Rozdział 2

416 26 2
                                    

- Michałłłł- przeciagnelam jego imię, wołając. - Taaak?- odpowiedzial w ten sam sposób. - Nie mam się w co ubrać.- lamentowałam nad torbą z ubraniami. - O nie! Typowa kobieta - marudził. - Martyna Ci cos pożyczy- powiedział i wysłał SMS-a. Po kilku minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi. - Pogotowie ubraniowe!- weszła zadowolona Musiola z kilkoma ubraniami. - Przymierzaj- przylozyla mi ubrania do klatki piersiowej i wepchala do łazienki. Zamknelam się i zaczelam zdejmować ubrania. Zobaczylam, że wystaje mi kilka żeber... Zignorowalam ten fakt i zalozylam czarna, obcisłą sukienkę. Mimo iż Martyna jest bardzo szczupła, ubranie było na mnie luźne. Wyszlam z łazienki. - O Boże- szepneła wlascicielka sukienki i zaslonila sobie usta dłonią. Po chwili weszła ze mną  spowrotem do pomieszczenia. - Zdejmij ją- szepneła. Zrobiłam to niezbyt chętnie, nie chciałam by mnie zobaczyła... Nie jestem tak szczupła jak ona. - Kurwa- przeklnela cicho. - Masz anoreksję- oznajmiła. - Co? To niemożliwe- zaprzeczyłam i zaczelam się śmiać. - Kiedy ostatnio cos zjadlas? - zadała pytanie. - Przed wczoraj- powiedziała, przeciez to normalne prawda? - Chyba oszalalaś... Nie rób tego kobieto. Nie możesz być kościotrupem! Jesteś piękna, ale za chuda!- mówiła i złapała mnie za ramiona. - Pokaże ci, jedzenie jest super- uśmiechnela się pokrzepiajaco i przytuliła mnie. - No dobra, ta sukienka będzie idealna. Podkreślić twoje nogi i ukryje te żebra- stwierdziła i podała mi piękna czerwona sukienkę. - Zrobisz sobie loki? Dasz rade? Będziesz cudownie wyglądać- upewniala się. - Jasne, idź się szykuj- zapewnilam.
Zalozylam sukienkę i zrobilam loki prostownicą. Z makijażu pomalowalam usta i zrobilam kreski z jaskółka. Uznałam że tyle wystarczy. Minimalizm jest najlepszy. Kiedy skończyłam do naszego pokoju weszła Musiola. Zapukala do drzwi, a ja ją wposcilam. Była ubrana w idealną granatową sukienkę i tego samego koloru buty na delikatnym obcasie. Miała cudowny makijaż, a wisienka na torcie był śliczny zloty naszyjnik z serduszkami. - Buty- podniosła dłoń i ukazały mi się śliczne czarne buty z czerwonymi spodami na lekkim obcasie. - I Dodatki- podniosła druga rękę i ukazały mi się branzoletki. - Zakładaj i wychodz- usmiechnela się. - Jesteś piękna- dodała i wyszła. Zalozylam to co mi dala i poprawiła włosy. Wyprostowalam sukienkę i otworzyła drzwi. W salonie siedział juz cały skład. Remek, Szumi, Loczek, Martyna i Michał. Wszyscy wytrzeszczyli oczy. - O łał- szepnął Remek, po czym pocałował w głowę Martyne. - Tylko dlatego ze się z Tobą zgadzam, mogłeś to powiedzieć- zaśmiała sie. - Zbierany się, co?-klepnal sie w kolano Multi i wstał, a wszyscy poszli w jego ślady. - Pojedziemy dwiema talsowkami - oznajmił Szumi. - Remek i Martyna weszli do pierwszej, a Multi nie wiedział co zrobić. - Spokojnie będzie z nami- zapewnił go Loczek. - Jak jej włos z głowy spadnie to niezyjecie- zagroził Michał i wsiadł za parą zakochańcow. Tak wiec zostalam w jednej taksówce z Szymonem i Patrykiem. - Pamiętasz cos z przed wypadku?- spytał nagle Loczek. - Niewiele... Tylko Michała co jest dziwne i... - zaczełam niebędąc pewna czy mogę im o tym powiedzieć. - I?- spytał Szumi. - Obiecajcie (?) ze nie powiecie nic Multiemu okej?- zapytalam. - Jasne- powiedzieli razem. - Michał kazał mi o tym zapomnieć... Pamiętam jeszcze oczy... Niebiesko- brązowe, wiecie kto może takie mieć?- mowilam szybko, chcąc się dowiedzieć prawdy. Chłopcy chwile się zastanawiali, popatrzyli po sobie po czym odpowiedzieli ze nie. Widziałam w ich oczach, ze jednak wiedzą.  Dojechalismy na miejsce. Zanim wysiedlismy poprawiłam wlosy, a jeden z nich znalazł się na kolanie Szumiego. Podniósł go ostrożnie do gory. I wyszedł. - Multii... - zaczął grając przestraszonego. - Co się stalo? Gdzie Marta? - pytał przerażony, w tym momencie wyszlam z taksówki, a ten się trochę uspokoił. - Bo widzisz... No ten... - mówił niepewnie Szymek. Podniósł dłoń do gory i pokazał włosa. - Ale to ona poprawiała włosy - zasmial sie pokazując na mnie palcem. Patrzylam na reakcje Multiego, który wybuchł smiechem. - Jezu, stary nie strasz mnie - powiedział łapiąc za ramie Szumiego. - Dobra śmieszki wbijamy- przerwał radośnie Ramek. Gdy weszlismy uderzył we mnie mocny zapach papierosów i alkoholu. Co za standard... Gdy dotarlismy do baru zamowilam sobie z Martyną po kolorowym drinku, za to chłopcy uraczyli się kilkoma shotami. Remek zabrał swoją dziewczyne na parkiet, a Multii z Patrykiem gdzieś zniknęli. Zostalam sama z Szymkiem. Siedzialam oparta o barek, a obok siedział on, spoglądając na parkiet. Nagle Podszedł do mnie jakiś nachlany w trzy dupy gościu. - Co taka laseczka robi sama w klubie? - spytał starając się brzmieć jak najbardziej poprawnie. - Siedzi z chłopakiem- wtracil się Szumi. - Oo sorry stary, powodzenia- powiedział typ i odszedł. - Z chłopakiem?- spytalam unosząc jedną brew. - Inaczej by się nie odwalił- wzruszył ramionami. Spojrzalam w tłum i ujrzalam cos znajomego. A konkretnie Pawła. - Zaraz wracam- odezwalam się do Szymka i ruszylam w stronę kolegii. Bladii spostrzegł mnie z daleka i także szedł w moja stronę. - Hej śliczna- przywitał się, a ja spaliłam lekko buraka. - Cześć- usmiechnelam się. - Zatanczymy?- zapytał podając mi dłoń. Zlapalam ją i ruszyliamy na parkiet. Nie minęło chwilę czasu, a uslyszelismy niedaleko krzyki i widzieliśmy ze ktoś się bije. Podeszlismy bliżej całego zamieszania...




Wybaczcie ze nie było długo rozdziału... Nienawidzę nie mieć prądu  2 dni -.-
Dzięki za przeczytanie ;)
Bayo <3

ZapomnianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz