Mecz i poszukowania

772 60 5
                                    

Od razu gdy wyszli na boisko do Quidditcha uderzył w nich zimny wiatr. Granie w takich warunkach nigdy nie należało do najprostszych, ale młodzi czarodzieje nie potrafili zmieniać pogody, więc byli skazani na granie w deszczu, który zaczął padać z nieba w chwili gdy kapitanowie drużyn gryfonów i ślizgonów- Dale Travers i Syriusz Black podali sobie ręce.

-W powietrze! - Usłyszeli komendę nauczyciela latania i wzbili się w niebo. W jednej chwili wszystkie piłki zostały uwolnione ze skrzyni.

James Potter poleciał w górę tak samo jak szukający ślizgonów, aby wypatrywać złotego znicza, którego złapanie kończyło mecz.

Ciemnowłosa ślizgonka przechwyciła kafla i leciała właśnie w stronę obręczy drużyny domu lwa. Kiedy znalazła się niedaleko pałkarza gryfonów- Petera, rzuciła piłkę do Dale'a, który przechwycił ją i mocno rzucił ją w stronę środkowej obręczy. Zielonooki obrońca gryfonów poleciał w stronę obręczy, w której stronę zmierzał kafel, zamierzał go odbić. W tym momencie kątem oka zauważył tłuczek zmierzający w stronę jego głowy. Podleciał w panice wyżej przez co tłuczek uderzył w jego klatkę piersiową wypychając z jego płuc cały tlen. Nastolatek zachwiał się i spadł z miotły a kafel przeleciał przez obręcz. Ślizgoni radośnie krzyknęli.

-Auć, to musiało boleć! Obrońca gryfonów znokautowany a ślizgoni zdobywają 10 punktów!

Rozległ się głos Ariany Patil, która była komentatorem na meczu. Łapa przeklął w myślach.

Przejął kafle i poleciał w stronę obręczy ślizgonów, gdy tłuczek przeleciał tuż przed jego nosem. Zatrzymał się, co dało ślizgonom chwilę, aby zabrać mu piłkę.

Syriusz nie zdążył się nawet odwrócić, gdy usłyszał głos Ariany.

-Kolejne 10 punktów dla Slytherinu! Widocznie gryfoni mają dzisiaj gorszy dzień!

James Potter rozglądał się gorączkowo w poszukiwaniu złotego znicza. Latał po całym boisku, a szukający ślizgonów- Norman, latał niedaleko niego i również wypatrywał małej, złotej kulki, która mogła im zapewnić zwycięstwo. Po 10 minutach znowu rozległ się głos Patil.

-I ślizgoni znowu zdobywają 10 punktów! Mają już ich 50, a gryfoni ani razu nie trafili!

W tym momencie Potter kątek oka zauważył złoty błysk w okolicy trybuny. Od razu z wielką prędkością poleciał w tamtą stronę. Norman, zauważając, że Potter wypatrzył znicz, zaczął lecieć tuż za nim w stronę złotego znicza. Potter był już o metr od znicza, gdy ten ostro skręcił w prawo, uciekając przed jego dłonią. gryfon również skręcił goniąc piłeczkę.

Nagle znicz zleciał na dół i zaczął lecieć prosto w ziemię z ogromną prędkością. Potter bez namysłu poleciał za nim, a ślizgon cały czas siedział mu na ogonie.

Znicz będąc kilka centymetrów nad ziemią wyprostował swój lot. Potter wiedział, że nie da rady wykonać zwrotu i na pewno uderzy w ziemię.

Zrobił ostatnią rzecz, jakiej by się po sobie spodziewał.

Zeskoczył z miotły. Wszyscy uczniowie i nauczyciele wstrzymali oddech oczekując tego co się stanie. Miotła Pottera uderzyła prosto w ziemię i rozbiła się w drobne kawałki. Chwilę później wszyscy usłyszeli krzyk bólu, gdy ślizgon razem ze swoją miotłą rozbił się o ziemię.

James uderzył twarzą w ziemię i potoczył się w stronę trybun.

Wszyscy patrzyli się na dwójkę szukających w szoku. Nagle Potter zaczął się śmiać a jego śmiech rozniósł się po całym boisku i trybunach. Uniósł w górę prawą rękę. Pomiędzy palcami było widać błysk złotego znicza. Śmiech Pottera został zagłuszony przez serię oklasków i krzyków radości gryfonów.

-Potter złapał znicz! Gryfoni mimo początkowych trudności wygrywają!

***
Lily siedziała w sama w dormitorium. Słyszała jak gryfoni świętują w pokoju wspólnym zwycięstwo w meczu, jednak ona nie miała do tego teraz głowy. Nagle do pokoju wpadła Dorcas.
- Gdzie Potter i reszta? - Zapytała.
- Nie wiem, skąd mam wiedzieć? 
- Nie ma ich ani w dormitorium, ani nigdzie - powiedziała lekko zaszokowana czarnowłosa. 
- To niepokojące - stwierdziła z sarkazmem ruda.
- Może ich poszukamy? - zapytała dziewczyna.
- Zgłupiałaś? Mamy się narażać na szlaban bo Pottera i innych gdzieś wywiało?  - zdziwiła się Evans.
- No dawaj! Będziemy w tym razem. - uśmiechnęła się przekonująco przyjaciółka.

***
W zakazanym lesie to jak zwykle nocą panował mrok. Gdzieś na polanie, w głębi lasu stało zwierzę przypominające wyglądem przerośniętego psa bez futra. Nie udało się mu dotrzeć do wrzeszczącej chaty na czas. Nagle z drzew wyłoniło się kolejne zwierzę. Potężny jeleń patrzył na wilkołaka,  w jego oczach było widać determinację. Obok pojawił się czarny pies, który wyglądał jakby mówił : 'Pomożemy ci'. Z głębin niepewnie wyszedł także niewielki przestraszony szczur. Trójka zwierząt  stojąc obok siebie, na przeciwko wilkołaka, wyglądały jak przyjaciele, którzy byli gotowi oddać za siebie życie.

***
Lily, Dorcas i nie wiadomo skąd Clairy błąkały się po szkole okrężnymi drogami, unikając jakichkolwiek innych stworzeń żyjących, by nie zostały przyłapane i w rezultacie dostały szlaban. W pewnej chwili usłyszały jakiś szmer, przestraszyły się zostając w bez ruchu i oczekując najgorszego. Zza rogu wyłonił się kot.
- Cholera! To kotka Filcha! - przeraziła się Dorcas.
- Biegiem!  - Powiedziała Lily.

Dziewczyny już nie uważając wybiegły ze szkoły i szybko pobiegły się przed siebie. Przez pewien czas nie widziały gdzie idą,  chciały się oddalić od szkoły by uniknąć konsekwencji.

***

Tak to nowy rozdział! Kto by się spodziewał.

Historia Lily Evans - Brak Weny Czy Coś - Chyba Zawieszone  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz