Wyznać uczucia.

2.1K 173 39
                                    

Lily wraz z Kat poszły do pokoju dziewczyny. Rodzice Rudej stwierdzili, że będą one spały razem. Do świąt zostały trzy dni, więc tego dnia nie było czasu na odpoczynek po podróży.

Przyjaciółki miały pół godziny wolnego na wypakowanie rzeczy i chwilowy odpoczynek.
- No Lily, teraz nie jesteśmy w Hogwarcie więc masz mi powiedzieć. Czujesz coś do Jamesa? Oprócz pogardy.
- No.. on jest moim przyjacielem nic więcej. - zawahała się Lily.
- Na pewno? - Kat lekko uniosła brew i uśmiechnęła się.
- Tak! Co ty insynuujesz?! - rzuciła w nią poduszką.
- Nie nic, nic! - zaśmiała się dziewczyna.
- No ja myślę! - powiedziała śmiejąca się Evans.
- Ale zauważ, że od czasu zajścia z Sewerusem bardzo zbliżyłaś się z Jamesem.

Po tych słowach Lily trochę posmutniała, otóż przypomniało jej się zdarzenie z końca czwartego roku, gdy jej ówczesny najlepszy przyjaciel postanowił zostać śmierciożercą i nazwał dziewczynę szlamą co bardzo ją zabolało, od tamtej pory nie utrzymuje z nim kontaktów.

- Przepraszam.. nie chciałam cię wpędzać w zły nastrój.. - powiedziała Kat.
- Nic się nie stało. A i to, że staliśmy się przyjaciółmi nie oznacza, że musimy być parą! On jest aroganckim, zidiociałym, gumochłonem! - powiedziała Lily z grymasem na twarzy.
- Kto się czubi ten się lubi! - krzyknęła blondynka, chowając się za poduszką.
- Przestań! - obie zaczęły się śmiać.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, co nieco uspokoiło dziewczyny.
- Proszę! - krzyknęła Evans.
Drzwi otworzyła Petunia, starsza siostra dziewczyny.
- Rodzice cię wołają. - powiedziała ozięble i wyszła.
- Chodźmy. - powiedziała do Katrin.

Dziewczyny wyszły z pokoju i zeszły schodami na dół do kuchni gdzie czekała matka Lily, Mary.
- No dobrze, dziewczyny, koniec obijania, obie zajmiecie się teraz nieubraną choinką stojącą w salonie. - Powiedziała uśmiechnięta pani Evans. - wszystkie ozdoby już tam stoją, Petunia niestety nie chciała z wami dekorować.
- Dobrze, to my już pójdziemy. - powiedziała Lily i skierowała się wraz z przyjaciółką do dużego pomieszczenia obok, które pełniło funkcje salonu i jadalni.

W rogu pokoju stała wielka pachnąca na całe pomieszczenie choinka. Nagle do pokoju wszedł Tom Evans, ojciec Lily tłumacząc się, że zapomniał wziąć światełek, które będą zdobiły rynnę na zewnątrz.

Gdy ojciec Rudej już wyszedł, obie dziewczyny wyciągnęły różdżki i po chwili choinka pięknie ozdobiona, idealnie się prezentowała tworząc w salonie świąteczny nastrój. Lily poszła do kuchni zrobić herbatę. Po kilku minutach wróciła z dwoma parującymi kubkami i miską ciastek. To był bardzo przyjemny dla nich wieczór.

***

W domu Potterów choinka stała ubrana już od dwóch dni. Czyli od przyjazdu ciotki Roberty. Przygotowania do wigilii nie były tak drastyczne i wielkie jak w innych domach, ponieważ mieli oni zamiar spędzić te święta u znajomych.

- Jim słonko - zwróciła się w stronę Jamesa.
- Tak ciociu?
- Może wybrałbyś się ze mną na spacer za chwilę? - zapytała kobieta.
- Jasne ciociu. - powiedział chłopak z uśmiechem na twarzy.

Roberta była pulchną kobietą w wieku około pięćdziesięciu lat i dość mizerną czarodziejką, przez to bała się często wychodzić gdzieś sama, nawet w miejsca gdzie żyją sami mugole.

Po dziesięciu minutach James wraz z ciocią szedł ulicami Doliny Godryka w stronę parku.
- No James, powiedz mi, masz jakąś dziewczynę?
- Nie, na razie nie mam ciociu. - uśmiechnął się lekko chłopak.
- Ale chyba masz jakąś na oku, prawda? Opowiedz mi o niej. - powiedziała ciotka.

Szli właśnie szeroką zaśnieżoną drogą parku mijając różnych ludzi i czarodziejów, w Dolinie Godryka mieszkało bardzo dużo osób ze zdolnościami magicznymi.

- Hm.. ona jest piękna, ma długie rude i falowane włosy, głęboko zielone oczy kilka piegów na twarzy, jest bardzo uparta i często się ze mną kłóci, ale ma też dobre serce. Zawsze mi odmawia gdy chcę się z nią umówić, ale i tak nie mogę przestać patrzeć na nią inaczej.. - rozmarzył się James.

Ciocia popatrzała na niego dziwnym wzrokiem, był zdziwiona, że tak od razu o niej opowiedział i tak płynnie bez zastanowienia, jakby ćwiczył ten opis i uczył się go na pamięć, ale wręcz przeciwnie on ani razu nie ćwiczył jej opisu.
- Wow, Jim. Zakochałeś się i to poważnie. - stwierdziła po chwili Roberta.

James się zarumienił.
- No.. tak.
- Wyznałeś jej swoje uczucia?
- No ja myślę, że ona o tym wie, przecież od pięciu lat próbuję zaprosić ją na randkę. - powiedział trochę niepewnie czarnowłosy.
- Wyznaj jej to. Najlepiej w dzień świętego Walentego. - uśmiechnęła się kobieta.
- Na prawdę powinienem to zrobić? - zapytał niepewnie Okularnik.
- Tak. Wiesz co Jim? Wracajmy już powoli, zimno się robi.

Po powrocie do domu James był zmieszany. Walentynki są za półtora miesiąca. Co ona jej powie? Rozmyślał leżąc na łóżku i patrząc w sufit. Po chwili do jego pokoju wszedł Syriusz.

- Stary, od powrotu z tego spaceru jesteś jakoś dziwnie zamyślony, twoja rodzina się martwi. Coś się stało? - zapytał chłopak.
- Nie nic. Tak sobie myślę co dać Lily na walentynki.
- Ale masz przecież dwa miesiące! Po co się teraz zadręczać? - zapytał zdziwiony Black.
- Półtora miesiąca. Chodź Łapo bo za chwile kolacja.

Huncwoci poszli do jadalni. Cały stół wypełniony był po brzegi jedzeniem, James był zdziwiony, bo jedli kolacje tylko w pięć osób.
- Charles, teleportujesz mnie jutro na stacje? Nie jestem najlepsza w teleportacji. - powiedziała ciotka Roberta.
- Jasne ciociu, nie martw się. - Uśmiechnął się pan Potter.
- A właśnie, chłopcy na wigilie jedziemy do państwa Evans. - Uśmiechnęła się matka Jamesa.
Rogacz poczuł przyjemne ukłucie w sercu.
- Wyjeżdżamy rano i nie bierzemy różdżek. - popatrzała znacząco na Syriusza i Jamesa, Debra Potter.

***
Po godzinie rozmów i jedzenia kolacji James stwierdził, że źle się czuje i poszedł do pokoju.
- Coś mu się stało? - zapytała zdziwiona zachowaniem syna pani Potter.
- Nie wiem, może się przeziębił? - powiedział Black, choć wiedział co tak naprawdę kryło się za zachowaniem chłopaka. - też chyba już pójdę do pokoju. Dziękuję za posiłek. - uśmiechnął się i odszedł od stołu.

Bez pukania wszedł do pokoju przyjaciela, zobaczył go siedzącego przy biurku i pakującego jakąś rzecz w ozdobny papier prezentowy.

- Wiedziałem. - powiedział Syriusz opierając się o drzwi.
James zignorował przyjaciela zajmując się nadal pakowaniem prezentu.
- Co jej dasz? - zapytał Black.
- Eh.. nie ważne. - powiedział Rogacz przyklejając małą kopertkę do zapakowanego już prezentu.
- Dobra idę do siebie. Dobranoc. - powiedział cicho zrezygnowany chłopak i poszedł do pokoju obok.

Syriusz zapalił światło w niewielkim pokoju i rzucił się na łóżko. Na szafce nocnej zobaczył zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny z długimi do kolan brązowymi włosami i niesamowicie błękitnymi oczami.
- Możliwe, że już za dwa dni cię zobaczę. - powiedział cicho chłopak wpatrując się w zdjęcie.

***

Uff..
Ale się rozpisałam... zapraszam do gwiazdkowania i komentowania mojej historii. :)


Historia Lily Evans - Brak Weny Czy Coś - Chyba Zawieszone  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz