsujący ból w całym ciele. Czuję go zanim cokolwiek innego zacznie przebijać się przez moją nieświadomość. Pochłania mnie całą, wyniszcza od środka i paraliżuje. Nigdy nie czułam tak ogromnego bólu i to mnie przeraża. W przypływie paniki otwieram gwałtownie oczy. I nie widzę absolutnie nic. Gdziekolwiek się znalazłam, wszędzie panuje ciemność. Próbuję się poruszyć, ale nie jestem w stanie. Leżę na czymś miękkim i szorstkim. Siano? Skąd mogę wiedzieć, skoro nigdy na nim nie siedziałam? Ale tak właśnie zawsze je sobie wyobrażałam. Wciągam głęboko powietrze i dopiero po paru oddechcach wyczuwam ten okropny smród. Połączenie potu, zwierzęcych odchodów i krwi. Jęczę, ponieważ kolejna, zaskakująco silna fala bólu paraliżuje moje ciało.

-Mary.

Nie, błagam, dajcie mi spokój!

-Mary, spójrz na mnie.

Nie chcę. Chcę. Nie jestem w stanie.

-Na litość boską, Mary!

Kim jest ten natrętny człowiek? I dlaczego nie zrobi nic, żeby ten okropny ból nieco zelżał? Ostatnim wysiłkiem woli na jaki mnie stać odwracam się w drugą stronę. Widzę niewyraźną twarz Johnatana, który wpatruje się we mnie z mieszaniną złości i ulgi. Chcę go zapytać, co się ze mną stało. Ale zamiast tego czuję, jak powieki mi opadają, a ja sama, po raz kolejny, odpływam w krainę nieświadomości.

*******

Stoję na plaży. Tej samej plaży, na której jeszcze parę dni temu byłyśmy z Phoebe. Zanim te wszystkie pokręcone i niemożliwe do wyjaśnienia rzeczy się wydarzyły. Kiedy wszystko było normalne. Jest dokładnie taka sama jak przedtem. Jedynie pogoda się zmieniła. Wieje przejmujący wiatr, wzburzone fale oceanu rozbijają się z rykiem na brzegu, a w oddali słychać pomruki zbliżającej się burzy. Stoję przodem do ciemnego ogromu wody, który zdaje się mnie pochłaniać, kiedy nagle czuję czyjąś obecność. Wiem, że to on. I wiem też, że nie powinnam się odwracać. A jednak to robię. Twarz starego mężczyzny znajduje się tylko kilkanaście centymetrów od mojej. Nie wiem jakim cudem udaje mi się nie krzyknąć. Mam wrażenie, że głos uwiązł mi w gardle. Spoglądam w pooraną bliznami twarz mężczyzny. Jedna z nich jest szczególnie paskudna, biegnie przez cały policzek i oko. Starzec patrzy na mnie z intensywnością i wyczekiwaniem. Spoglądam na jego dłonie i widzę w nich medalion. Mam wrażenie, że już go kiedyś widziałam. Nie jestem pewna. Łańcuszek całkowicie się splątał, ale ozdobę i znajdujący się na niej napis widzę wyraźnie: EX ORIENTE LUX. Podnoszę wzrok, ale mężczyzna zniknął. Sekundę później znika też plaża, ocean i wszystko inne. Zostaje tylko przejmujące zimno.

Kolejny rozdział za nami? Co myślicie? Czekam z niecierpliwością na Wasze opinie :)

Zagubiona w czasie (Outlander Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz