Może czas spełnić marzenia?

361 19 3
                                    

Na zegarze była godzina 8:00. Evelyn była przyzwyczajona do wczesnego wstawania więc i tym razem nie miała problemu. Szybko wstała z łóżka. Podeszła do szafy gdzie już spoczywały jej ubrania i wybrała jeden z zestawów. Poszła do łazienki i szybko wykonała poranną toaletę. Ubrała się a włosy zostawiła rozpuszczone jak to miała w zwyczaju. Poszła do kuchni gdzie zebrała się już cała rodzina i patrzyła na nią z dziwnymi uśmieszkami. Spojrzała na nich podejrzanie i usiadła na wolnym krześle.

-No więc...-ciocia już nawet nie dokończyła tylko wyciągnęła zza pleców cztery bilety.

-Ciociu...czy...czy to to o czym myślę?-Evelyn zrobiła wielkie oczy a kobieta skinęła głową uśmiechając się szeroko

-O matko! Jak ja was kocham!- dziewczyna uściskała wszystkich po kolei

-Mecz zaczyna się o 20-powiedziała ciocia. Wszyscy w dobrych nastrojach zabrali się za jedzenie.

Evelyn nie miała dzisiaj nic do roboty więc połowę dnia przesiedziała w swoim pokoju czytając książkę. Musiała przyznać, że dzisiejszego dnia szło jej to dosyć mozolnie. Nie mogła się skupić. Ale co w tym dziwnego? Dzisiaj miała spełnić swoje największe marzenie. Dałaby sobie rękę uciąć, że w tej chwili jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Reszta czasu minęła jej na rozmyślaniu. Nim się spostrzegła na zegarku była godzina 19:20. Do stadionu w gruncie rzeczy mieli bardzo blisko. Przebrała się i poszła do przedpokoju gdzie już na nią czekali. Wzięła torebkę, ubrała buty i już po chwili opuścili pomkeszczenie.

-Nawet nie wiecie jak się cieszę-uśmiechnęła się promiennie idąc obok nich. W końcu po 20 minutach dotarli na stadion i po kontroli zasiedli na swoich miejscach.

,,Dwa oblicza miłości"Where stories live. Discover now